Z miłością przez życie. Justyna Szyc-Nagłowska i Borys Szyc o pokonywaniu kryzysów i budowaniu trwałego małżeństwa

4 dni temu
Zdjęcie: Zdjęcia Marlena Bielinska/move


„Ludzie kochają nas za to, jakie jesteśmy, a nie za to, jakie mogłybyśmy być…”. To słowa Justyny z jej książki. Jak przekładają się na jej związek z Borysem? Justyna Szyc-Nagłowska i Borys Szyc w historii miłości pisanej przez życie. Pełnej troski i czułości. Patrzenia sobie w oczy, ale i przewracania oczami. Braku zrozumienia i totalnej empatii. Szczery, poruszający, emocjonalny, inspirujący dwugłos.

Justyna Szyc-Nagłowska i Borys Szyc w wywiadzie VIVY! o miłości

– W rozdziale „O miłości bez końca” notuje Pani: „Dużo rozmawiamy. Rozmawianie jest ważne. Mój mąż się pięknie tego nauczył. Czasem to on mówi więcej niż ja. (…) Wciąż unowocześniamy naszą komunikację. Czasem zdarzy nam się fatalnie cofnąć, wykonać kilka fałszywych ruchów, wypowiedzieć zdania, które ranią zbyt mocno, ale wtedy oboje czujemy zgrzyt – przecież to już nie o nas… I staramy się wracać na adekwatne tory”. Mieliście moment, kiedy baliście się, iż się Wam nie uda?

Justyna: Przeżyliśmy wiele kryzysów – i pewnie sporo przed nami – ale z każdego wychodziliśmy silniejsi. Przestaliśmy się bać. Cały czas uczymy się siebie nawzajem. Kiedy nie udaje nam się czegoś wyjaśnić w rozmowie, piszemy do siebie, tak jest prościej. Pisanie pozwala zachować chłodny osąd. Nie mamy cichych dni. Potrafimy się przepraszać i nie znosimy napięcia, które kłótnia generuje. Oboje gwałtownie wypieramy z pamięci złe rzeczy. Żartuję, iż co kilka miesięcy nasza relacja musi pójść do czyśćca.

– Oboje nie ukrywacie, iż terapia bardzo Wam pomogła. Niedawno usłyszałam zdanie: „Terapia ma nas naprawić i oddać światu”.

Borys: Bardzo ładnie powiedziana prawda. Nasze deficyty odbierają nas światu. Sami sobie ograniczamy bliskość z drugim człowiekiem, euforia przeżywania. Na terapii dowiedziałem się, kim jestem i w jakim miejscu. Wcześniej robiłem wszystko, żeby od siebie uciec. Terapia to niekończąca się praca nad sobą. Wychodzenie ze strefy komfortu, żeby coś rozgrzebać, poczuć na nowo, oswoić, ponazywać emocje, spojrzeć na swoje życie w inny sposób.

Justyna: Dla mnie rzeczy ponazywane są oswojone. Oswojone – nie straszą. W książce piszę: „Spokojnie mogę powiedzieć, iż terapia uratowała mi życie, i myślę, iż przez cały czas ratuje moje dni, moje małżeństwo, moje macierzyństwo, moje ja”. Kiedy jestem w słabej formie, zawsze proszę o pomoc psychoterapeutę, psychiatrę, specjalistę. Zrobiłam z tego narzędzie dbania o zdrowie, traktuję jak wizytę u dentysty czy ginekologa. Warto robić co jakiś czas przegląd techniczny…

– …własnej duszy.

Borys: Terapia trwa, ponieważ my się cały czas zmieniamy. Rozwijamy, ale czasem zwijamy. Różnie bywa. Nagle robisz trzy kroki w tył i mówisz: „Kurde, przecież ja już tu nie chciałem być”. No, ale jestem! Trzeba znowu wykonać pracę z sobą, żeby pójść krok do przodu.

Justyna: Jesteśmy z mężem świetnymi teoretykami, z praktyką bywa gorzej. Potrafimy rozpoznać nasze emocje, nazwać je, ale one przez cały czas nami rządzą. Nie jesteśmy oazami spokoju niczym niezmącone jeziora na mazurskiej ziemi.

Borys: Szkwał idzie często…

Justyna: Oj, idzie, ale staramy się nad emocjami pracować. Każde z nas ma swoje metody i sposoby.

– Jakie dopalacze są dozwolone?

Justyna: Miłość.
Borys: Sport. Tenis. Na dole stworzyłem własną siłownię, wstaję o szóstej i trenuję.
Justyna: Kiedy nie budzimy się razem, zawsze wysyłamy sobie zdjęcia o poranku. jeżeli mojego męża nie ma w łóżku, pierwsza rzecz, którą widzę w telefonie, to jego zdjęcie z miejsca, w którym przebywa. Kilka dni temu wysłał mi filmik: „Misiaczki, zapraszam Was na siłownię”. Ubraliśmy się z Heniem na sportowo i o godzinie ósmej zeszliśmy do niego na trening.
Borys: Byłem z nich bardzo dumny.
Justyna: Mój mąż ma bzika na punkcie sportu, a ja muszę się wyciszać. Nie potrzebuję dopalaczy, raczej uziemiacze. Muszę się rozchorować – jak teraz – żeby się zatrzymać. Wczoraj była niedziela, Borys zrobił sobie z Heniem męski dzień, ja zostałam w domu. Pamiętasz, co ci napisałam? „Kochanie, chyba jestem bardzo chora, bo choćby nie posadziłam kwiatów”. To był znak, iż naprawdę jest źle, bo uwielbiam zajmować się ogrodem. Kosić trawę, przycinać kwiaty, sadzić rośliny, wyrywać chwasty. To mój relaks. Poza tym praca w ogrodzie od razu daje efekt i pozwala napawać się satysfakcją.

Sprawdź też: Przyjął nazwisko matki, z ojcem nie chciał mieć nic wspólnego. Borys Szyc pojednał się z nim wiele lat później

Cały wywiad do przeczytania w nowym numerze VIVY! Magazyn dostępny w punktach sprzedaży w całej Polsce od czwartku, 5 czerwca.

Co jeszcze w nowym numerze VIVY! 11/2025

Jean Reno aktorstwo to dla niego za mało – teraz wydał książkę.

Tom Cruise Popełnia błędy, wywołuje skandale, czasem jest śmieszny… Na czym polega jego fenomen?

Malwina Wędzikowska Mówi, iż już nie odwraca się od samej siebie…

A w VIVA! EXTRA: Londyńskie wystartowało jako pierwsze, warszawskie istnieje 30 lat, szanghajskie jest najszybsze, czyli historia metra.

Idź do oryginalnego materiału