„Wrócił z pracy za granicą, a w swoim mieszkaniu zastał obcych”

5 dni temu

Wrócił z zarobków — a w swoim mieszkaniu obcy

Marcin przyjechał z Niemiec do rodzinnej Łodzi późnym wieczorem. Jak zawsze, najpierw wpadł do matki. Krystyna Januszewska przytuliła syna mocno:

— Ile to lat, Marcin! Tęskniłam strasznie! No i co, dobrze zarobiłeś?

— Jak zwykle — uśmiechnął się mężczyzna. — Jadąc, pomyślałem: po co wynajmować cudze mieszkanie, skoro i tak większość roku mnie nie ma? Lepiej spłacać swoje, choćby na kredyt.

— Mądrze mówisz — skinęła matka. — Masz już trzydzieści lat, czas pomyśleć o rodzinie. Potem dzieci. Bez własnego dachu nad głową ani rusz.

Po dwóch miesiącach Marcin kupił kawalerkę w nowym blokowisku, urządził po swojemu — wszystko jak lubi. Klucze na wszelki wypadek zostawił matce, a sam znów wyjechał do pracy.

Ale ledwo przekroczył granicę, Krystyna oddała klucze swojej córce — Magdzie. Ta jest kilka lat starsza od Marcina, nie pracuje na stałe, ciągle w długach, czeka na bogatego księcia.

— Trochę tam pomieszka, oszczędzi, stanie na nogi — myślała matka. — Co w tym złego?

Ale na próżno. W ciągu czterech miesięcy Magda nie tylko nie poprawiła sytuacji, ale jeszcze bardziej się zadłużyła. Gdy przyszło czas wyprowadzki, po prostu wymieniła zamki. Tak, żeby nikt, choćby Marcin, nie mógł jej wyrzucić.

Kiedy Marcin wrócił i próbował otworzyć drzwi — klucz nie działał. Był w szoku.

— Co za diabli? — mruknął i od razu pojechał do matki.

Ta, jąkając się, przyznała, iż wpuściła Magdę, ale nie wiedziała, iż ta zmieniła zamki. Marcin wściekł się:

— Jedno to wpuścić ją bez mojej wiedzy. Ale wymieniać zamki? I co, nie zamieszka się wyprowadzać?

— Proponowałam, żeby zamieszkała ze mną — tłumaczyła się matka. — Ale odmówiła…

Następnego dnia Marcin wezwał dzielnicowego. Służby otworzyły drzwi. Na siostrę nie złożył doniesienia, ale rozmowa była ciężka.

— Mógłbyś u mamy pomieszkać — zimno rzuciła Magda. — I tak zaraz znowu wyjedziesz. A ja muszę się urządzić.

— Nie po to kupowałem mieszkanie — odciął się Marcin. — Zaprowadzaj adoratorów do wynajmowanego. Idź do pracy i spłać swoje kredyty.

— Bez ciebie się ogarnę! Ożeń się najpierw, a potem pouczaj!

Spakowała rzeczy i się wynajęła. Relacje między rodzeństwem się urwały. Marcin nie przejmował się — dawno zrozumiał, iż Magdzie od rodziny potrzebne są tylko pieniądze.

Minęło kilka miesięcy. Krystyna miała działkę, ogródek. Marcin, na urlopie, postanowił pomóc matce ze zbiorem. I — kto by pomyślał — na działce spotkał Magdę.

— No witaj, braciszku — zaśmiała się szyderczo. — Co, sumienie cię ruszyło, postanowiłeś pomóc w kopaniu ziemniaków?

— Lepiej powiedz, po co przyjechałaś? Znów potrzebujesz pieniędzy?

— Mama kupiła mi mieszkanie — bez męgania okiem oznajmiła Magda. — Za moje starania.

— Co?! Jakie mieszkanie?

— Dwu pokojowe, w nowym budownictwie. Z meblami. Na kredyt. Mama wzięła na siebie.

Marcin zbladł. Przypomniał sobie, jak harował na budowie za granicą, jak zbierał na wkład własny… A Magdzie podano wszystko na tacy?

Nic nie powiedział. Pomógł ze zbiorem i wyjechał. Ale serce mu się ścisnęło.

Po tygodni Magda sama do niego napisała. Drzwi balkonowe się zepsuły — prosiła o naprawę. Marcin się zgodził: ciekaw był zobaczyć jej *pałac*. Mieszkanie okazało się zwykłe, wcale nie lepsze od jego własnego.

— Uszkodzona zawiasy — ocenił. — Trzeba zamówić nowe.

— Sam zamów. I weź pieniądze od mamy — rzuciła obojętnie Magda.

— Żartujesz sobie?! Matka kupiła ci mieszkanie, urządziła, a ty choćby drobiazgu nie kupisz?

— Po prostu jesteś zazdrosny. Mama mnie bardziej kocha. Dobrze, możesz już iść!

Marcin wyszedł bez słowa. Tego samego dnia zablokował jej numer. Nie chciał więcej ani telefonów, ani spotkań.

— Niech żyją, jak chcą — postanowił. — Ja wiem, gdzie moje miejsce. I już nikomu kluczy nie zostawię.

Idź do oryginalnego materiału