Żółwie promieniste to żółwie lądowe, które słyną z jasnych wzorów na ciemnej skorupie. Dorosłe osobniki osiągają choćby 12 kilogramów wagi i mogą dożyć ponad 100 lat. Występują głównie w południowej części Madagaskaru i niestety jest ich coraz mniej. Ich największymi wrogami są ludzie. Żółwie promieniste regularnie tracą swoje naturalne siedliska i są odławiane przez kłusowników, którzy sprzedają je w Azji jako zwierzęta ozdobne lub produkty rytualne. Choć jest to nielegalne, problem wciąż narasta. W efekcie ten gatunek jest "krytycznie zagrożony", a lokalni obrońcy zwierząt robią wszystko, by zapobiec tragedii. Przed wyginięciem ma chronić je tajne sanktuarium, chronione przed światem. Na zewnątrz nie widnieją żadne znaki poza drutem kolczastym i strażnikami.
REKLAMA
Zobacz wideo Cała prawda o żółwiach [PRACOWNIA BRONKA]
Światowy Dzień Żółwia w obronie żółwi. Dla kłusowników to chodzące kilkadziesiąt tysięcy złotych
Jak informuje serwis BBC, zarówno pracownicy, jak i mieszkańcy nie chcą zbyt wiele mówić o tym miejscu. Wszystko po to, by uniknąć rozprzestrzeniania się informacji, które mogłyby wpłynąć na niekorzyść znajdujących się tam zwierząt. Ochronie podlega choćby lokalizacja sanktuarium, ponieważ tylko w ten sposób są w stanie walczyć z kłusownikami. Redaktor serwisu musiał zatem obiecać, iż nie zdradzi konkretnego adresu. Wiadomo jedynie, iż żółwie znajdują się w willi położonej w północnej części miasta Antananarywa, czyli stolicy Madagaskaru. Budynek jest siedzibą Turtle Survival Alliance (TSA) i otacza go drut kolczasty. W znajdujących się wewnątrz zagrodach umieszczane są żółwie promieniste, które miały trafić na czarny rynek. W 2015 roku TSA przejęło około trzech tysięcy okazów, natomiast z biegiem lat ta liczba stale rośnie. Każdy z nich został uratowany przez urzędników. Dla handlarzy jest to gigantyczna strata, ponieważ ich ceny sięgają dwóch tysięcy dolarów, czyli ponad siedem i pół tysiąca złotych. Wyjątkowo barwne osobniki mogą zaś kosztować choćby 15 tysięcy dolarów, a więc około 56 tysięcy złotych.
Sanktuarium dla zagrożonych żółwi rośnie w siłę. To wciąż za mało
Tak wysokie ceny sprawiają, iż żółwie wymagają szczególnej ochrony. Problem jest na tyle duży, iż liczba okazów ratowanych przez TSA mocno nadwyręża zasoby pozarządowej organizacji. Pracownicy sanktuarium starają się jednak, jak mogą. Poza strażnikami i drutem kolczastym w nocy o bezpieczeństwo zwierząt dbają również psy tropiące. Ich zadaniem jest reagować na choćby najmniejszy szelest bądź zapach budzący jakąkolwiek wątpliwość. Organizacja walczy natomiast z wieloma brakami w kwestii opieki medycznej i wyżywienia. Leki oraz jedzenie są niezwykle kosztowne.
Sprawdź również: Freddie Mercury sięgnął prawdziwych gwiazd. Po śmierci stał się asteroidą. Odkryto ją w 1991
Na rynku choćby nie jesteśmy w stanie znaleźć takiej ilości jedzenia, jaką chcielibyśmy kupić, by adekwatnie karmić te zwierzęta
- wyjaśnia Herilala Randriamahazo, koordynator TSA na Madagaskarze. To duży problem, ponieważ celem organizacji jest wypuszczanie zdrowych i silnych okazów na wolność. Taka opieka trwa zwykle około pięciu lat, by żółw zdążył wykształcić twardą skorupę oraz mógł bronić się przed naturalnymi wrogami. Niestety rozwiązania wprowadzone przez rząd dotyczące nielegalnego handlu nie przyniosły oczekiwanych skutków, dlatego organizacja TSA przez ostatnie lata stale modernizowała swoją siedzibę, by przyjąć jak największą liczbę żółwi.
Dziękuje my, iż przeczytałaś/eś nasz artykuł.Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.