Psia pogoda czy pogoda pod psem
1
Spece od meteorologii i zmian klimatu właśnie niedawno ogłosili, iż choć klimat się nam ociepla, to, paradoksalnie, z roku na rok odnotowują oni, iż dwa kolejne wiosenne miesiące, kwiecień i maj, zachowują się dokładnie odwrotnie. Z roku na rok średnia temperatura w kwietniu i maju spada i to wyraźnie. Nie dość tego, zwykle towarzyszy temu pogoda pod psem. Jak mówił jeden z towarzyszy wspinaczek w górach, ciemno, zimno i do domu daleko. Z tym ostatnim trudno orzec, bo zależy gdzie kogo poniosło, ale iż zimno, ciemno, a czasem wietrznie, dyskutować specjalnie nie ma co. Szczególnie majowa pogoda wydaje się być ostatnimi laty wyjątkowo często psia. I żadna w tym wina psa, jakby to wynikało z powiedzenia.
2
Czy pogoda ma wpływ na wyniki wyborów Prezydenta RP lub wyborów do Sejmu i Senatu RP, nie wiadomo. Jednak wybory Prezydenta RP, które odbywały się w umiłowanej Rzeczpospolitej w maju, zwykle niosły ze sobą poważną zmianę dotychczasowego układu sił na scenie politycznej. Piłsudski i Mościcki wygrali wybory na Prezydenta RP przed wojną, Kaczyński oraz Duda po wojnie, a wszyscy oni zostali wybrani na swój urząd w wyborach majowych. Czy fakt, iż Piłsudski objął swój urząd w konsekwencji zamachu majowego, ma tu jakieś znaczenie, nie wiem. Nie wiem też, czy tamtego maja pogoda był pod psem, jednak w tym roku pogoda nas nie rozpieszcza, a wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, iż obojętnie jak się tegoroczne wybory zakończą, to jak nic przegrana strona zrobi z tego aferę, a może i choćby posunie się dalej. Może choćby spuści psy ze smyczy, by wygranego pogonić, albo przynajmniej pokąsać.
3
Nie wiem czym sobie pies zasłużył na to, iż stał się symbolem złej pogody, jednak wiem, iż majowe wybory mogą kandydować do tego, by zapisały się w naszej historii jako wybory trudnych wyborów. Ten felieton nie jest o tym, który z dwóch kandydatów na urząd Prezydenta RP jest lepszy i na kogo należy głosować w wyborach w 2025 roku. Ten felieton jest o tym, iż dokonywanie trudnych wyborów, choćby nie wiem jak trudne było, jest przywilejem i obowiązkiem zarazem. I każdy, w swoim własnym sumieniu i w swoim własnym przekonaniu, winien takiego wyboru dokonać. Wte lub wewte, jak mawiał klasyk, bo trzeba iść do przodu i nijak nazad się nie da. Jak bowiem mówi popularne przysłowie, jeżeli nie pójdziemy na wybory, choćby pies z kulawą nogą o tym nie wspomni, jeżeli jednak pójdziemy, to przynajmniej będziemy mogli powiedzieć nie odpowiadamy za fakt i ż Rzeczpospolita zejdzie na psy, bo myśmy na innego kandydata głosowali. Na którego? No wiadomo, na tego co nie wygrał. Jedynie dzisiaj, gdy piszę ten felieton, odpowiedź na to pytanie wydaje się być równie trudna jak wynik rzutu monetą, gdzie prawdopodobieństwo konkretnego wyniku wynosi dokładnie jedna druga.
4
Kiedy już opadnie kurz wyborczych kampanii, kiedy będzie wiadomo kto wygrał, a kto przegrał, choć nie będzie wiadomo dlaczego, wtedy jedno się zmieni na pewno. Na pewno zmieni się pogoda. Wszystko dlatego, iż już niedługo po wyborach od 22 czerwca do 23 sierpnia, nasza gwiazda, obdarzająca nas ciepłem i światłem, będzie znajdowała się w gwiazdozbiorze Wielkiego Psa i przez sześć kolejnych tygodni doświadczymy przysłowiowego „morderczego upału”, czyli kanikuły, albo inaczej mówiąc psiej pogody. I w tym przypadku, psia pogoda nie ma żadnego związku z tym, co wszyscy rozumiemy pod określeniem „pogoda pod psem”. Pogoda pod psem ma bowiem związek z etymologią wyrazu kanikuła wywodzącego się z łaciny. W języku łacińskim słowem canicula (dosłownie „suczka”, czyli zdrobnienie od canis „pies, suka”), starożytni Rzymianie nazywali najjaśniejszą gwiazdę w konstelacji Wielkiego Psa, czyli Syriusza, sprawcę przywołanych lipcowych i sierpniowych upałów. I tak długo, jak nasze słońce znajduje się w tej konstelacji, my i wszystko na tym łez padole znajduje się niejako „pod Psem”. Owszem, czasem, psia pogoda panuje również wtedy, gdy pogoda jest pod psem czyli w czasie kanikuły, to jednak jeszcze nie dowód, iż jedno z drugim ma jakiś bezpośredni związek.
5
Komu jaka pogoda przypadnie po wyborach, nie wiadomo. Jednym psia, innym pod psem. Jakby jednak nie patrzeć, znowu pies będzie w tym wszystkim pogrzebany i koniec końców ktoś tu zejdzie na psy, komentując wynik wyborów mówiąc by „Pies im mordę lizał”, choć nie do końca będzie wiadomo, czy ten komunikat będzie skierowany do konkurentów, czy do wyborców, na których przegrani się zawiedli. Wygrany zrewanżuje się przegranemu środowisku komentującemu wynik wyborów zwyczajowym „Psy szczekają, a karawana jedzie dalej”. I tylko prawdziwy pies, Bogu ducha winny, nigdy się nie dowie, iż miał wpływ i jak wielki na wynik wyborów Prezydenta RP. Wszak to, iż miał, nie podlegać będzie dyskusji. I mógłbym długo tak cytować kolejne polskie przysłowia, w których bohaterem jest pies, gdyby nie fakt, iż wyniku wyborów to i tak nie zmieni.
6
Gdy piszę ten felieton, kot się patrzy na mnie takim wzrokiem, jakby chciał zapytać, czy czasem nie planujemy adoptować jakiegoś psa. Szczególnie, iż on, wiadomo, za psami nie przepada. Staram się go uspokoić, tłumacząc, iż tak radykalnej zmiany nie planujemy. Co innego wyborcy. Ci mogą zafundować Rzeczpospolitej zmianę zasadniczą. Czy po tej zmianie użyjemy jak przysłowiowy pies w studni? Nie wiadomo. Jedyne, co się potwierdzi, to fakt, iż podzieleni, tak samo jak społeczeństwo, politycy, choć dalej będą żyli jak pies z kotem, to krzywdy sobie nawzajem nie zrobią. Jedynie my, wyborcy, odczujemy skutki tego, co zostało podczas kampanii wyborczej wyszczekane i nieodszczekane. Politycy bowiem należą do tego samego stada. Stada polityków. A jak mówi mądre przysłowie: Gdy się swoje psy kąsają to się i pogodzą; mówiąc zaś inaczej, choć szczekać będą, to sobie wzajem krzywdy nie zrobią. Gdybym miał psa, wyprowadziłby mnie w niedzielę na spacer. Może wtedy zahaczyłbym o urnę, bo ze zdrowiem słabo i to mogą być moje ostatnie wybory Prezydenta RP. Jednak mam kota, a ten wychodzi jedynie na balkon. Z urną do mnie nie przyjdą, na korespondencyjne się nie zapisałem, pełnomocnikowi nie ufam – wiadomo, żona głosuje zawsze inaczej niż mąż, głosowanie przez Internet jeszcze u nas niedostępne. Nic tylko zdać się na mądrość tych, co jednak zagłosują. A jeżeli choćby wynik ich wyboru nie będzie po mojej myśli, przyjdzie się z tym pogodzić, z nadzieją, iż w lepszym zdrowiu dożyję do następnych, a pogoda majowa będzie lepsza.
Bydgoszcz, 30 maja 2025 r.,
© Wojciech Majkowski