Bezsenność w zamkniętych czterech ścianach

1 dzień temu

Halina chodziła tam i z powrotem po mieszkaniu, nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Już któryś dzień z rzędu Tomek wracał do domu późno. A wczoraj w ogóle nad ranem się pojawił. Wyrzuciła mu, iż mógłby zadzwonić, uprzedzić, żeby się nie martwiła. Pokłócili się. I znów czekała, mierzyła krokami pokój, co chwilę zerkała na zegarek.

“Kocha go. Ale mógłby zadzwonić. Prędzej czy później się ożeni. Trzeba się przyzwyczaić. Jeszcze nie wiadomo, jaka mu żona wpadnie w ręce, będzie więcej zmartwień. Oj, lepiej o tym nie myśleć. On oczywiście dorosły, ale serce i tak boli.” Halina nie potrafiła przestać nakręcać się złymi myślami.

Dawniej śmiała się z takich matek, które zbyt mocno opiekują się dorosłymi synami, a teraz sama stała się nie lepsza. Każdą dziewczynę, z którą syn się spotykał, jeżeli ją poznawała, uważała za niegodną jego. I jak każda matka myślała, iż syn powinien się z nią poradzić w tak ważnej sprawie, jak wybranie żony. Przecież ona najlepiej wie, czego mu trzeba. Myśli wdzierały się do głowy bez końca. Żeby tylko syn już wrócił.

W drzwiach kliknął zamek, a Halina drgnęła, choć cały czas nasłuchiwała. “Wreszcie!” Rzuciła się do przedpokoju, ale w połowie drogi zatrzymała się, zawróciła do kuchni i usiadła przy stole, splatając ręce.

– Mamo, czemu nie śpisz? – Tomek stanął w drzwiach.
– Wiesz, iż się martwię. Mógłbyś chociaż zadzwonić – powiedziała z wyrzutem.
– Mamo, jestem dorosły i nie zamierzam się tłumaczyć z każdego kroku przed tobą.
– A gdzie byłeś? – Halina patrzyła wyzywająco.
– U Ani. – Głos Tomka stał się nagle cieplejszy, bardziej miękki.
– Masz kolejną dziewczynę i pewnie nie ostatnią. A mama masz tylko jedną. – Halina nie potrafiła ukryć zazdrości.
– Dlaczego kolejną? Ona jest jedyna, tak jak ty, mamo. – Tomek podszedł, pochylił się i pocałował ją w policzek. – I nie mów o niej źle. Pokłócimy się, a potem będziesz żałować. Poza tym, jak miałbym wybrać sobie żonę, gdybym nie spotykał się z dziewczynami? Sama mówiłaś, iż nie można żenić się z byle kim. Mówiłaś?
– Mówiłam – przyznała Halina. – Rozumiem, iż już wybrałeś sobie żonę?

Tomek przykucnął obok niej, zajrzał jej w twarz. Serce Haliny wypełniła czułość. Jak bardzo przypomina ojca! Ten sam wzrok, ten sam uśmiech.

– Wybrałem, mamo. – Tomek pochylił głowę i oparł ją na jej kolanach.
– To może byś mnie z nią poznał – powiedziała już spokojniej Halina.
– Na pewno, tylko… – Tomek podniósł głowę.
– Co? Z nią coś nie tak? – Halina chciała zapytać, czy przypadkiem nie zamierza przyprowadzić do domu jakiejś włóczęgi, tak jak w dzieciństwie znosił bezdomne koty i pieski.

Współczucie dla zwierząt to dobra cecha. Ale wszystkich nie da się przygarnąć. Wtedy udawała, iż ma alergię, zaczynała kichać. Tomek zabierał znalezione zwierzaki i gdzieś je oddawał, nie zostawiał ich na ulicy. Teraz takiego numeru by nie przeszła.

Słowa już miały jej się wyrwać, ale ujrzała ostrzegawcze spojrzenie syna i zamilkła.

– Z nią wszystko w porządku, mamo. Jest piękna i dobrze gotuje. Przynajmniej mi smakuje. Ale ona nie jest sama.
– Zakochałeś się w mężatce?

Widocznie na jej twarzy odbił się strach, bo Tomek od razu zaprzeczył:

– Nie, oczywiście. Ale ma syna. Ma pięć lat.
– Pięć? – wykrzyknęła Halina. – To w jakim wieku ona go urodziła?
– Mamo, nie krzycz. Tak, jest starsza ode mnie.
– Rozumiem. – Halinie prawie zabrakło tchu ze złości.

Jej synek, jej słoneczko, które kochała bez pamięci, dla którego była gotowa przenosić góry i życie oddać, zakochał się w starszej kobiecie, i to jeszcze z dzieckiem!

– Co rozumiesz, mamo? Kocham ją. Każdy ma prawo do błędów. Sama tak mówiłaś.
– Tak. Tylko iż niektóre błędy są na całe życie, nie da się ich naprawić. A młode, wolne dziewczyny już cię nie pociągają? – warknęła Halina.
– Właśnie dlatego nie mówiłem i nie przyprowadzałem jej do ciebie. – Tomek zerwał się na równe nogi. – Wiedziałem, iż mnie nie zrozumiesz. Pamiętasz, opowiadałaś mi o tej dziewczynie z twojej pracy, którą jakiś chłopak uwiódł i porzucił? Jak bardzo jej współczułaś. Mówiłaś, iż nic jej nie brakuje, iż na pewno spotka dobrego człowieka, który stanie się ojcem dla jej córki. Dlaczego tym dobrym człowiekiem ma być ktoś inny, a nie twój syn?
– Synku, miłość przychodzi i odchodzi. Ja też twojego ojca kochałam szaleńczo, a on zostawił nas i odszedł do innej.
– Właśnie, mamo. Nie ma gwarancji, iż z młodą i wolną będzie mi dane życie. Anię kocham. I jej syna. To wspaniały chłopiec. Gdybyś go zobaczyła… choćby jeżeli będziesz przeciw, ja jej nie zostawię. Rozumiesz? Na tym zakończmy.
– Tomek, wychowywałam cię i marzyłam, iż będziesz szczęśliwy…
– Dość. To moje życie, mamo. jeżeli będziesz się wtrącać, odejdę. – Tomek odwrócił się i wyszedł do swojego pokoju.

Rano wyszedł do pracy, choćby nie zjadł śniadania. Nie rozmawiali. Tomek wracał późno, od razu zamykał się w swoim pokoju. Halina nie wiedziała, co robić, jak naprawić zepsute relacje z synem.

Wydawało się, iż to było wczoraj, gdy kołysała go na rękach, śpiewała kołysanki, leczyła rozbite kolana, a teraz ma własne dorosłe życie. Niełatwo to zaakceptować.

– Tomek, porozmawiajmy – zaczęła pewnego dnia.
– Porozmawiamy, gdy będziesz gotowa mnie wysłuchać i zrozumieć.

Najwyraźniej naprawdę ją kocha. Jeszcze odejdzie, a wtedy stracisz syna, Halina – mówiła jej Nowakowa, najstarsza z kobiet w pracy.

Halina nie mogła długo dusić w sobie bólu po kłótni z synem, podzieliła się nim w przerwie obiadowej. Potrzebowała współ– Dobrze, syneczku, skoro ją kochasz, to ja też spróbuję ją pokochać – powiedziała cicho Halina, a w jej głosie złamała się duma matki, która w końcu zrozumiała, iż szczęście dziecka jest ważniejsze niż jej własne przywiązanie.

Idź do oryginalnego materiału