Małe jest piękne

8 miesięcy temu
Zdjęcie: fot. Gmina i Miasto Stawiszyn


W uliczkach Stawiszyna można się zagubić i zapomnieć o całym świecie. W świetle słońca kładącego się wieczorami na niskich dachach domów, czy w intymnym kołyszącym się świetle latarni. Miasteczko, zasysające plotki jak odkurzacz, z zestawem punktów orientacyjnych – kościołem, marketem spożywczym, parkiem, starym cmentarzem, pocztą i postpeerelowską austerią. Prócz tej składni współczesnej tożsamości Stawiszyna, są jeszcze epitety oparte o wielką historię, mające daną adekwatność w stopniu największym. Stawiszyn – z przedrostkiem „naj”.

Wieki się kłaniają

Stawiszyn, liczący sobie w tej chwili około 1500 mieszkańców, znajduje się 17 kilometrów na północ od Kalisza. Położone nad rzeką Bawół miasto, zgodnie z danymi Głównego Urzędu Statystycznego podawane jest jako najmniejsze pod względem zajmowanej powierzchni wśród polskich miast. Granice Stawiszyna opierają się o północne i południowe przedmieścia – konińskie i kaliskie, zaś od wschodu i zachodu, gdyby istniały rogatki miejskie, sąsiadowałyby z polami i ogrodami nieruchomości zwartej zabudowy centrum. Z obwodnicy Stawiszyna roztacza się widok na panoramę miasta zaakcentowaną przez dwie kościelne wieże – najważniejsze spośród jego zabytków. To spuścizna ośmiu wieków istnienia grodu – dalekiej satelity Kalisza.

Rekonstrukcja średniowiecznego Stawiszyna według Władysława Kościelniaka

Mimo ubytków w historiografii dotyczącej Stawiszyna, jego dzieje są na tyle odznaczającymi się w panoramie średniowiecznej Wielkopolski, iż miasto wciąż istnieje w archiwaliach i podaniach znad Warty. Miasto z orłem białym w herbie było jednym z ukochanych grodów króla Kazimierza Wielkiego.

Za panowania monarchy który zastał Polskę drewnianą a zostawił murowaną, posiadający już w końcu XIII wieku prawa miejskie gród, przeżył znaczący rozwój architektoniczny i demograficzny. Po tragicznych w skutkach najazdach Litwinów z roku 1306 i Krzyżaków z roku 1331, król Kazimierz otoczył miasto swoim mecenatem i pomógł we wzbogaceniu się. Z rozkazu króla pobudowano zamek oraz otoczono miasto pierścieniem murów obronnych.

Także za czasów Kazimierza Wielkiego nadano zabudowie miejskiej jej ostateczny kształt, znany z przykładów znacznie większych ośrodków jak Poznań, Kalisz, Leszno. Mowa o historycznym układzie urbanistycznym, z centralnie zaplanowanym rynkiem i czterema pierzejami z prostopadle odchodzącymi od nich uliczkami. Szczęśliwym zrządzeniem losu (a być może ze świadomością, iż układ miejski także jest zabytkiem) ten charakterystyczny dla lokacji miast na prawie niemieckim, kształt przetrwał po dziś dzień, dając najwyraźniejsze świadectwo, iż nad rzeką Bawół mówią wieki. Skoro był tutaj warowny gród, musiała być i fosa. Przypuszczalną pozostałością niebieskiej pętli okalającej niegdyś miejskie mury jest staw znajdujący się opodal zabudowań starej stawiszyńskiej remizy.

Z różą Lutra, z gwiazdą Dawida

Wielowyznaniowa społeczność Stawiszyna to dziś pieśń przeszłości. Jednak na tyle to wyraźna impresja, iż mimo upływu czasu, bardzo brutalnie traktującego chociażby stawiszyńską diasporę żydowską, wciąż można czytać historię Stawiszyna zamieszkanego w przeszłości przez Polaków, Ewangelików, Żydów, Rosjan i innych.

Zabytkowy układ urbanistyczny Stawiszyna, fot. Domena publiczna

Z historycznej dzielnic żydowskiej, niestety nie zachowała się tutejsza synagoga, mieszcząca się w północno-zachodniej części miasta; przetrwały natomiast relikty cmentarza żydowskiego, w skład którego wchodzi w tej chwili trzydzieści dziewięć macew, a także pozostałości muru otaczającego teren kirkutu.

Podobnie jak pozostałe stawiszyńskie nekropolie, znajduje się on przy drodze wylotowej z miasta. Największa w tej chwili nekropolia miejska – cmentarz rzymsko-katolicki znajduje się w południowej części miasta, przy ulicy Kaliskiej, zaś XIX-wieczny cmentarz ewangelicki w części północnej, przy Szosie Konińskiej. Zwłaszcza ten ostatni, otulony soczystą zielenią mchu, paproci i bluszczu daje świadectwo XIX-wiecznej kultury sztuki sepulkralnej – nekropolis – czyli romantycznego miasta zmarłych. Czytelny układ ewangelickiego cmentarzyska z alejami, kwaterami, oraz częściowo zachowanym zabytkowym drzewostanem, jest jednym z najcenniejszych zabytków Stawiszyna.

Zarówno cmentarz ewangelicki jak i katolicki to zespoły wartościowych grobowców i kaplic, stanowiących o tożsamości miasta którą budowały żyjące tutaj w przeszłości pokolenia. Słownik Geograficzny Królestwa Polskiego, podaje iż w roku 1924 , populację liczącego niespełna 2000 mieszkańców Stawiszyna stanowili katolicy (1073 osób), Żydzi (609 osób), 238 protestantów i czterech przedstawicieli prawosławia.

Rozwój jednego z najważniejszych miast Wielkopolski doby średniowiecza trwał nieprzerwanie do Potopu Szwedzkiego, podczas którego gród uległ spaleniu i zniszczeniu. Ten ciężki cios na tkance miejskiej, spowodował upadek miasta i niemal całkowite jego wymarcie. Miasto powstawało z kolan z trudem, doświadczane późniejszymi konfliktami które Rzeczpospolita prowadziła m.in. z Rosją. W roku 1870 decyzją władz carskich, wraz z wieloma wielkopolskimi miasteczkami jak Opatówek, Koźminek, Staw czy Chocz, Stawiszyn utracił prawa miejskie. Ponownie uzyskał je po zakończeniu pierwszej wojny światowej, w 1919 roku. Odrodził się razem z II Rzeczpospolitą.

Miasto bez pośpiechu

Zabytkowy kościół rodem z gotyckiego horroru, to dzisiaj jedna z alternatywnych wizytówek miasta. Kościół poewangelicki z 1844 roku mimo swojego złego stanu zachowania i posępnego wyglądu, gromadzi więcej oglądających i uwieczniających jego sylwetę niż pozostałe zabytki Stawiszyna. Jak dowiaduję się od kilku fotografów i operatorów dronów, świątynią kusi pięknym zniszczeniem, malowniczym śladem zęba czasu i tym, iż jest świadkiem nieistniejącego miasta. Cząstką dawnego protestanckiego Stawiszyna.

Panorama Stawiszyna, fot. Grzegorz Pietrzykowski

Oddać trzeba rację jeszcze jednej tezie. W obszarze historycznej Ziemi Kaliskiej, trudno jest znaleźć przykład neogotyku z pierwszej połowy XIX wieku. Kolejna wyjątkowość w panoramie miasta.

Brak pośpiechu w remoncie świątyni poewangelickiej, kontrastuje z wieloma prężnymi inicjatywami i innymi zadbanymi obiektami z miejskiego krajobrazu Stawiszyna. Rzymskokatolicki Kościół św. Bartłomieja Apostoła w Stawiszynie należy do największych i najstarszych obiektów w granicach miasta Świątynia fundowana została w XIV w. przez Kazimierza Wielkiego. Przez pewien czas należała do Braci Czeskich, a w czasie Potopu Szwedzkiego została zniszczona przez wojsko. W roku 1706 została strawiona przez pożar i następnie w wieku XVIII odbudowana.

Obecny kształt „Bartłomieja” ukształtował się pod koniec XIX wieku, kiedy to wybudowana chełm wieży (w stylu neogotyckim). Dobudowano także kaplicę i kruchtę. W nawach bocznych kościoła umieszczone są ołtarze neobarokowe oraz rzeźby późnogotyckie. Eklektyczny, róźnorodny stylistycznie interior świątyni opowiada historię wzlotów i upadków miasta oraz zmieniających się trendów w historii sztuki.

Miasto nad Bawołem

Najbardziej niejednoznacznym zabytkiem miasta, w subiektywnej opinii autora tego felietonu, jest zespół zabudowy miejskiej pochodzącej z przełomu XIX i XX wieku. Szczególnie dotyczy to najstarszych, wzniesionych w pierwszej połowie XIX wieku, domów przy ul. Kaliskiej oraz w rynku miasta, choć interesującym materiałem naukowym dla badaczy architektury małych miast są także domy i chałupy tworzące pozostałe zwarte centrum Stawiszyna.

Niezwykłe zwykłe chaty dawnych mieszkańców miasta nad Bawołem, co interesujące w większości wciąż użytkowane zarówno na cele usługowe jak i mieszkalne, to ewenement w okolicy, tym bardziej iż są to obiekty które przetrwały bez szwanku dwie wojny światowe. Należy nadmienić, iż tego typu architektura (zazwyczaj), narażona jest na przebudowy i rozbiórki bardziej niż architektura mieszczańska czy burżuazyjna dużych miast.

Przepisem ze Stawiszyna na ochronę kilkunastu chałup i zapewnienie im istnienia mogła być w przeszłości alternatywna szkoła konserwacji, z wykorzystaniem… biedy. To proces dostrzegalny na obszarze całego kraju, kiedy to budynki powstałe w XIX i XX wieku, po 1945 roku wskutek deficytu lokali mieszkalnych, był zajmowane i amatorsko remontowane, co zapewniało im byt. Dziś dopiero ich przyszły los zaczyna jawić się we mgle niepewności, w sytuacji kiedy nowi mieszkańcy takich miast jak Stawiszyn inwestują nie tyle w budynki, co w działki.

Póki co, wiele ponad stuletnich chałup z łamanymi dachami, ażurowymi wypełnieniami szczytów i małymi drewnianymi oknami dzielonymi szprosami, czeka na lepszy los. Pewną szansą dla nich jest ustawa o ochronie i opiece nad zabytkami. Dla wszystkich poszukiwaczy wiekowości Stawiszyna, niech mi wolno będzie zaprosić w wąskie uliczki jego centrum.

Podczas krótkiego spaceru w lutym bieżącego roku udało mi się natrafić na okruchy starego świata, jaki ukazano chociażby w ostatniej ekranizacji powieści Znachor Tadeusza Dołęgo Mostowicza. Ślady po przedwojennych muralach, mezuzy – żydowski odpowiednik kropielnic – na wejściu do domostw, drewniane progi do domów z wydeptanymi przez dziesiątki lat ścieżkami w drewnie, pozostałości lamp gazowych, czy manualnie wykonywane szkła w zabytkowej stolarce okiennej , które odbijają obraz ulicy w sposób plastyczny, nie fabryczny.

To impresje ze Starego Stawiszyna.

Rozmiar ma znaczenie

O mieście z przedrostkami „naj”, udzieliła mi wywiadu Pani Dorota Karpieko, zasłużona dla Ziemi Kaliskiej mieszkanka Stawiszyna:

Stawiszyn jest dobrze skrojony. To miara małego, wygodnego rozmiaru. Stawiszyn dzięki swojej małej powierzchni, jest wygodnym miastem do życia, z każdym jego aspektem. Czy to dostępnością i przede wszystkim bliskością służby zdrowia, czy zapleczem edukacyjnym, chętnym do dialogu samorządem, czy również sferą wypoczynku. „Najmniejszość” Stawiszyna mimo pewnych mankamentów – z deficytem powierzchni lokali mieszkalnych i małą ofertą wynajmu dla młodych ludzi, zaskarbia sobie sympatię różnych grup wiekowych. Miasto oddalone o 17 kilometrów od Kalisza, korzysta na tej małej odległości i jest jedną z jego kilku powiatowych sypialni. Dziś dojazd do pracy wynoszący kilkanaście kilometrów nie jest żadną niedogodnością. Nie powoduje kłopotu a choćby nie stanowi przeciwwskazań do tego, by mieszkać i pracować w dwóch innych ośrodkach. To trend ogólnopolski. (…) Stawiszyn powinien eksponować jedyne w swoim rodzaju „naj”. Rozmiar miasta i rozmiar zabytków. Coś wyjątkowego – znakomitą architektoniczną reprezentację różnych nacji i kultur, którymi powinniśmy się chwalić. Eksponować stare w nowoczesny sposób – tego życzę Stawiszynowi.

Idź do oryginalnego materiału