Nie potrafimy zdefiniować roli łowiectwa w XXI wieku, a jednocześnie gubimy etos i tożsamość, który budowało wiele pokoleń myśliwych.
Zdecydowana większość polskich myśliwych traktuje polowanie jak „wakacje od cywilizacji”. Kilkanaście razy w roku znajdując czas, aby odpocząć i coś upolować. Rozwiązywanie problemów pozostawia PZŁ i „tym na górze”, dla których największym marzeniem jest przyszycie do munduru złotych patek.
Dyskutujemy w naszym środowisku o szkodach, pilnowaniu kukurydzy, kłusownictwie, czy wiecznych konfliktach wewnętrznych, których w naszych szeregach nie brakuje. Wizja? Strategia? Przyszłość łowiectwa? Nikogo nie interesują takie tematy…
Transformacja łowiectwa
Analizę sytuacji zacznijmy od początku lat 90 ubiegłego wieku., kiedy nad łowiectwem zawisło widmo komercjalizacji. Część nowej „solidarnościowej” elity politycznej zapałała ochotą, by zlikwidować PZŁ i całkowicie zmienić organizację łowiectwa.
Ten atak zdołaliśmy odeprzeć. W 1995 roku Sejm przegłosował nową ustawę, a nasze środowisko odetchnęło. Przez kolejne dekady budowaliśmy pozycję związku. Niezależnie jaka partia rządziła Polski Związek Łowiecki skutecznie potrafił dbać o nasze interesy.
W 2015 roku po raz pierwszy w historii władzę sprawowała jedna partia. Jarosław Kaczyński – który nie lubił myśliwych – po dwóch latach odsuwa na boczny tor profesora Jana Szyszkę. Jedynego polityka w szeregach PiS, który miał odwagę bronić myśliwych i leśników. Przeciwnicy łowiectwa, natychmiast to wykorzystują i przekonują prezesa do wprowadzenia dewastujących zmian w prawie łowieckim.
Efekt? Myśliwi stracili prawo zabierania dzieci na polowania, możliwość szkolenia psów myśliwskich, a Polski Związek Łowiecki stał się polityczną przybudówką Solidarnej Polski. Partyjni nominaci w ekspresowym tempie zniszczyli całą strukturę związku. To była przemyślana „egzekucja”, po której w kolejnym kroku „miłośnicy kotów” mieli wprowadzić zakaz polowania!
Wizja łowiectwa
Wielokrotnie w swoich tekstach pisałem o pilnej potrzebie zbudowania spójnej strategii działania. Taki dokument powstał, ale mam wrażenie, iż przeczytała go bardzo wąska grupa działaczy…
Dyskutując ostatnio z moimi czytelnikami o różnicy pomiędzy redukowaniem a polowaniem, uderzyło mnie jedno. Jako myśliwi, nie mamy kompletnie żadnej wizji łowiectwa. Nie ma idei, pod którą większość myśliwych nie tylko by się podpisała, ale również była gotowa działać.
Moim zdaniem, aby łowiectwo mogło być dalej ważnym elementem w zarządzaniu środowiskiem, musimy zdefiniować zagrożenia i wyznaczyć jasny kierunek działania. W teorii mamy wiedzę o zasobach przyrodniczych, w sposób zrównoważony z nich korzystamy, gromadzimy dane… Ale nie potrafimy tego przekazać społeczeństwu, które z pewnością nie postrzega już w myśliwych strażników przyrody chroniących zwierzynę i siedliska.
Gubimy etos i tożsamość
Naszym wielkim atutem była kultura – czyli szeroki zbiór wiedzy, wartości i praktyk przekazywanych z pokolenia na pokolenie – którą niestety coraz mniejsza część myśliwych chce zachować. Choć wszyscy widzimy, iż nasze tradycje wywodzące się z etosu rycerskiego, dziedzictwo kulinarne, kynologia, muzyka myśliwska – budzi zainteresowanie i szacunek w społeczeństwie.
Naszą kulturę budowała przez wieki arystokracja i ziemiaństwo, które widziały w polowaniu szlachetną sztukę. To ta elita intelektualna Europy inicjowała i finansowała badania oraz działania na rzecz szeroko rozumianej ochrony przyrody, co wprost przekładało się na akceptację społeczną.
Jednak przez ostatnie lata cały ten nasz etos i tożsamość zgubiliśmy. Nie chcę pisać dlaczego i gdzie, ponieważ to temat na oddzielny artykuł. Moim zdaniem to była nasza „zbroja”, która chroniła nas przed wrogami. Dzisiaj stoimy kompletnie nadzy w gumofilcach, a grupka zielonych ekstremistów opluwa siedem milionów europejskich myśliwych!
Widmo upadku łowiectwa
Nie umiemy się bronić choć w każdym europejskim kraju myśliwi mają swoje organizacje. Utrzymujemy i finansujemy od prawie 50 lat FACE (Europejską Federację Stowarzyszeń na rzecz Łowiectwa i Ochrony Przyrody), a nie mamy ani jednego ogólnoeuropejskiego projektu, który pokazałby, iż myśliwi w XXI wieku aktywnie i skutecznie chronią przyrodę. Kompletnie NIC!
Amerykanie, którzy nie mają tak bogatej kultury łowieckiej, przez ostatnie 100 lat stworzyli bardzo efektywny system ochrony przyrody – finansowany przez myśliwych i wędkarzy. Uratowali wiele zagrożonych gatunków – promując zdobywanie trofeów. Skutecznie chronią m.in. kaczki na całym kontynencie, wykupując i przywracając setki tysięcy hektarów terenów wodno-błotnych. Tam polowanie łączy się z ochroną zwierzyny!
.
Europejczycy w takim porównaniu wypadają żałośnie. Dzisiaj potomkowie traperów mogą być dla nas wzorem do naśladowania – zarówno pod względem podejścia do ochrony przyrody, ale przede wszystkim etycznego polowania.
Więcej niż pasja
Przeglądając europejskie portale, dostrzegam pewną zależność. Im mniejsze społeczne poparcie dla łowiectwa, tym myśliwi mają głupsze pomysły, aby odwrócić negatywne trendy…
Nie mamy pomysłu na realne działania i przechodzimy do obrony. Ciągle się wycofujemy i ustępujemy pod naporem organizacji antyłowieckich. To najgorsza z możliwych strategii, ponieważ będzie wyłącznie napędzać do działania naszych przeciwników. Będziemy się cofać, aż zostaniemy przez tych ekstremistów zepchnięci w przepaść…
Moim zdaniem, jeżeli coś musimy odbudować – to NIE społeczną akceptację – tylko tożsamość europejskiego myśliwego ukształtowaną przez naszą historię, kulturę, prawo i współczesne wyzwania. Polowanie w Europie to znacznie więcej niż tylko hobby, czy sposób spędzania wolnego czasu. To połączenie związku z naturą z odpowiedzialnością za środowisko przy jednoczesnym przywiązaniu do wielowiekowej tradycji.
Myśliwi w Europie powinni być ponownie postrzegani jako odpowiedzialni zarządcy, a nie tylko użytkownicy czerpiący korzyści. Musimy pokazać, iż umiemy skutecznie kontrolować populację zwierząt, chronić siedliska, monitorować środowisko, a tym samym dostarczać społeczeństwu prawdziwej wiedzy, która będzie ośmieszać wegańskie bajki o uczłowieczonych zwierzętach mających swoje rodziny i plany na przyszłość.
W obliczu rosnącego oderwania się społeczeństwa od natury, europejski myśliwy – moim zdaniem – nie staje dzisiaj przed wyzwaniem poprawy swojego wizerunku, ale właściwego komunikowania wartości, jakie wnosimy do europejskiej kultury! jeżeli nie pokażemy kim jesteśmy, zielona bolszewia zrobi to za nas, a politycy pod naporem mediów będą wprowadzać kolejne zakazy.