Gm. Tarnawatka: Mógł tej walki nie przeżyć. Uratowali go dobrzy ludzie

1 dzień temu
W poprzednią niedzielę (6 kwietnia) spacerowicze zauważyli w lesie leśnictwa Pańków dużego ptaka, który zachowywał się nienaturalnie spokojnie i nie uciekał na ich widok. Zaniepokojeni poinformowali leśnictwo. Reakcja była natychmiastowa.Ludzie uratowali drapieżnikaNa miejsce udali się specjalistka Służby Leśnej ds. ochrony przyrody Daria Łata oraz zastępca nadleśniczego Marek Słotwiński.Tajemniczym „ptaszyskiem” okazał się dorodny bielik (Haliaeetus albicilla) – największy ptak drapieżny w Polsce. Niestety, jego stan nie pozwalał mu na samodzielny lot. Istniały obawy, iż mógł paść ofiarą nielegalnego podkładania zatrutej padliny, co w tym okresie roku bywa częstym zagrożeniem dla ptaków drapieżnych. W ubiegłym miesiącu pisaliśmy o procederze wykładania zatrutej padliny, przez co w gminie Ulhówek zatruł się bielik (artykuł pt. Gm. Ulhówek: Ktoś wyłożył zatrutą padlinę, bo chciał się pozbyć lisa. Otruł się też bielik.Bielik został tego samego dnia przetransportowany do Stowarzyszenia Leśne Przytulisko – Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Zwierząt w Skrzynicach Drugich. O całej sytuacji poinformowano również Regionalną Dyrekcję Ochrony Środowiska w Lublinie.Ptakiem zajęli się specjaliści, którzy każdego dnia ratują dzikie zwierzęta. Okazało się, iż bielik z trucizną się nie zetknął. Był w tak złym stanie po walce z innym bielikiem. W tym okresie ptaki toczą walki, by ustalić swoje terytorium. Jak opowiada Lena Grusiecka z Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Zwierząt w Skrzynicach Drugich, bieliki atakują się w powietrzu, sczepiają się szponami w locie i z góry uderzają o ziemię. Bywa, iż choćby przez kilka godzin nie odpuszczają i trzymają się zawzięcie. Słabsze ptaki umierają w takich walkach.PRZECZYTAJ: Zwierzyniec: Roztoczański Park Narodowy o wilkach i rysiach. Nowa monografiaWraca do sił– Przy przyziemieniu siła uderzenia jest ogromna. Stąd biorą się urazy. Szpony w locie trafiają też czasem w głowę czy skrzydło. W tym przypadku musiały trafić w skrzydło, bo bielik, który do nas trafił, ma potężnego krwiaka na skrzydle i ranę. Dlatego nie mógł latać. Był też osłabiony i wycieńczony. Osłabienie występuje szybko, pogoda też ma na to wpływ – mówi Lena Grusiecka.W piątek (11 kwietnia) ptak miał przyjąć ostatnią dawkę leku. Jak nas poinformowano w środę, 9 kwietnia, czuł się znacznie lepiej. Bez problemu przyjmował pokarm.– Myślę, iż jeszcze z tydzień u nas zostanie. Czekamy, aż rana się zagoi. Przeniesiemy go do woliery, gdzie będzie mógł poćwiczyć latanie. Gdy będzie sprawny, przewieziemy go w miejsce, w którym bytował, i wypuścimy na wolność. Chcemy to zrobić jak najszybciej, ponieważ prawdopodobnie jest to osobnik z pary lęgowej. Więc ta druga połówka będzie go potrzebowała – dodaje Lena Grusiecka.Przed wypuszczeniem bielik zostanie zaobrączkowany.
Idź do oryginalnego materiału