Polacy przywożą ze Słowacji pełne kosze tych grzybów. U nas ich nie zbierzesz. Płacą za nie 400 zł/kg

1 dzień temu
Twórca portalu nagrzyby.pl podczas majówki wybrał się z grupą przyjaciół do Słowacji w poszukiwaniu pysznych grzybów, a konkretnie smardzów. Choć sezon na nie mija, to zbiory i tak były udane. U nas smardze są objęte ochroną, ale Wiesław Kamiński przekonuje, iż to niekoniecznie działa na ich korzyść.
Majówka za granicą dla wielu osób była doskonałą okazją do wypoczynku, ale niektórzy pozostawali przy tym bardzo produktywni. Przykładem tego jest Wiesław Kamiński, znany polskim grzybiarzom jako autor bloga nagrzyby.pl. Ekspert jeździ na grzybobranie do Słowacji już od ponad dwóch dekad i przez ten czas zdążył zaobserwować ciekawą tendencję związaną ze smardzami.


REKLAMA


Zobacz wideo Drogie grzyby rosną w centrum miasta! Są jednymi z najsmaczniejszych


Smardz jadalny w Polsce jest objęty częściową ochroną. W Słowacji grzybów nie brakuje mimo braku zakazu
Smardz jadalny (Morchella esculenta) często jest nazywany "polską truflą", ale jeżeli chcemy go skosztować, musimy zachować ostrożność. Zgodnie z rozporządzeniem ministra środowiska z dnia 9 października 2014 roku w sprawie ochrony gatunkowej roślin smardzowate są objęte w Polsce częściową ochroną. Ich zbiór jest możliwy jedynie na terenach ogrodów, upraw ogrodniczych, szkółek leśnych oraz poza terenami zieleni. jeżeli zignorujemy te przepisy, grozi nam choćby pięć tysięcy złotych kary. Więcej na ten temat pisaliśmy w poprzednim artykule. Wiesław Kamiński twierdzi jednak, iż taka ochrona nie przełoży się na zwiększenie się populacji tych grzybów.


Obaliłbym mity, iż zbieranie smardzów powoduje, iż jest ich coraz mniej. Od 26 lat jeżdżę na Słowację, zbieram smardze i powiem szczerze, iż wcale ich nie jest mniej. Tam nie ma ochrony tych grzybów, jak w Polsce, a samo noszenie ich w koszykach powoduje to, iż one pojawiają się w miejscach, gdzie mogą rosnąć. Grzybiarze rozsiewają zarodniki. Samo zbieranie smardzów wcale im nie szkodzi


- stwierdził ekspert w rozmowie z portalem o2.pl. Kamiński uważa nawet, iż zbieranie smardzów w Polsce mogłoby przyczynić się do ich rozproszenia po kraju. Jednocześnie podkreśla, iż negatywnie wpływają na nie zmiany środowiska i stosunków drzewostanu oraz wycinki drzew. Oczywiście nie zwalnia to nas z przestrzegania obowiązujących przepisów. jeżeli jednak chcielibyśmy przyczynić się do rozsiewania smardzów w słowackich lasach, to przy okazji możemy sporo zarobić.


Grzyby smardze to kulinarny rarytas. Smakosze są gotowi dużo za nie zapłacić
Kamiński z przyjaciółmi pojechał na grzybobranie 2 maja 2025 roku. Co prawda przyznaje, iż teraz już sezon na smardze w Słowacji się kończy i zbiory są mniej obfite, ale jeszcze pod koniec kwietnia podczas jednego z wypadów zebrał z kolegą około 300 sztuk, co przełożyło się na dwa-trzy kilogramy. Należy przy tym podkreślić, iż za kilogram tych grzybów można dostać choćby 400 złotych. Jeszcze więcej zarobimy na smardzach suszonych. Wówczas stawki wzrastają do choćby 4000 złotych za kilogram. Na koniec warto dodać, iż pomimo ich walorów smakowych i wysokich cen Kamiński nie zgadza się ze stosowaniem określenia "polska trufla".
Zobacz też: 3,2 tys. zł na rękę w tydzień. Gwarantują dach nad głową i nie wymagają doświadczenia


Nie wiem, kto wymyślił, żeby smardze nazywać polską truflą. Kiedyś w ten sposób określano piestraka jadalnego. Mówienie o smardzach jako o polskiej trufli to dla mnie duża przesada i głupota. Smardz w niczym nie przypomina trufli. Smardze były zawsze i nie są truflami


- posumował grzybiarz.


Dziękujemy, iż przeczytałaś/eś nasz artykuł.Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Idź do oryginalnego materiału