W obliczu rosnącej dyskusji na temat uzależnienia Kanady od zagranicznych produktów rolnych, jeden z rolników z Ontario ma konkretną propozycję: lokalna, całoroczna uprawa wspierana przez sztuczną inteligencję i automatyzację. W 2024 roku aż 92 procent sałaty spożywanej w Kanadzie pochodziło z importu ze Stanów Zjednoczonych.
W szklarni o powierzchni dwóch hektarów w King City, energiczny Jay Willmot — rolnik i przedsiębiorca — dzieli się swoją wizją.
– Od momentu siewu aż po zbiór i pakowanie, nikt nie dotyka tej uprawy – mówi, stojąc przed rzędami młodych roślin sałaty.
Zamiast ludzi, całą pracę wykonują systemy AI i maszyny — w przestrzeni wypełnionej dźwiękiem taśm transportowych, haków i dźwigni, które zastąpiły stajnie jego rodzinnej stadniny. Willmot założył firmę Haven Greens, by stawić czoła kanadyjskiej zimie i długiej liście wyzwań, z jakimi mierzą się rolnicy: od wysokich kosztów pracy po kapryśną pogodę. Nie działa w próżni — rządy federalny i prowincjonalne oferują zachęty dla firm inwestujących w automatyzację.
Niektórzy eksperci apelują jednak o ostrożność, ostrzegając przed możliwymi nieprzewidzianymi konsekwencjami masowego wdrożenia takich technologii.
Nawet bez AI, tradycyjna szklarnia czy farma wertykalna mogłaby rozwiązać problem całorocznej uprawy. Coraz więcej osób wybiera właśnie tę drogę — produkcja szklarniowej sałaty w Kanadzie wzrosła czterokrotnie w ciągu ostatnich dziesięciu lat, jak podaje Statistics Canada.
Willmot przekonuje, iż dzięki automatyzacji i sztucznej inteligencji jest w stanie zmaksymalizować plony i jednocześnie obniżyć koszty pracy — zwykle największy wydatek w produkcji szklarniowej.
Firma korzysta także z energii słonecznej, wody deszczowej i innych „energooszczędnych systemów”, by utrzymać niskie koszty. AI ogranicza również straty wynikające z błędów ludzkich. – Mamy czujniki, które mierzą temperaturę, natężenie światła, poziom wilgotności i ciśnienie. Wszystko w tej szklarni jest zautomatyzowane przez centralny komputer, który zapewnia optymalne warunki wzrostu – dodaje.
Szklarnia produkuje ponad 4000 kilogramów sałaty dziennie. Warzywa trafiają do sprzedaży za pośrednictwem hurtowego terminalu spożywczego w Ontario oraz bezpośrednio do niezależnych sklepów spożywczych.
Celem Willmota jest zapewnienie niezawodnego produktu, który nie musi przebywać tysięcy kilometrów, by trafić na półki sklepowe.
– Miałem dość starej, śliskiej i śmierdzącej sałaty – mówi. Gdy w 2022 roku Kalifornia (główne źródło sałaty dla Ontario) została dotknięta suszą i chorobami, ceny sałaty osiągnęły rekordowy poziom. – Potrzebujemy takich rozwiązań w całym kraju, żeby zbudować lokalne systemy żywnościowe, które będą miały w sobie wrodzoną suwerenność żywnościową, będą przeciwdziałać niedoborom i będą w stanie wykarmić nasze społeczności – argumentuje.
Mimo „dziesiątek milionów dolarów” zainwestowanych w maszyny i technologie AI, Willmot uważa, iż ten model jest rentowny i pozwala utrzymać konkurencyjne ceny detaliczne. To argumentacja, na którą liczą również rządy prowincji i federalny.
Jeszcze zanim napięcia handlowe uwypukliły zależność Kanady od amerykańskich produktów, prowadzono działania na rzecz wsparcia innowacji w rolnictwie, by uczynić kraj bardziej samowystarczalnym.
Na przykład w Ontario w 2021 roku rząd przekazał 547 720 dolarów firmie Great Lakes Greenhouses Inc., działającej w Leamington — uznawanym za „stolicę szklarni Ameryki Północnej” z największym zagęszczeniem takich upraw. Środki miały wesprzeć pilotażowy system AI umożliwiający zdalną uprawę ogórków i bakłażanów, zmniejszając konieczność obecności ludzi — podano w komunikacie prasowym. W Kolumbii Brytyjskiej działa z kolei program dotacji na wdrażanie technologii rolniczych, wspierający m.in. autonomiczne odchwaszczarki, kombajny i sortowniki.
Kanada w dużej mierze polega na zagranicznych pracownikach sezonowych. Według danych Statistics Canada, prawie połowa osób zatrudnionych w rolnictwie w 2022 roku pracowała sezonowo. Willmot wierzy, iż automatyzacja może tę lukę wypełnić. Jednak prof. Kelly Bronson — kanadyjska ekspertka ds. nauki i społeczeństwa — uważa, iż należy dobrze przemyśleć wpływ tej zmiany na migrantów.
– W tej formie zatrudnienia istnieje szereg dylematów etycznych — tacy pracownicy często są nisko wynagradzani i zatrudniani bez odpowiednich zabezpieczeń prawnych – mówi Bronson, która prowadziła badania wśród migrantów pracujących w rolnictwie. – Wielu z nich bardzo polega na tych dochodach. Musimy przemyśleć, jakie będą skutki wypchnięcia z rynku pracy osób już i tak zmarginalizowanych.
Willmot widzi to inaczej: – Dla nas ważne jest, by wspierać ludzi stąd – mówi. – Zdecydowanie wolę dać dobrze płatną pracę ludziom z naszej okolicy. Dziesięć razy na dziesięć. Firma zatrudniła 35 pracowników na pełen etat.
Bronson, która bada rozwój i wpływ technologii w rolnictwie, dostrzega entuzjazm wokół idei suwerenności żywnościowej w kontekście „geopolitycznych wojen celnych”. Ale mimo zastosowania przez firmę paneli słonecznych, wody deszczowej, technologii odzysku emisji i deklaracji osiągnięcia neutralności klimatycznej, apeluje o ostrożność.
Tymczasem w King City Willmot pozostaje przekonany do swojej wizji. Ten rolnik trzeciego pokolenia i z zawodu prawnik, ma świadomość, iż kanadyjscy farmerzy się starzeją, a młodsze pokolenie nie kwapi się, by przejąć po nich schedę. Do 2033 roku aż 40 procent operatorów farm w Kanadzie ma przejść na emeryturę, a dane Statistics Canada pokazują, iż 66 procent z nich nie ma planu sukcesji. – Chcemy pokazać młodym ludziom, iż w rolnictwie dzieją się naprawdę interesujące rzeczy. Potrzebujemy więcej ludzi, którzy będą uprawiać żywność dla Kanady – podkreśla.