Dzisiaj Waleria straciła szansę na pracę, by uratować starszego mężczyznę, który upadł na zatłoczonej ulicy w Warszawie! Gdy w końcu weszła do biura, omal nie zemdlała z wrażenia
Waleria otworzyła portfel i policzyła pomięte banknoty. Westchnęła ciężko pieniędzy było niebezpiecznie mało, a znalezienie porządnej pracy w stolicy okazało się trudniejsze, niż kiedykolwiek sądziła. Próbowała uspokoić gwałtownie bijące serce, wymieniając w myślach zapasy. W zamrażarce leżał worek piersi z kurczaka i kilka mrożonych kotletów. W spiżarni ryż, makaron i pudełko herbaty ekspresowej. Jeszcze da się przeżyć, jeżeli tylko kupi w sklepie na rogu bochenek chleba i litr mleka.
Mamo, gdzie idziesz? mała Zosia wybiegła z pokoju, jej duże, brązowe oczy pełne niepokoju.
Nie martw się, skarbie Waleria wymusiła uśmiech, ukrywając nerwy. Mama tylko idzie na rozmowę o pracę. A wiesz co? Ciocia Ania z Jasiem zaraz przyjdą się z tobą pobawić.
Jaś przyjdzie? twarz Zosi rozpromieniła się, a małe rączki klasnęły z radości. A przyprowadzą Mruczka?
Mruczek był rudym kotem Ani, puchatym kłębkiem czułości, który Zosia uwielbiała. Ania, ich sąsiadka, zgodziła się zaopiekować dziewczynką, podczas gdy Waleria pojechała na rozmowę do firmy dystrybuującej artykuły spożywcze. Dojazd do centrum Warszawy oznaczał długą podróż więcej czasu w tramwajach i autobusach niż sama rozmowa.
Minęły już dwa miesiące, odkąd Waleria i Zosia przeprowadziły się do stolicy. Waleria miała sobie to za złe ta impulsywna decyzja, by rzucić wszystko i jechać z córką, wydać oszczędności na czynsz i jedzenie, licząc, iż gwałtownie znajdzie pracę. Ale rynek w Warszawie był bezlitosny. Mimo dwóch dyplomów i uporu stabilna posada wydawała się nieuchwytna jak miraż. W rodzinnym Płocku została jej matka, Halina, i młodsza siostra, Ola, które zawsze na niej polegały. Bez niej radziły sobie no, niezbyt dobrze.
Mruczek zostanie w domu, kochanie Waleria pogładziła córkę po głowie. Nie lubi długich podróży. Ale niedługo pójdziemy do cioci Ani i wtedy go przytulisz, ile tylko zechcesz.
Ja też chcę kotka! Zosia nadęła się, krzyżując rączki na piersi.
Waleria pokiwała głową z lekkim śmiechem. Zosia zawsze tak reagowała na temat zwierząt. W Płocku, w domu babci Haliny, zostawiły smukłego czarnego kota o imieniu Czarnuś i małego, hałaśliwego pieska Orzeszka. Zosia uwielbiała się z nimi bawić i teraz bardzo za nimi tęskniła.
Skarbie, wynajmujemy to mieszkanie tłumaczyła Waleria. Właściciel nie zgadza się na zwierzęta.
Nawet na złotą kNawet na złotą rybkę? Zosia uniosła brwi z niedowierzaniem, a Waleria, czując łzy w kącikach oczu, pomyślała, iż chociaż życie w Warszawie jest trudne, to widząc tę małą, upartą buzię, wie, iż warto walczyć.

7 godzin temu




