Wszyscy mówili mi, żeby się nie wtrącać, ale oczy psa błagały o pomoc. Gdy spróbowałem pomóc, stało się coś zupełnie niespodziewanego

polregion.pl 1 tydzień temu

Dzisiaj był taki upał, iż powietrze zdawało się falować od gorąca. Szłam ulicą, gdy mój wzrok przykuł opuszczony parking przed supermarketem stał tam srebrny samochód. Gdy podeszłam bliżej, zobaczyłam na tylnym siedzeniu psa, który ledwo oddychał, jego sierść była mokra od potu.
Okna były zamknięte, wokół nikogo tylko ten biedny pies, powoli tracący przytomność.
Nie szczekał, nie warczał po prostu cierpiał w milczeniu. Na przedniej szybie była kartka: Wracam za chwilę. jeżeli możesz, zadzwoń. Pod spodem widniał numer telefonu.
Zadzwoniłam. Po drugim sygnale odezwał się mężczyzna.
Halo?
Przepraszam, ale pański pies jest w samochodzie i traci przytomność!
Proszę się nie wtrącać, to nie pana sprawa powiedział i rozłączył się.
Już miałam odejść, ale spojrzałam na psa jeszcze raz. Jego oczy błagały o pomoc. Nie mogłam zostawić go w tej męce złapałam kamień i wybiłam szybę, by go wyciągnąć.
Polałam go wodą, a on słabo merdał ogonem.
Wszystko będzie dobrze, mały szepnęłam. Jestem przy tobie.
Ludzie zaczęli podchodzić ktoś przyniósł ręcznik, ktoś inny wodę. Wtedy pojawił się właściciel i powiedział coś, co wszystkich zszokowało.
Gdy tylko zobaczył samochód, jego wzrok zatrzymał się nie na psie, ale na zbitej szybie.
Kto to zrobił? Wie pani, ile to kosztuje?!
Wstałam i odpowiedziałam stanowczo: To ja wybiłam szybę.
Zamiast podziękować, zażądał, żebym zapłaciła za naprawę.
Nie rozumiem pana powiedziałam. Uratowałam pana psa, a pan mi grozi?
Mówiłem, żeby się pani nie wtrącać!
Zapłaciłem za tę szybę! rzucił i odszedł, zostawiając psa na miejscu.
Wzięłam go ze sobą. Od tamtego dnia mieszkamy razem i nigdy już nie pozwolę, by znalazł się w niebezpieczeństwie.

Idź do oryginalnego materiału