Dla wnuka, pomimo oszustwa

3 tygodni temu

— Chciałam tylko pomóc dzieciom, pobawić się z wnuczkiem. Wiedziałam, iż im ciężko z kasą, więc pozwoliłam synowej iść do pracy — westchnęła z goryczą Elżbieta Stanisławowa.

Ma pięćdziesiąt pięć lat i jest na rencie chorobowej. Zarabia grosze, ale jakoś sobie radzi. Syn dawno dorosły, a młodsza córka studiuje, dorabia i pomaga mamie.

— Syn jest żonaty już sześć lat. Zaraz po ślubie wzięli z synową kredyt na mieszkanie. Radziłam im kupić kawalerkę, żeby nie pakować się w długi, ale wybrali dwupokojowe. Pomóc nie mogłam — sama ledwo wiążę koniec z końcem. Teściowie też nie dołożyli — u nich swoje kłopoty — opowiada Elżbieta Stanisławowa, mieszkająca w małym miasteczku, Brzozowie.

Wiedziała, iż rodzina synowej, Kingi, nie należała do zamożnych. To jej nie przeszkadzało, ale krewni Kingi sprawiali problemy.

— Babcia Kingi nigdy nie pracowała, a urodziła piątkę dzieci. Żyła z ogródka, hodowała zwierzęta, ale bieda aż piszczała. Tylko moja świekra, matka Kingi, jakoś się wybiła. Reszta jej rodzeństwa poszła po złej drodze — wspomina Elżbieta Stanisławowa.

Najstarszy syn zginął przez alkohol, średnia córka siedziała za kradzież, najmłodszy syn zaginął gdzieś bez wieści. A najmłodsza siostra Kingi, siedem lat starsza, do dziś żyje na garnuszku matki.

— Ta siostra wyszła za maż za jakiegoś nieogarniętego gościa. Dzieci nie mają. Mąż siedzi w więzieniu, odsiedział już trzy lata, przed nim jeszcze tyle samo. A ona młoda, chce żyć — opowiada Elżbieta Stanisławowa.

Dopóki szwagier był na wolności, nabrał kredytów, które teraz spłaca świekra, matka Kingi. Sama siostra, Aldona, wróciła do rodziców i wyrobiła sobie rentę, żeby cokolwiek miała. Pracuje, ale starczy jej tylko na jedzenie i rachunki.

Świekra, Helena Józefowa, namawiała Aldonę do rozwodu, żeby część długów spadła na męża. Ale ta twardo — kocha go, choćby miał ją w przepaść pociągnąć. A tu nowa niespodzianka:

— Nasze dzieci jakoś tam sobie radzą, cieszę się. A ja z mężem się rozwodzimy — zaszokowała świekra Elżbietę Stanisławową.

— Zamurowało mnie. Tyle lat razem, i nagle coś takiego! Okazało się, iż świek poszedł do młodszej, z trójką dzieci, zostawiając rodzinę bez chleba — kręci głową Elżbieta Stanisławowa.

Wkrótce i Kinga przyszła do teściowej, narzekając, iż brakuje pieniędzy, a męża, Piotra, zwolnili z dodatkowej roboty. Dostała propozycję pracy na pół etatu i błagała Elżbietę Stanisławową, żeby posiedziała z wnuczkiem.

— Kto im pomoże, jak nie ja? Świekra pracuje, moja córka się uczy, a reszta rodziny myśli tylko o sobie. Powiedziałam Kingusi, iż boję się nie podołać — wnuczek, Jasio, to żywe srebro! A ona jak się rozpłacze! — wzdycha Elżbieta Stanisławowa.

W końcu zgodziła się zajmować Jasiem, ale tylko u siebie w domu. Mieszka na parterze, podwórko ogrodzone — wygodnie na spacery. Mieszkanie synowej było niedaleko, wożenie wnuczka nie było problemem. Elżbieta Stanisławowa, mimo bólu, łykała tabletki i dawała radę.

Pewnego dnia Jasio zachorował, i babcia musiała zostać z nim w mieszkaniu dzieci. Zaglądając do lodówki, oniemiała — pusto jak w lesie. Wtedy Piotr wpadł się przebrać przed spotkaniem.

— Kinga zaraz będzie, na razie! — rzucił.

— Gdzie lecisz? — zdziwiła się Elżbieta Stanisławowa.

— Na dodatkową zmianę.

— I wtedy jak grom mnie trafiło — wspomina z drżeniem w głowie. — Wszyscy mnie oszukali! Kinga nie pracowała na kredyt, tylko na długi swojej siostry! Piotr harował na dwóch robotach, ja zdrowie niszczyłam z wnukiem, a synowa ratowała swoją rodzinę!

Elżbieta Stanisławowa była wściekła. Narzekała synowi, ale ten bronił żony, twierdząc, iż Kinga robi wszystko dla rodziny. Teściowa nie mogła uwierzyć w taki oszust. Jak można kłamać, patrząc w oczy?

Wiedziała, iż po awanturze relacje się popsują. Może choćby wnuka nie pozwolą widywać. Ale na bezwstyd synowej Elżbieta Stanisławowa nie zamierzała się godzić. Serce bolało ją z żalu, ale prawda była ważniejsza.

Idź do oryginalnego materiału