Życie pełne niespodzianek

3 dni temu

Życie jest pełne niespodzianek

Małżeństwo Marianny trwało tylko cztery lata, po czym mąż odszedł, zostawiając ją z córką. Więcej się już nie spotkali. Ale choćby w te cztery lata rodzinnego życia ledwo go widywała w domu. Ciągle gdzieś znikał z kolegami.

Marianna od dawna żyła sama, przyzwyczaiła się do samotności, pracowała na dwóch etatach, robiła wszystko dla córki Kasi. Dziewczynka dobrze się uczyła, a matka choćby nie zauważyła, kiedy dorosła i wyszła za mąż.

Mamo, wyjeżdżam do Warszawy. Będę studiować zaocznie i pracować, żeby było ci łatwiej powiedziała stanowczo córka i odjechała.

Kasia wszystko osiągnęła sama. Ślub był w Warszawie. Marianna pojechała na uroczystość i wróciła zadowolona. Zięć jej się spodobał, córka była szczęśliwa, wesela bawili się wszyscy. Potem życie Marianny potoczyło się dobrze, ale coraz częściej nachodziła ją melancholia.

Jak gwałtownie moja Kasia wyfrunęła z domu, wyszła za mąż, już mam wnuka, a oni tak daleko. Dom wydaje się pusty, jakby stracił sens. Dopóki pracowałam, było jeszcze pół biedy, ale gdy zlikwidowali moje stanowisko, zrobiło się nudno. Teraz szukam nowej pracy.

Chodziła po rozmowach, ale gdy tylko padło pytanie o jej wiek, grzecznie odmawiano. Dzwoniła do córki i narzekała:

No cóż, Kasiu, rozumiem komu potrzebne są staruszki w pracy?

Mamo, jaka staruszka? Dlaczego tak mówisz? oburzyła się córka. Jesteś piękna, świetnie wyglądasz. A w ogóle, moja rada znajdź sobie mężczyznę. Kogoś poznasz i życie ci się zmieni.

Córko, co ty wygadujesz? Jakich mężczyzn? Za młodu się za nimi nie oglądałam, a teraz tym bardziej Marianna postawiła kropkę w tej rozmowie. Nie, córeczko, choćby nie ma o czym mówić.

No to jeżeli nie mężczyzna, pokochaj sama siebie. Zaniedbujesz się, nie pozwól, żeby życie ci przeszło obok. Masz jeszcze wiele lat przed sobą, więc zacznij się sobą cieszyć mądrze zauważyła córka, a matka zdziwiła się jej dojrzałością.

Marianna pracowała dorywczo, aż w końcu musiała przejść na emeryturę. Wracała myślami do rozmowy z córką i zastanawiała się:

Gdzie znajdziesz porządnego faceta w moim wieku? Z boku to łatwo mówić.

Nawet jeżeli jest kawalerem, to już obrosła mu rodzina, wnuki, nieruchomościami. Albo szuka gospodyni, nie partnerki.

Nie myślała o małżeństwie. Gdyby znalazł się choć kolega, z którym można pójść do kina albo na grzyby.

Nie zdecydowała stanowczo. Cenię swój wiek i nie zamierzam tracić czasu w obcych facetów. Muszę znaleźć jakieś zajęcie. Kasia ma rację trzeba pokochać siebie.

Pewnego dnia spotkała swoją dawną koleżankę ze szkoły, Alinę, gdy wracała ze sklepu.

Marianna, czy to ty? Cześć!

Cześć. Nie poznajesz mnie? uśmiechnęła się.

Poznaję, świetnie wyglądasz odparła Alina, a Marianna zauważyła, iż tamta też promienieje.

Alino, jakaś taka szczęśliwa. Przecież mąż ci dawno zmarł. Nie dokucza ci samotność?

Wiesz, na początku było ciężko. Ale znalazłam sobie hobby tańczę. To wspaniałe, Marianna, choćby sobie nie wyobrażasz. Przyjdź do naszego klubu, mamy super grupę. Pamiętam, iż zawsze lubiłaś tańczyć.

Dokładnie, lubiłam. Pomyślę, Alino, może przyjdę. Dzięki za radę. Zajmuję się teraz haftowaniem, mam dużo wolnego czasu.

Marianna zaczęła tańczyć, haftowała, a w soboty chodziła na parkowe potańcówki dla seniorów. Jej życie znów nabrało kolorów, nie nudziła się, wszędzie miała towarzystwo. Ale do domu wracała sama. Nie szukała przygód, ale poczuła smak życia. Zrozumiała, co znaczy kochać siebie trochę późno, ale i tak było wspaniale.

Kasia miała alergię na sierść, więc Marianna nigdy nie miała kota, choć bardzo tego chciała. Uwielbiała koty od dziecka, w domu zawsze był jakiś mruczek. Gdy została sama, przygarnęła rudego dachowca o imieniu Mruczek. A adekwatnie to on ją znalazł przyszedł małym kociakiem i wtulił się w dywanik pod jej drzwiami. Wyrosło z niego piękne, puchate stworzenie, które chodziło za nią krok w krok. Pieściła go, a on odpłacał się mruczeniem. choćby wynosiła go na rękach na zewnątrz sąsiedzi patrzyli różnie, jedni z aprobatą, drudzy kręcili nosem.

Kto się krzywi, niech nie patrzy mówiła dozorczyni, pani Kazia. Ludzie są różni, ja też mam koty, a choćby dokarmiam bezdomne.

Marianna mieszkała na parterze. W deszczowe dni lubiła patrzeć przez kuchenne okno, gdy nie musiała nigdzie wychodzić. Pewnego dnia drgnęła, usłyszawszy stukanie w szybę. Wyjrzała pani Kazia stukała laską.

Marianna, słuchaj, koło twoich drzwi ktoś śpi na dywaniku sąsiadka ci mówiła, szła z psem na spacer.

Podbiegła do drzwi, otworzyła i zastygła. Na dywaniku leżał mężczyzna w opłakanym stanie. Brudny, z twarzą przykrytą zniszczoną czapką. Przykurczony, trząsł się z zimna. Marianna najpierw się przestraszyła dywanik był tylko pod jej drzwiami, więc się tam położył.

Otrząsnęła się i delikatnie go popchnęła. Nie czuć było alkoholu.

Proszę wstać, nieładnie tak leżeć mężczyzna odsłonił twarz.

Nie wyrzucaj mnie, proszę. Nic złego nie zrobię. Trochę się ogrzeję, pomóż

Zawahała się. Mogła zamknąć drzwi i siedzieć w cieple. Ale dokarmiała przecież bezdomne koty, a tu człowiek prosi o pomoc. Nie namyślając się długo, powiedziała:

Dasz radę wstać? Chodź, musisz się rozgrzać.

Opierając się o ścianę, mężczyzna wstał i wszedł do środka.

Idź do łazienki. Przyniosę ci ubranie po zięciu, a te wyrzucę.

Gość długo się mył, w końcu wyszedł w koszulce i spodniach zięcia. Marianna mu się przyjrzała. Był wysoki, szczupły, z siwizną w włosach. Na wynędzniałej twarzy widoczneAle w jego zmęczonych, piwnych oczach, utkwionych w niej, dostrzegła coś, co sprawiło, iż serce zabiło jej mocniej nadzieję na nowy początek.

Idź do oryginalnego materiału