Została babcią, ale synowa nie akceptuje mojego psa! Co robić?

3 tygodni temu

Urodziła się wnuczka, a synowa nie chce mojego psa! Co mam robić?
Nie wiem, jak postąpić adekwatnie…

Zdecydowałem się napisać tutaj, bo liczę, iż wielu mnie zrozumie. Może ktoś choćby doradzi – czy mam rację, czy się mylę?

Mam dwóch synów – Wojciecha i Mariusza. Obaj od dawna mieszkają w Hiszpanii, ale w różnych miastach. Wojciech ma już rodzinę i małą córeczkę, natomiast Mariusz jeszcze nie znalazł tej jedynej.

Kiedy moi chłopcy byli mali, nasza rodzina się rozpadła – rozwiodłem się z ich matką. To był trudny okres. Dom opustoszał, dzieci tęskniły, a ja, rozdarty między pracą a opieką nad nimi, czułem się niezwykle samotny.

Wtedy, żeby jakoś wypełnić tę pustkę i chronić dom, przygarnąłem psa – pięknego, mądrego i wiernego owczarka niemieckiego o imieniu Tera. Mieszkaliśmy w domu z ogrodem, więc miała sporo miejsca.

Tera stała się nie tylko pupilem, ale członkiem rodziny. Często wyjeżdżałem służbowo, i kiedy mnie nie było, to ona była prawdziwą gospodynią domu, strzegąc go i opiekując się dziećmi. Synowie ją uwielbiali. Wydawało mi się nawet, iż gdyby nie ona, byłoby mi znacznie trudniej ich wychować.

Lata mijały. Synowie dorośli, a Tera się zestarzała. Kiedy jej zabrakło, przeżyłem to, jakbym stracił najbliższą osobę. Obiecałem sobie, iż nigdy więcej nie przygarnę psa – za bardzo boli rozstanie…

Ale synowie dorośli, wyjechali, a ja zostałem całkiem sam w dużym pustym domu. W tej ciszy samotność była jeszcze bardziej odczuwalna. Pewnego dnia zrozumiałem, iż nie mogę żyć bez przyjaciela.

Tak pojawił się u mnie Reks. Mały, mądry, czuły piesek – prawdziwy towarzysz. Żartowałem nawet, iż w domu znów pojawił się mężczyzna, choć czteronożny.

Wiedziałem, iż będę musiał często jeździć do synów do Hiszpanii, więc wybrałem psa, z którym można podróżować. Pięć razy już razem lataliśmy za granicę! Zawsze przestrzegam wszystkich zasad – rezerwuję bilety z wyprzedzeniem, opłacam bagaż, przed lotem trzymam go na lekkiej diecie, by nie przekroczyć limitu 8 kg, daję tabletki przeciw chorobie lotniczej… Czasami wydaje się, iż podróżowanie z psem jest trudniejsze niż z dzieckiem!

Ale on jest dla mnie jak dziecko. Jedyny, kto wita mnie w domu, cieszy się, gdy wracam, i ogrzewa swoim ciepłem.

Ale wtedy stało się coś, czego się nie spodziewałem.

U Wojciecha urodziła się córka. Moja pierwsza wnuczka! Byłem szczęśliwy, marzyłem, by dłużej być z rodziną, pomagać, spacerować z małą, być blisko. Ale nagle dowiedziałem się, iż moja synowa jest stanowczo przeciwna Reksowi.

Najpierw mówiła, iż boi się alergii u dziecka. Potem – iż pies wniesie brud do domu. A potem w ogóle przygarnęła kota, jakby na złość, żebym nie miał argumentów.

Nie mogłem w to uwierzyć. Moje serce się łamało.

Synowie – i Wojciech, i Mariusz – zaczęli mnie namawiać, bym na jakiś czas zostawił Reksa w hotelu dla zwierząt. choćby byli gotowi wszystko opłacić, bylebym przyjechał i spędził z nimi więcej czasu.

— Tato, zostaw tego psa! To tylko pies, a my – twoi synowie, twoja wnuczka! Czy to można porównać? – przekonywał mnie Mariusz.

A ja nie mogłem.

Jak im wytłumaczyć, iż Reks to nie tylko pies? On jest moim ukojeniem w samotności. Moim przyjacielem. Śpi u moich nóg, słucha mnie, gdy mi ciężko. Czuje, kiedy jest mi źle, i po prostu kładzie się obok, cicho ogrzewając swoim ciepłem.

Nie mogłem go po prostu zostawić w jakimś hotelu, wśród obcych ludzi.

— Kto chce mnie widzieć, musi zaakceptować i mojego psa! – odpowiedziałem stanowczo.

Synowie tylko się spojrzeli po sobie. Nie rozumieli. Dla nich pies to tylko pies. A dla mnie – sens życia.

Nie wiem, co będzie dalej. Oni nalegają, a ja odmawiam.

Ale jedno wiem na pewno: póki Reks żyje, nie zdradzę go. Był przy mnie, gdy nikt inny nie mógł mnie wesprzeć.

Nie zostawię go. choćby jeżeli to oznacza, iż rzadziej zobaczę swoją wnuczkę, niż marzyłem.

Idź do oryginalnego materiału