– Tydzień temu nie pojechałam na przyjęcie urodzinowe teściowej. Nie z lenistwa, nie z przekory – miałam bardzo istotny powód, ale ona wciąż nie rozumie, jak istotne dla mnie było zostać wtedy z moim psem – mówi pani Agata z Opola.
Dla jednych zwierzę to tylko towarzysz, dla innych – członek rodziny. Gdy ktoś bierze psa pod swój dach, bierze też odpowiedzialność za jego życie i zdrowie. I właśnie na tym tle powstał konflikt między Agatą a jej teściową, panią Haliną.
Halina uważa, iż synowa powinna była zostawić „swojego pupila” samego w domu i pojawić się u niej na uroczystości. Nie interesowało jej, iż Agata była wtedy w ogromnym stresie i bała się o życie psa. – Mieszkamy z mężem ponad godzinę drogi od teściowej. Już i tak nasze relacje nie należą do najcieplejszych – opowiada Agata.
Halina to osoba dominująca, przekonana o swojej nieomylności. Przez lata próbowała dyktować Agacie i swojemu synowi, Marcinowi, jak mają żyć. Już sam fakt, iż Marcin ożenił się bez jej zgody, był dla niej ciosem. Zawsze powtarzała, iż jest zbyt młody na ślub, a Agata nie jest „tą odpowiednią”.
Każdego roku na urodziny Haliny odbywa się cała „operacja”: tydzień wcześniej trzeba przywieźć produkty, dzień przed – gotować. A dokładniej: to Agata miała robić wszystko sama, podczas gdy teściowa chodziła po domu i wydawała polecenia.
W tym roku sytuacja była inna. Kilka dni przed imprezą ukochany pies Agaty, 13-letni Maks, nagle zachorował. Weterynarz zlecił codzienne kroplówki, dwa razy dziennie, przez minimum tydzień. – Maks nie jest już młody, bardzo się o niego bałam. Wzięłam urlop, żeby móc być z nim w domu – tłumaczy kobieta.
Marcin również był zatroskany, ale ktoś musiał pojechać do mamy, zorganizować produkty i wytłumaczyć sytuację. Ustalili więc, iż on sam pojedzie do Haliny, a Agata zadzwoni z życzeniami. – Zadzwoniłam rano, złożyłam życzenia i przeprosiłam, iż nie mogę przyjechać. Myślałam, iż okaże trochę zrozumienia – mówi.
Dwa dni później teściowa zadzwoniła… nie po to, by zapytać o zdrowie psa, ale żeby zażądać przeprosin. – Usłyszałam, iż jestem bezczelna i iż bardziej kocham psa niż rodzinę – relacjonuje Agata. – Ale ona nie rozumie, iż Maks jest ze mną dłużej niż mój mąż. Jestem dla niego całym światem i to mój obowiązek, by mu pomóc.
Od tamtej pory Halina się nie odzywa. Nie zaprasza, nie odbiera telefonów, nie chce mieć kontaktu z Agatą. – Sama już nie wiem, czy się martwić, czy odetchnąć – przyznaje kobieta. – Smutno mi, iż mąż jest między młotem a kowadłem, ale czułam, iż postąpiłam słusznie.
Komentarz redakcji:
Trudno dojść do porozumienia z kimś, kto nie dzieli naszych wartości. Dla wielu osób zwierzę to tylko dodatek, ale dla innych – najwierniejszy przyjaciel. Agata nie wybrała wygody, ale obowiązek. I choć jej zachowanie mogło zostać źle odebrane przez otoczenie, sumienie ma czyste. Czasem lepiej być wiernym sobie niż próbować przypodobać się wszystkim. Nie każdy konflikt musi zostać rozwiązany, nie każdą relację warto utrzymywać za wszelką cenę.