Za co wyrzucono Pronię?

5 godzin temu

Samochód podjeżdża pod kosz na śmieci. Na betonowy plac leci duży szary kawałek materiału. Dozorca, mrucząc pod nosem, rusza go sprzątać, ale materiał okazuje się żywy i wymyka się za pojemniki. Zaglądając w szczelinę między metalową ścianą a kontenerami, mężczyzna dostrzega dużego, szarego kota, skulonego i drżącego ze strachu.

W końcu tego lata, które wszyscy kochają, dochodzi do końca. Jego koroną jest sierpień w tym roku wyjątkowo chłodny i deszczowy, odliczający ostatnie dni.

Rankiem w jeden z warszawskich podwórek podjeżdża elegancki, zagraniczny samochód. Dozorca, zamiatając mokre, nocą opadłe liście, od razu zwraca na niego uwagę. Tego typu auto nie znają mieszkańcy kamienicy, nie widzieli takiej klasy w okolicy.

Szyby przyciemnione, wnętrze nie widać. Może przyjechał po kogoś z lokatorów myśli pan Michał, ale się myli.
Samochód zatrzymuje się przy kontenerach, drzwi pasażera lekko się otwierają i na beton spada duży, szary kawałek materiału.

Co to za ludzie, choćby do śmietnika nie chcą wyrzucić, a tu zostawiają bałagan mruczy dozorcę i porywa się w stronę placu, by posprzątać niewłaściwie wyrzucony śmieć. Tymczasem samochód rusza i odjeżdża, mijając niezadowolonego pana Michała przy wyjściu.

Dozorca przybiegł na próżno. Szary kawałek okazał się żywy i uciekł za pojemniki. Spojrzał w szczelinę między metalową ścianką a kontenerami i zobaczył dużego, szarego kota, który trzęsie się jak liść na wietrze.

Co to za sytuacja? Dlaczego nasz podwórko tak przyciąga złe dusze? Najpierw ktoś wyrzucił małego szczeniaka, potem dwa kocięta. Dobrzy ludzie je zabrali, a ten dorosły kot został odrzucony. Kto potrzebuje takiego drwala, chyba to tu zostanie jak bezdomny. Wyjdź, nie bój się woła pan Michał.

Kot nie podnosi głowy, chowa się jeszcze głębiej pod siebie.

Wyjdź już, bo zaraz przyjedzie śmieciarka i rozgniecie cię po pojemnikach woła pan Michał.

Kot przez cały czas stoi jak posąg, w niewygodnej, ale bezpiecznej dla niego pozycji strusia. Rozczarowany pan Michał odchodzi. Jego praca jest odpowiedzialna, wszystko pod jego okiem. Musi dokończyć sprzątanie i przejść do sąsiedniego podwórka.

Co to za ludzie mruczy staruszek, podnośąc łopatę.

Tak więc duży, szary kot, prawie brytyjskiej rasy, znalazł się w obcym podwórku, nagle pozbawiony dachu nad głową i wszystkiego, co mają zwierzęta domowe w odróżnieniu od ulicznych włóczykija.

Kiedy przyjeżdża śmieciarka, kot w panice wybucha z ukrycia i wbija się w podwórko. Nie znajdując innego schronienia, biedak, nagle bezdomny, chowa się w trawie pod dużą ławką i zaszywa tam się, pogrążony w gorzkich myślach.

W głowie kota wszystko się przewraca. Rozmyślając o wydarzeniach, nie rozumie, dlaczego jest tutaj i co ma dalej robić. W głębi duszy tli się nadzieja: ktoś go przywróci i zabierze z powrotem. Lepiej żyć w domu niż tu. Postanawia więc przesiąść się w podwórku i czekać, bo inaczej przyjadą i nie znajdą go.

W mieszkaniu na drugim piętrze kamienicy mieszka Grażyna Iwanowa. Po tym, jak wydała córkę Jagodę za mąż, została sama. Jagoda mieszka ze swoim mężem w tym samym mieście i często odwiedza matkę.

Były nie tylko matką i córką, ale i najlepszymi przyjaciółkami. Między nimi nie było tajemnic, niedomówień ani ukrytych uraz, jak bywa często w najbliższych relacjach.

Mieszkańcy, zauważając spokojnego, czystego kota, myślą, iż jest to zwierzak domowy, który po prostu wychodzi na podwórko. Tak myśli i Grażyna. Kobieta patrzy na dużego, szarego piękności i dosłownie zachwyca się jego wyglądem.

Gdy nikogo nie ma w pobliżu, kot wspina się na ławkę, by lepiej obserwować otoczenie i zapewnić sobie bezpieczeństwo. Ławka od jesieni nie jest już często zajmowana.

Ludzie mijają podwórko w pośpiechu, kilka zwracając uwagi na ponurego lokatora ławki. Tam kot nocuje, bo nie ma gdzie indziej. Dalekie poszukiwania schronienia byłyby niebezpieczne w każdej chwili mogli wrócić jego właściciele, tak myśli kot.

Jedzenie jest dla niego trudne do zdobycia. Dzięki sumiennemu dozorcowi podwórko jest czyste, nie ma odpadków. Jedynym źródłem pożywienia są śmieci, ale rywalizują z nimi kruki tłuste, pewne siebie ptaki z mocnymi dziobami, które przybywają w stadzie i zawsze pierwsze zdobywają resztki. Wrzucając się w śmieci, nie przestają czujnie rozglądać się wokół. Spróbujesz się wtrącić, a nie pomogą ci ani zęby, ani pazury, kraczą. choćby psy, które rzadko wędrują przy pojemnikach, boją się tych ptaków, a słabszy kot już nie ma szans.

Po kilku tygodniach życia na ulicy kot, który kiedyś miał przyzwoity wygląd, przemienia się tak, iż wszyscy od razu rozpoznają go jako bezdomnego. Rodzice, obawiając się, iż kot może być chory lub gryźć, surowo zakazują dzieciom podchodzenia do niego.

Mimo sprzeciwu niektórych lokatorów, którzy nie lubią dzikich zwierząt na podwórzu, kilku z nich powoli dokarmia głodnego kota. Wśród nich jest i Grażyna Iwanowa.

Tak kot spędza noc na podwórznej ławce. Jesień w pełni zalewa ziemię długimi, szarymi deszczami, stopniowo przybierając szary odcień.

Nasze nastroje kota idealnie korespondują z pogodą zdołowany, poczuwszy, iż już nikt do niego nie wróci

Po wysłuchaniu opowieści dozorcę, na wyrzuconego kota zwraca uwagę nieobojętna dziewczyna Zuzanna. Często znajduje odpowiedzialnych właścicieli dla bezdomnych zwierząt.

Obchodząc mieszkańców, Zuzanna próbuje przygarnąć kota na zimę, ale na próżno. Ludzie z różnych powodów nie chcą przyjąć włóczędzy wyrzuconego przez właścicieli. Żadne namowy nie pomagają.

Po konsultacji z bliskimi nie decyduje się na ten krok Grażyna, obawiając się, iż nie poradzi sobie z dorosłym kotem.

Jest jej naprawdę przykro z powodu wędrowca, ale nie potrafi podjąć tak odpowiedzialnego kroku. Nie wie, iż wieczorami kot, pokonawszy strach, wspina się po klatce schodowej przy jej balkonie i przemieszcza się do przyległej doniczki z kwiatami.

Stamtąd patrzy długo w okno kuchenne, wciągając zapachy domowego jedzenia i ciepło, którego już nie ma a tego teraz najbardziej mu brak. Po smutku wraca na swoją ławkę.

Dwa miesiące minęły w bezdomności. Nocą robi się zimno, a mokry, zdesperowany kot przyzwyczaja się do swego losu, siedząc na ławce.

Na listopadowe święta do Grażyny przyjeżdża z noclegiem córka Jagoda i jej mąż Eugeniusz. Jagoda przygotowuje przyjęcie, cały dzień gotuje: piecze mięso, sałatki, ciasta i nakrywa stół. Rozmawiają do późnej nocy.

Znowu pada, a jutro mają być śniegi mówi Jagoda.

Grażyna stawia filiżankę herbaty na stole, odsłania zasłonę i cicho wzdycha, przyciskając dłonie do piersi. Na nią patrzy przestraszony, szary kot.

Sekunda, a kot, przeskakując w tył, prawie spada ze śliskiego balustrady.

Co się stało, mamo? Dlaczego się tak przestraszyłaś? pyta Eugeniusz.

Jagodo, na balkonie był kot, który zawsze siedział na ławce. On też się przestraszył. A co, gdyby spadł

Jak się tam dostał? dopytuje Jagoda.

Wychodzą na balkon i widzą kota skulonego na ławce. Nie patrzy w ich stronę, tylko rozwiewa mokre futro, starając się zachować ostatnie ciepło, które dostał z otwartej okienniczki.

Rozumiem, wspiął się po klatce schodowej stwierdza Eugeniusz.

Co za odwaga. Musimy go nakarmić.

Stojąc w wilgotnym, zimnym powietrzu, wszyscy zamarzają i decydują się rozgrzać przy czajniku. Grażyna, zamyślona, siedzi przy stole, a Jagoda nalała wszystkim herbaty.

Mamo, położyłam ci kawałek ciasta z różą, jak lubisz. Pij gorącą herbatę.

Grażyna odsłania zasłonę i ze łzami w oczach wpatruje się w okno.

Nie, nie dam rady już dłużej mówi.

Bierze kawałek pieczonego mięsa i idzie do przedpokoju.

Zaraz wrócę mówi stanowczo, zakładając stary płaszcz.

Kot nie opiera się w jej dłoniach, a z podniecenia i strachu zamienia się znów w szary kawałek materii z bezwładnie zwisającymi łapkami. Grażyna przytula mokrego, zimnego włóczęgę i niesie go do domu.

Nikt nigdy nie pytał Grażyny, dlaczego tak postąpiła. Nie pytają, bo była jedyną spośród licznych lokatorów, która postąpiła adekwatnie, po ludzku.

Przerażony kot spędza tydzień pod gorącą kaloryferem. Smaczne jedzenie nie jest dla niego tak ważne, jak domowe ciepło. Nowa pani nazywa go Przemek Prokopowicz.

Kot, wbrew obawom, okazuje się prawdziwym dżentelmenem, zachowuje się kulturalnie. Gdy na świecie istnieje idealny kot, to właśnie Przemek Prokopowicz jest jego wcieleniem. Łagodny, kulturalny kot zostaje pełnoprawnym członkiem rodziny i ukochanym wszystkich.

Czasami pani żartobliwie pyta swojego kota:

Przemek Prokopowicz, za jakie grzechy zostałeś wyrzucony z domu i wygnany na ławkę?!

Kot, który włóczył się kilka miesięcy, milczy. Nie ma ludzkiego głosu, a gdyby miał, nie potrafiłby odpowiedzieć, bo i sam nie wie.

Przemek mieszka w domu dobrej, troskliwej Grażyny Iwanowej już prawie dwa lata. Jest najedzony, pieszczony i zadowolony z życia. Tylko kiedy usłyszy podniesiony głos, nie mogąc pokonać strachu z przeszłej domowej egzystencji, duży, silny kot przytula się do podłogi i zaczyna się chować.

Wszyscy, którzy znają tego dużego, szarego kota, zastanawiają się, za co wyrzucili idealnego Przemka.

Idź do oryginalnego materiału