On nie jest taki, jak myśleliście…

1 dzień temu

On nie jest taki, jak myśleliście…

– Mama i tata przyjadą w weekend – powiedziała Kinga, starając się, by brzmiało to naturalnie. – Bardzo chcą cię poznać.

Kamil, który w tej chwili smarował wiśniową konfiturą kromkę chleba, zastygł. Powoli odłożył nóż.

– Świetnie – odparł, wymuszając uśmiech. – Ja też się cieszę. Naprawdę.

Ale Kinga znała go zbyt dobrze. Od razu zauważyła, jak spięły się jego ramiona, jak unikał jej wzroku.

– Kamilek, wszystko będzie dobrze. Na pewno cię polubią – powiedziała łagodnie, biorąc go za rękę.

Uśmiechnął się, ale w jego oczach widać było niepokój.

– Kinga, twoi rodzice to wykształceni, kulturalni ludzie… A ja? Spójrz tylko: broda, tatuaże, kolczyk w uchu. Dla nich będę koszmarem.

– Dla mnie jesteś najwspanialszym człowiekiem na świecie – odparła spokojnie. – I oni to zobaczą. Zobaczysz.

Następny tydzień minął w wirze przygotowań. Kinga sprzątała mieszkanie, przeglądała ulubione przepisy rodziców i na nowo układała serwetki. Kamil pomagał w milczeniu: wieszał nowe zasłony, kupił świeże kwiaty, ale każdego wieczoru wychodził na balkon i palił papierosa, pogrążony w swoich myślach.

Wreszcie nadszedł ten dzień. Kinga nerwowo poprawiała obrus, kolejny raz przesuwając sztućce. Kamil, ubrany w białą koszulę z podwiniętymi rękawami, stał przed lustrem i gładził włosy.

Zadzwonił domofon.

– Otworzę – powiedział i wyszedł do przedpokoju.

Za drzwiami stali jej rodzice – Janina i Marian. Matka spojrzała na Kamila szeroko otwartymi oczami, jakby ujrzała ducha. Ojciec zmarszczył brwi, spoglądając na jego wytatuowane dłonie i kolczyk.

– Witam – odezwał się spokojnie Kamil, wyciągając rękę. – Jestem Kamil. Miło mi państwa poznać.

Ojciec po chwili wahania uścisnął dłoń, skinąwszy głową. Janina, wyczuwając napięcie, pierwsza przełamała milczenie:

– No to chodźmy. Kinga pewnie już na nas czeka?

Kinga wyjrzała z kuchni z wymuszonym uśmiechem. Uściskała rodziców, po czym wzięła Kamila za rękę i zaprowadziła ich do środka.

Kolację mijali w ciszy. Matka przyglądała się Kamilowi, jakby próbowała rozgryźć zagadkę. Ojciec zadawał krótkie, konkretne pytania. Kim pracuje? Od kiedy się znają? Gdzie mieszkają jego rodzice?

Gdy Kamil wspomniał, iż jest weterynarzem, Janina uniosła brew:

– Weterynarz? Ciekawe. Po tobie bym nie powiedziała.

Skinął tylko głową:

– Często to słyszę. Ale tatuaże to nie diagnoza.

Nastąpiła chwila ciszy, którą przerwał ojciec:

– Dlaczego akurat zwierzęta?

Kamil wziął głęboki oddech:

– Jako dziecko znalazłem potrąconego psa. Był bliski śmierci. Razem z mamą zawieźliśmy go do kliniki. Wtedy pierwszy raz zobaczyłem, jak lekarz walczy o życie pacjenta, który nie może choćby zapłakać… Zrozumiałem, iż chcę robić to samo.

Marian niespodziewanie złagodniał. Zaczął wypytywać o różne przypadki z pracy, a choćby opowiedział, jak kiedyś wyciągał kota z kanalizacji.

Pod koniec wieczoru atmosfera stała się znacznie lżejsza. Kamil opowiadał, jak zwierzęta wyczuwają życzliwość, jak godzinami opiekuje się maluchami, które inni uznali za stracone.

Gdy rodzice wychodzili, Janina nagle przytuliła Kamila.

– Dziękuję ci za twoją szczerość – szepnęła. – Byłam… w błędzie.

Marian uścisnął mu dłoń mocniej niż przedtem:

– Dbaj o moją córkę. Jest dla nas wyjątkowa.

Gdy drzwi się zamknęły, Kamil odetchnął z ulgą:

– Myślałem, iż twoja mama zacznie się żegnać i kropić mnie wodą święconą.

Kinga roześmiała się i przytuliła do niego:

– A ja wiedziałam, iż cię pokochają. Bo jesteś najlepszy.

Stali w ciszy, trzymając się blisko, a na parapecie spokojnie spała rudawa kotka – ta sama, którą Kamil kiedyś uratował.

– A jednak… życie potrafi być dziwne – szepnął. – Gdyby nie ty i nie to maleństwo, może nigdy byśmy się choćby nie spotkali…

– Teraz mamy piękną historię dla naszych dzieci – uśmiechnęła się Kinga.

– I rodziców, którzy mnie nie wygnali – dodał.

Oboje się zaśmiali – lekko, szczerze, zrozumiawszy, iż prawdziwe szczęście to być przyjętym takim, jakim się jest.

Idź do oryginalnego materiału