Z raportu kampanii społecznej Royal Canin „Wyjdź z neta, idź do weta” wynika, iż aż 88% opiekunów zwierząt przychodzi do gabinetu lekarza weterynarii z gotową diagnozą, pochodzącą z internetu[1]. W obliczu tych danych eksperci kampanii zachęcają do sięgania po sprawdzone źródła naukowe i fachową wiedzę specjalistów, jednocześnie przestrzegając przed traktowaniem sieci, a zwłaszcza grup w social mediach, jako głównego źródła informacji o zdrowiu zwierząt.
„Wyjdź z neta, idź do weta” to ogólnopolska kampania społeczna zainicjowana przez markę Royal Canin objęta patronatem Polskiego Stowarzyszenia Lekarzy Weterynarii Małych Zwierząt. Kampania ma na celu edukację opiekunów zwierząt i zachęcenie ich do przekładania wiedzy oraz doświadczenia lekarzy weterynarii ponad informacje z niepewnych źródeł, rozpowszechnione w internecie. Jeśli chcemy troszczyć się o zdrowie naszego pupila, najlepiej udajmy się do specjalisty, zamiast do internetu. Zaufajmy fachowcom – mówi Daria Kulińska, Dyrektorka ds. Korporacyjnych w Royal Canin. Aby zwrócić uwagę na niebezpieczeństwo zjawiska samodzielnego diagnozowania zwierząt i dostarczyć profesjonalne informacje związane z żywieniem psów i kotów, marka oddała głos specjalistkom żywienia psów i kotów – dr Oldze Lasek oraz dr Karolinie Hołdzie, które wypowiedziały się na temat popularnych w sieci mitów.
Mit wysokiej zawartości mięsa i braku zbóż jako wskaźnika dobrej karmy
Zgodnie z wynikami raportu kampanii społecznej „Wyjdź z neta, idź do weta” aż 60% lekarzy weterynarii uważa, iż opiekunowie zwierząt kierują się błędnym przekonaniem, iż najważniejszym wskaźnikiem dobrej karmy jest jak najwyższa zawartość mięsa. To przekonanie sprawia, iż na różnych platformach społecznościowych pojawiają się rankingi karm dla psów, które – choć z pozoru mają pomóc w wyborze najlepszego produktu – w rzeczywistości bywają zgubne. Jak zauważa dr Olga Lasek, są one subiektywne i powielają już wcześniej wykreowane stereotypy. Zamiast sugerować się wyłącznie hasłem „mięsożerca = samo mięso”, ekspertki przypominają, iż psy i koty potrzebują konkretnych składników odżywczych (białka, tłuszczu, witamin, składników mineralnych) we adekwatnych proporcjach. Jakbyśmy spojrzeli czym się żywili przodkowie psów, to zobaczylibyśmy, iż nie jedli samego mięsa, w sensie mięśni poprzecznie prążkowanych, takich, które my zjadamy. Jak popatrzymy, co jedzą wilki w naturze, to nie są to czyste piersi z kurczaka czy sam szponder, czy najlepsze części mięsa, takie jakie chcielibyśmy swoim zwierzętom dawać. – mówi dr Karolina Hołda. Chcielibyśmy jak najlepiej żywić nasze zwierzęta i wydaje nam się iż „jak najlepiej” to jest „jak najwięcej mięsa jak najwyższej jakości”. Ale niestety, gdybyśmy karmili psa wyłącznie mięsem, to miałby wyraźne niedobory pokarmowe, bo taka dieta nie jest zbilansowana. Dopiero połączenie z innymi składnikami daje nam zbilansowaną dietę – dodaje dr Hołda. W podobnym tonie wypowiada się dr Olga Lasek, podkreślając znaczenie zbilansowania aż 40 kluczowych elementów diety.Wszystkie naukowo opracowane zalecenia dla psów i kotów mówią o zapotrzebowaniu na białko, tłuszcz i energię, ale przede wszystkim aminokwasy, kwasy tłuszczowe, witaminy i składniki mineralne. Składniki znajdujemy tak naprawdę w każdym surowcu, oczywiście w różnych ilościach i proporcjach, niezależnie czy to jest mięso, warzywo, czy zboże – wyjaśnia dr Olga Lasek.Kiedy ktoś pyta, który sposób żywienia jest idealny, ja odpowiadam: nie ma jednego idealnego sposobu żywienia dla wszystkich zwierząt. Są różne sposoby – karmy przemysłowe suche, mokre, żywienie domowe. Dzięki tej różnorodności zawsze możemy wybrać idealny sposób dla konkretnego zwierzęcia, który będzie uwzględniać jego indywidualne potrzeby – tłumaczy dr Olga Lasek.
Podobne zastrzeżenia dotyczą także częstego w internecie stygmatyzowanie zbóż jako składnika karm dla zwierząt. W rzeczywistości są one źródłem cennych składników odżywczych. Mięso zawiera głównie białko, ale ziemniak również zawiera białko, podobnie jak pszenica, czyli jest źródłem aminokwasów. To, czego naprawdę potrzebują psy i koty, to aminokwasy egzogenne – dodaje dr Olga Lasek, podkreślając, iż eliminowanie pewnych składników tylko dlatego, iż funkcjonuje niepotwierdzone naukowo przekonanie o ich szkodliwości, jest nieuzasadnione. Węglowodany mogą pochodzić ze zbóż, np. z pszenicy, ryżu, kukurydzy, albo mogą mieć inne pochodzenie, np. skrobia z ziemniaków.– mówi dr Karolina Hołda. – Jest pewien aspekt związany z mykotoksynami, czyli toksynami wytwarzanymi przez pewne gatunki grzybów (pleśni) – zboża mogą być nimi skażone. Natomiast w ziemniakach czy innych niezbożowych źródłach węglowodanów takiego zagrożenia nie ma. Niemniej sam fakt, iż mykotoksyny istnieją, nie znaczy, iż musimy rezygnować ze zbóż, tylko wybierać takich producentów, którzy porządnie podchodzą do kontroli jakości i robią badania na obecność mykotoksyn, nie wpuszczają każdego surowca i sprawdzają swoich dostawców, robią audyty itd.
Mit diety, która leczy
Dieta to nie jest lekarstwo.Oczywiście ma bardzo duży wpływ na funkcjonowanie organizmu, w tym zdrowie. Zarówno nieprawidłową dietą możemy doprowadzić do wielu zaburzeń i chorób, jak również odpowiednią dietą możemy wspomagać leczenie, łagodzić objawy oraz wydłużać czas życia zwierzęcia. Każde wprowadzenie specjalistycznej diety zawsze trzeba konsultować z lekarzem weterynarii – przypomina dr Olga Lasek, zwracając uwagę, iż samodzielne decydowanie o zmianie diety chorego zwierzęcia bez odpowiedniej diagnozy może przynieść więcej szkody niż pożytku. Jeśli zaczynamy wchodzić w trendy, nie patrząc, jak nasz pies reaguje, tylko na to, co nam ktoś powiedział w internecie, to nieświadomie możemy zaszkodzić swojemu zwierzakowi – dodaje dr Karolina Hołda. Podkreśla też, iż fakt, iż zwierzę lubi jakiś pokarm nie powinien być jedynym aspektem, na jaki zwracamy uwagę. Zwierzęta potrafią maskować ból, dlatego warto reagować na wszelkie, choćby drobne zmiany w ich zachowaniu. Często zdarza się, iż opiekunowie szukają porady dopiero wtedy, gdy pupil od kilku dni nie je, nie wiedząc, iż taki brak apetytu może sygnalizować poważne zaburzenia i wymaga natychmiastowej wizyty u lekarza, a nie wyłącznie zmiany karmy. Z raportu Royal Canin wynika, iż tylko 31% opiekunów od razu po zauważeniu niepokojącego objawu udaje się do lekarza weterynarii. Dlatego też obie ekspertki do spraw żywienia zwierząt alarmują, iż najważniejsza jest bieżąca obserwacja pupila – jego zachowania, apetytu, spożycia wody, ilości i jakości wydalanego kału, wyglądu sierści i skóry, czy poziomu energii czy wyników badań. Tylko dzięki temu będzie można określić wpływ diety na zdrowie zwierzęcia.
Żywienie to nie kwestia wiary, a dowodów naukowych – mówi dr Olga Lasek. Fachowa diagnoza specjalisty i korzystanie ze zweryfikowanych źródeł wiedzy to klucz nie tylko w trakcie procesu leczenia, ale także przy doborze odpowiedniej diety – bez niej, opierając się wyłącznie na internetowych opiniach anonimowych internautów, można nieświadomie pogorszyć stan zdrowia swojego pupila.
Royal Canin, wraz z agencją badawczą ARC Rynek i Opinia, przeprowadził w grudniu 2024 roku badanie dotyczące zjawiska samodzielnego diagnozowania zwierząt w sieci przez opiekunów. 70% z nich wysoko ceni sobie porady płynące od innych właścicieli zwierząt, a aż 20% ufa im bardziej, niż lekarzom weterynarii np. w kwestii wyboru rodzaju diety – mimo, iż weterynarze opierają się nie tylko na wiedzy naukowej, ale doświadczeniu szerszym niż każdego opiekuna. Aż 98% lekarzy weterynarii co miesiąc leczy co najmniej kilka zwierząt, których dolegliwości wynikają z niewłaściwego żywienia. Pełny raport badawczy, uwzględniający perspektywy zarówno opiekunów zwierząt, jak i lekarzy weterynarii, jest dostępny do pobrania TUTAJ.
Żadna wiedza czerpana z internetu nie zastąpi fachowej porady lekarza weterynarii. Eksperci mówią jasno: WYJDŹ Z NETA, IDŹ DO WETA!
[1] Badanie zjawiska autodiagnozy psów i kotów przez ich opiekunów w ramach kampanii społecznej „Wyjdź z neta, idź do weta” przeprowadzone przez agencję badawczą ARC Rynek i Opinia na zlecenie Royal Canin w grudniu 2024 roku. Badanie zostało przeprowadzone na reprezentatywnej grupie opiekunów zwierząt (N=806) i lekarzy weterynarii (N=201).
Klaudia Kopówka Senior Account Executiv




