Magiczna chwila w starej chatce

polregion.pl 7 godzin temu

Stara chata, gdzie szczęście znów ożyło

Krzysztof zaprosił przyjaciół na działkę. Po ich minach od razu poznał, iż oczekiwali czegoś więcej. Niektórzy choćby skrzywili się, patrząc na odrapane ściany i zarośnięty ogród.

„No cóż, a co oni sobie wyobrażali?” pomyślał Krzysztof, obserwując ich reakcje. „Myśleli, iż zabieram ich do pałacu? To stara chałupa po babci, nie willa pod Warszawą…”

Jednak niedługo ruszył grill, mięso zaczęło skwierczeć, a z głośników popłynęła muzyka. Śmiech, żarty, zapach dymu i pieczonej kiełbasy — wieczór potoczył się znacznie weselej. Kiełbaska wyszła idealnie, piwo lało się strumieniami, a towarzystwo rozchmurzyło się.

Miejsca do spania też starczyło dla wszystkich. Jedni spali na starej kanapie, inni na rozłożonych materacach na werandzie. Rano wszyscy rozjechali się do domów — najedzeni i zadowoleni.

Krzysztof został sam. Nie miał ochoty wracać do hałaśliwego miasta. Siedział w ciszy, przeglądając starą porcelanę w kredensie, gdy nagle usłyszał głos z zewnątrz:

— Hej, jest tam kto?

Wyszedł na ganek i zamarł. Na ścieżce stała dziewczyna — ładna, z nieco zmieszanym spojrzeniem. Patrzyła na niego z ostrożnością.

— Pan… pan jest właścicielem? Kiedyś mieszkali tu Anna i Jan Kowalscy. A kim pan jest?

— A ty kim jesteś? — odparł szorstko Krzysztof. — Wyglądam na oszusta?

Ale dziewczyna nagle się uśmiechnęła — ciepło, niemal czule.

— Nie, po prostu… dawno tu nie byłam. Kiedyś przyjaźniłam się z wnukiem Anny. A pan, szczerze mówiąc, wcale nie wygląda jak on.

— Nie wyglądam? — prychnął Krzysztof. — A jednak jestem tym wnukiem. Tylko ty najwyraźniej pomyliłaś mnie z kimś innym.

Dziewczyna mocno się zaczerwieniła.

— Jestem Kinga. Byłeś przyjacielem mojego brata, Tomka. Często mnie do was podczepiano, pamiętasz? Dałeś mi kiedyś cukierka przy ognisku, gdy piekliśmy kiełbaski…

Krzysztof przyjrzał się dokładniej. Coś w jej twarzy było znajomego, szczególnie w tym rozpromienionym spojrzeniu. Kiedyś, jakieś dziesięć lat temu, biegała za nimi jak mała natrętna siostrzyczka, podczas gdy on i Tomek starali się od niej uciec.

— To ty? — zdziwił się. — Ta mała, piegowata dziewczynka?

— No cóż, teraz już nie jestem taka mała — roześmiała się Kinga.

Weszli do domu. Krzysztof nastawił czajnik, a Kinga wyjęła z kredensu stare, babcine filiżanki.

— Mogę? Zawsze marzyłam, żeby napić się z nich herbaty. Są takie piękne…

Pili herbatę, jedząc wczorajsze pierniczki. Zegar na ścianie znów zaczął tykać — Krzysztof nakręcił go po raz pierwszy od wielu lat. Jakby ten dawno zapomniany dom znów zaczął oddychać.

— Szłam po grzyby, ale bałam się sama — przyznała Kinga, trzymając filiżankę w obu dłoniach jak dziecko.

— Lubisz grzyby? — uśmiechnął się Krzysztof. — W takim razie w weekend — pójdziemy razem?

Sam był zaskoczony, jak naturalnie mu z nią było.

Od tamtej pory zaczęli się spotykać. Wszystko, czego dotykDom znów był pełen życia, a oni – szczęśliwi, jakby od zawsze mieli tu być.

Idź do oryginalnego materiału