Teściowa i jej ogrodnicze plany

1 dzień temu

*Dzisiejszy wpis w dzienniku*

Kilka dni temu moja teściowa, Danuta Stanisławowa, rzuciła wiadomość, która dosłownie zwaliła mnie z nóg. Okazuje się, iż tego lata zabiera na działkę wnuki od swojej córki Anety – Hanię i Wojtka, a naszą Zosię, naszą sześcioletnią córeczkę, postanowiła przywieźć do nas na całe wakacje! I to bez jednego słowa dyskusji! Kiedy ja i mój mąż, Krzysztof, spróbowaliśmy zaprotestować, Danuta Stanisławowa tylko prychnęła: „Wszystko sprawiedliwie, Kasiu! Nie mogę przecież wziąć wszystkich wnuków na działkę!” Sprawiedliwie? To teraz nasze życie ma się podporządkowywać jej królewskim rozkazom? Do teraz kipi we mnie złość i muszę się wygadać, bo inaczej eksploduję.

Zaczęło się kilka tygodni temu, gdy teściowa zadzwoniła i mimochodem oznajmiła swoje „plany”. Wtedy jeszcze nie zrozumiałam, do czego zmierza. „Kasiu – mówi – w tym roku biorę Hanię i Wojtka na działkę. Są już duzi, z nimi łatwo, a Zosieńka niech zostanie z wami”. Najpierw pomyślałam, iż żartuje. Zosia uwielbia działkę Danuty Stanisławowej – jest tam ogród, huśtawki, niedaleko rzeczka. Co roku jeździła tam na kilka tygodni, a my z Krzysztofem byliśmy tylko zadowoleni: Zosia szczęśliwa, my mamy chwilę oddechu. Ale żeby teściowa postanowiła w ogóle nie zabierać naszej córki i zamiast tego przywieźć ją do nas na całe lato jak paczkę? To już przesada!

Od razu powiedziałam Krzysztofowi: „Słyszałeś, co twoja matka wymyśliła? Dlaczego decyduje za nas?” Krzysztof, jak zwykle, próbował złagodzić sytuację: „Kasiu, no mama chce spędzić czas z wnukami od Anety. A Zosia i w domu będzie dobrze, sami sobie poradzimy”. Poradzimy? Oczywiście, poradzimy, ale nie o to chodzi! Dlaczego Danuta Stanisławowa nie zapytała nas o zdanie? Oboje z Krzysztofem pracujemy, mieliśmy własne plany na lato – chcieliśmy wziąć urlop, pojechać z Zosią nad morze. A teraz co? Mamy wszystko odwołać, bo teściowa tak postanowiła? I ta jej wymówka o „sprawiedliwość” – jakby nam wyświadczała łaskę!

Postanowiłam porozmawiać z nią wprost. Zadzwoniłam i mówię: „Danuto Stanisławo, dlaczego się z nami nie porozumiałaś? Zosia kocha działkę, a my liczyliśmy, że, jak zawsze, spędzi tam trochę czasu”. A ona na to: „Kasia, nie zaczynaj. Hania i Wojtek dawno u mnie nie byli, więc ich biorę. A Zosia jest wasza, więc się nią zajmijcie”. Mało mi słuchawka nie wypadła z ręki. Zajmijcie się? To Zosia już nie jest jej wnuczką? I dlaczego dzieci Anety mają pierwszeństwo? Wiem, iż Aneta, córka teściowej, mieszka bliżej działki, i Danuta Stanisława zawsze bardziej kręci się przy jej dzieciach. Ale tak otwarcie stawiać je ponad Zosię – to już bezczelność.

Próbowałam wytłumaczyć, iż mamy swoje plany, iż Zosi będzie przykro, iż nie pojedzie na działkę. Ale teściowa mnie ucięła: „Kasia, nie dramatyzuj. Zosia i w domu posiedzi, a ja nie jestem z gumy, wszystkich nie wygospodaruję”. Nie jest z gumy? A kto ją prosił, żeby była? Nigdy nie narzucaliśmy Zosi, zawsze wszystko omawialiśmy wcześniej. A teraz po prostu stawia nas przed faktem dokonanym. Krzysztof, zamiast mnie wesprzeć, tylko wzrusza ramionami: „Mama wie lepiej, Kasiu. Nie kłóćcie się”. Nie kłóćmy się? A ja już jestem o krok od tego, żeby sama spakować Zosię i zawieźć na tę działkę – niech spróbuje odmówić wnuczce prosto w oczy!

Najbardziej boli mnie to, jak Zosia to odczuje. Już pyta: „Mamo, a kiedy pojedziemy do babci na działkę? Chcę się huśtać i zbierać maliny!” Nie wiem, co jej odpowiedzieć. Powiedzieć, iż babcia wybrała inne wnuki? To przecież dziecko, nie zrozumie, ale będzie smutne. A ja nie chcę, żeby moja córka czuła się mniej kochana. Zaproponowałam choćby teściowej kompromis: niech zabierze wszystkie troje wnuków choćby na miesiąc, a my z Krzysztofem pokryjemy koszty. Ale ona się uparła: „Kasia, już podjęłam decyzję. Nie przeszkadzaj”. Nie przeszkadzaj? Czy ja teraz jestem obca w życiu własnego dziecka?

Porozmawiałam z Anetą, licząc, iż wpłynie na matkę. Ale ta tylko rozłożyła ręce: „Kasia, mama sama decyduje. Hania i Wojtek dawno marzyli o działce, a Zosia pozostało mała, jej i w domu dobrze”. Mała? Zosia jest tylko rok młodsza od Hani, jaka to różnica? Zrozumiałam, iż po Anecie niczego się nie doczekam – i tak cieszy się, iż jej dzieci są w łaskach. A my z Krzysztofem zostaliśmy z tym „sprawiedliwym” wyrokiem teściowej.

Teraz zastanawiam się, co robić. Może machnąć ręką i pojechać z Zosią nad morze, jak planowaliśmy? Ale przykro mi, iż Danuta Stanisławowa tak łatwo wykreśliła naszą córkę ze swoich planów. A może namówić Krzysztofa, żeby wreszcie postawił matce ultimatum? Ale wiem, iż on nie lubi z nią dyskutować. Mówi: „Kasiu, to przecież mama, kocha Zosię, po prostu chce być sprawiedliwa”. Sprawiedliwa? Czy to sprawiedliwe, gdy jedną wnuczkę zabiera na wymarzoną działkę, a drugą wysyła jak niechciany bagaż?

Jeszcze nie wiem, jak postąpić. Ale jedno jest pewne: nie pozwolę, żeby Zosia czuła się odrzucona. jeżeli Danuta Stanisławowa myśli, iż może rozdawać swoje „sprawiedliwe” rozkazy, jest w błędzie. Znajdziemy sposób, żeby to lato było dla Zosi wyjątkowe – z działką czy bez. A teściowej jeszcze przypomnę, iż wnuki ma nie tylko od Anety. jeżeli chce być babcią dla wszystkich, niech nauczy się rozmawiać, a nie rozkazywać. Na razie jednak walczę, żeby nie wybuchnąć przez tę jej „sprawiedliwość”, i myślę, jak wytłumaczyć Zosi, dlaczego babcia postąpiła tak dziwnie.

*Dzisiejsza lekcja:* Rodzina to nie sąd – miłość nie powinna być wyrokiem.

Idź do oryginalnego materiału