Przechodnie wezwali policję, gdy dziewczynka twierdziła, iż głosy każe jej uciekać wskazując na dom na końcu ulicy

7 godzin temu

Mijający ją ludzie zauważyli dziecko na ulicy i wezwali policję. Dziewczynka powiedziała funkcjonariuszowi, iż głosy kazały jej wyjść, wskazując dom na końcu ulicy.

Nikt od razu nie zrozumiał, skąd się wzięła. Sześcioletnia Jadzia stała na chodniku w białej, odświętnej sukience jakby dopiero co wyszła z przyjęcia.

Przechodnie zatrzymywali się. Ktoś zaproponował kupić wodę, ktoś inny zadzwonić do opieki społecznej. Dziewczynka wyglądała na zadbaną, nie przypominała bezdomnej. Milczała, aż w końcu szepnęła:

Słyszałam głosy

To zaniepokoiło ludzi. Ktoś jednak wezwał policję.

Po kwadransie przyjechał sierżant Kowalski młody, ale o zmęczonych oczach. Ukucnął przy dziewczynce, mówiąc łagodnie:

Hej. Jak masz na imię? Gdzie są twoi rodzice? Czemu jesteś tu sama?

Jadzia spojrzała na niego i cicho odpowiedziała:

Głosy kazały mi wyjść z domu.

Jakie głosy, kochanie?

Policjant zesztywniał, gdy usłyszał, co mówi dziecko.

Nie widziałam. Stałam za drzwiami Najpierw było huknięcie. Potem głosy powiedziały: Uciekaj. Albo też skończysz.

Umilkła na chwilę, po czym dodała:

Panie, a co to znaczy skończysz?

Funkcjonariuszowi krew ścięła się w żyłach.

Gdzie mieszkasz? zapytał, ledwo panując nad głosem.

Dziewczynka wyciągnęła rękę, wskazując dom przy końcu ulicy. Zwyczajny dom z ogródkiem. Spokojny, utrzymany, zasłonięte firanki.

Sierżant wszedł do środka. Drzwi były uchylone.

Zrobił kilka kroków i zatrzymał się.

W salonie na podłodze leżała kobieta. Twarz biała, bez oznak życia. Wszystko stało się jasne bez słów.

Później okazało się, iż ojciec Jadzi w napadzie szału zabił żonę. Słysząc krzyk, dziewczynka podbiegła do sypialni ale nie weszła. Wtedy głos głos ojca przez histerię i przerażenie syknął:

Uciekaj. Biegnij stąd. Natychmiast.

Próbował uchronić córkę przed tym widokiem. Nie wiedział, iż i tak wszystko poczuje.

Wyszła. Sama. W białej sukience. Na ulicę do obcych, by ją usłyszeli.

I ocalała. Od własnego ojca, który powinien być jej obrońcą.

Idź do oryginalnego materiału