Historia Dżoka z Krakowa każdego wzrusza do łez. Miesiącami czekał na ukochanego opiekuna

5 dni temu
Pies o imieniu Dżok jest dowodem na to, iż psia miłość oraz wierność nie zna granic. Niezwykły czworonóg został okrzyknięty "polskim Hachiko" i doczekał się choćby własnego pomnika zdobiącego Bulwar Czerwieński w Krakowie. Niestety ta historia nie ma ani szczęśliwego początku, ani końca. Jednak mimo upływu lat, wciąż nie daje o sobie zapomnieć.
Pies od wieków jest symbolem wierności. Na przestrzeni lat powstało wiele filmów, powieści czy innych dzieł sztuki dotyczących bezgranicznej miłości pomiędzy zwierzęciem a człowiekiem. Choć takie historie to prawdziwe wyciskacze łez, nie wszystkie są jedynie efektem reżyserskiej czy pisarskiej wyobraźni. Niektóre z nich wydarzyły się naprawdę, pokazując nam, iż psia lojalność i oddanie nie ma sobie równych.


REKLAMA


Zobacz wideo Prezydent Argentyny, Javier Milei, cieszy się wsparciem niekonwencjonalnych doradców


Jego właściciel nagle zasłabł. Dżok postanowił na niego zaczekać
W samym sercu Krakowa, nieopodal mostu Grunwaldzkiego, stoi dziś niezwykły pomnik psa. Przedstawia lokalnego bohatera o imieniu Dżok objętego przez dłonie. Choć jego historia porusza do teraz, swój początek miała w październiku 1990 roku. Wówczas czworonóg spacerował w pobliżu ronda Grunwaldzkiego wraz ze swoim właścicielem. Niespodziewanie starszy mężczyzna złapał się za serce i upadł. Wokół niego zgromadzili się ludzie, a na miejsce wezwano pogotowie. Reanimacja nie przyniosła oczekiwanych rezultatów. Stwierdzono zawał serca, a ukochany towarzysz Dżoka zmarł w drodze do szpitala. Pies ruszył za karetką, ale nie zdołał dogonić pojazdu. Wrócił więc w miejsce, w którym zakończył się ich spacer i po prostu czekał. Miał nadzieję, iż jego właściciel niedługo po niego wróci. Tak się jednak nie stało.


Dżok przez rok czekał na swojego właściciela. W końcu dał sobie drugą szansę i znów się zawiódł
Pies kręcił się zdezorientowany w pobliżu ronda i początkowo nikt nie zwracał na niego uwagi. Z czasem zaczął być przeganiany przez kierowców oraz przechodniów, jednak Dżok nie miał zamiaru opuszczać miejsca, w którym rozstał się ze swoim opiekunem. Niektórzy choćby próbowali go złapać, ale jego zwinność nie dawała im żadnych szans. Ostatecznie wybrał sobie odpowiednie miejsce - na samym środku skrzyżowania - i dalej czekał. Mijały kolejne dni i z czasem udało mu się zdobyć sympatię okolicznych mieszkańców. Ludzie zaczęli go dokarmiać, a choćby wezwali do pomocy pracowników schroniska. Dżok jednak nie odpuszczał. Nie przeszkadzała mu choćby kapryśna pogoda - jego lojalność wobec właściciela oraz nadzieja na jego powrót były silniejsze od ulewnego deszczu czy burzy z piorunami.
Sprawdź również: Najstarsze zwierzę w Europie mieszka w Polsce. Aligatorzyca Marta nienawidzi samców
Choć przyjmował pożywienie od obcych, nikomu nie ufał. Unikał ludzi, aż do momentu, gdy wraz ze swoim psem Kajtkiem odwiedziła go pani Maria. Dżok zaprzyjaźnił się z jej czworonogiem, a później również z kobietą. Po prawie roku oczekiwania na swojego właściciela dał sobie szansę na nowy dom. Niestety jego szczęście znów nie trwało długo. Po kilku latach pani Maria zmarła, a oba jej psy trafiły do schroniska dla zwierząt. Kajtek znalazł nowych opiekunów, natomiast Dżok wybrał inną drogę. Wykopał dziurę pod ogrodzeniem i uciekł. Kilka dni później znaleziono jego ciało przy torach kolejowych - zginął potrącony przez pociąg. Ta historia niezwykle przypomina to, co spotkało słynnego Hachiko, który przez blisko 10 lat pojawiał się na stacji kolejowej Shibuya w Tokio i czekał na właściciela. On także nigdy nie wrócił. Na podstawie tej opowieści nakręcono choćby film "Mój przyjaciel Hachiko". Dżok również został doceniony. Doczekał się własnego pomnika, który powstał w 2001 roku z inicjatywy mieszkańców Krakowa. Autorem rzeźby będącej symbolem oddania, miłości i zaufania jest prof. Bronisław Chromy.


Dziękuje my, iż przeczytałaś/eś nasz artykuł.Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Idź do oryginalnego materiału