Rządowa Agencja Rezerw Strategicznych (RARS) ogłosiła przetarg na sprzedaż 1000 ton masła z państwowych rezerw. To odpowiedź na dramatyczny wzrost cen tego produktu w sklepach, gdzie za kostkę trzeba już płacić choćby 10 złotych.
Fot. Warszawa w Pigułce
„Aby ustabilizować sytuację na rynku, Rządowa Agencja Rezerw Strategicznych ogłosiła przetarg na sprzedaż dużych ilości masła” – poinformowało Centrum Informacyjne Rządu. Masło z rezerw będzie sprzedawane w 25-kilogramowych blokach, a cena wywoławcza wyniesie 28,38 złotych za kilogram (bez VAT). Otwarcie ofert zaplanowano na 19 grudnia 2024 roku.
Zakładając, iż będzie to rzeczywiście 1000 ton, rządowi uda się wypuścić na rynek 5 mln kostek po 200 gram. Nie wiadomo jednak czy to wystarczy, by choć by na chwilę uspokoić ceny masła. Kancelaria Premiera podkreśla, iż sprzedawane masło pochodzi z rezerw żywnościowych, które są utrzymywane „aby zachować ciągłość dostaw niezbędnych do funkcjonowania gospodarki i zaspokojenia podstawowych potrzeb obywateli”.
Sprawa wzbudziła tak duże zainteresowanie, iż głos zabrała choćby Joanna Tyrowicz z Rady Polityki Pieniężnej. „Od tygodnia nie gasną pytania o… masło. Serio. Dzwonią wszyscy i proszą o komentarz” – napisała na LinkedIn. Przy okazji zwróciła uwagę na szerszy problem inflacji w Polsce, która od 2019 roku przekroczyła już 30 procent. W regionie gorszy wynik mają tylko Węgry, podczas gdy w głównych gospodarkach świata inflacja nie przekroczyła 10 procent.
KOMUNIKAT | W ostatnim czasie na rynkach światowych znacznie wzrosła cena masła, co jest przede wszystkim efektem niedoboru mleka. Sytuacja ta dotknęła także Polskę. Aby ustabilizować sytuację na rynku, Rządowa Agencja Rezerw Strategicznych ogłosiła przetarg na sprzedaż dużych… pic.twitter.com/vHzggciL7J
— Centrum Informacyjne Rządu (@KPRM_CIR) December 17, 2024
Masło wciąż rośnie, eksperci nie widzą powodu, by było taniej
O komentarz ekspercki zapytała agencja MondayNews. Specjaliści tłumaczą, iż silny wzrost cen masła jest efektem sytuacji na rynku mleczarskim. Produkcja okazała się niższa od oczekiwań, szczególnie w krajach Unii Europejskiej, ale również w Nowej Zelandii, Stanach Zjednoczonych i Australii. Cena skupu mleka wzrosła w październiku do 220 zł za hektolitr, co oznacza wzrost o 10% w ciągu dwóch miesięcy. – Przetwórcy skupili się bardziej na produkcji alternatywnych przetworów mlecznych, np. mleka odtłuszczonego czy sera, a mniej na maśle – podkreśla Marcin Luziński, ekonomista z Santander Bank Polska.
Ekspert dodaje, iż na sytuację wpływa również niewielki popyt ze strony Chin. – Gdyby tam doszło do ożywienia koniunktury, to ceny masła mogłyby rosnąć jeszcze szybciej. W przeszłości obserwowano już podobną sytuację, kiedy gwałtowny wzrost cen sprawił, iż konsumenci ograniczyli zakupy masła na rzecz tłuszczów roślinnych. Ekspert przewiduje, iż choć masło może jeszcze podrożeć, to potencjał dalszych wzrostów jest ograniczony, zwłaszcza przy niskich cenach tłuszczów roślinnych.
Dr Mariusz Dziwulski z PKO Banku Polskiego zauważa, iż masło jest jednym z najszybciej drożejących produktów spożywczych. – Według GUS, ceny konsumpcyjne tego produktu w październiku zwiększyły się o blisko 22% rdr. Ekspert tłumaczy, iż na sytuację wpłynęło kilka czynników. – III kwartał 2024 roku przyniósł spadek dostaw mleka również w UE. Nastąpiła też zmiana struktury produkcji wyrobów mlecznych. Z uwagi na ponadprzeciętne spadki cen masła w II połowie 2023 roku, jego produkcja w UE zmalała na rzecz wzrostu produkcji innych artykułów. Według danych KE, w tym roku była niższa o 2,2% rdr. Wówczas np. produkcja serów zwiększyła się o 2,8% rdr – mówi ekspert z Departamentu Analiz Ekonomicznych PKO BP.
Marcin Luziński podkreśla, iż brak jest przesłanek do gwałtownego spadku cen masła w sklepach. – W minionych miesiącach obserwowaliśmy wzrosty o ok. 4-5% rdr. Inne wskaźniki cenowe, np. inflacja CPI albo ceny skupu produktów rolnych nie wskazały na taką zmianę. Zdaniem eksperta, spowolnienie tempa wzrostu cen wynikało z tymczasowych czynników, takich jak efekt statystyczny. – W kolejnych miesiącach wrócimy do liczb obserwowanych we wcześniejszych miesiącach.