Nietypowe zgłoszenia dotarły do Straży Miejskiej w Świdnicy. Konduktorka pociągu „zatrzymała” jadącego na gapę psa, w mieszkańcy Sadowej w Świdnicy wzywali do „galopującego” po ulicy… żółwia.
– Piątek, godzina 10.08. Dyżurny straży miejskiej odbiera kolejne telefoniczne zgłoszenie. Proszę gwałtownie przyjechać, róg Łąkowej i Sadowej. On chodzi po ulicy, ktoś może go rozjechać – opisują początek historii świdniccy strażnicy. – Tym razem nie był to żaden chuligański wybryk ale dość pokaźnych rozmiarów żółw spacerujący środkiem ulicy. Prawdopodobnie zwierzę wydostało się z którejś z przyległych posesji. Niestety, na miejscu niczego nie udało się ustalić.



– W czwartek w samo południe dyżurny Straży Miejskiej w Świdnicy odebrał telefon od konduktora pociągu jadącego z Wrocławia – zaczyna się opis interwencji, podjętej dzień wcześniej. – Na stacji Sobótka Zachodnia do pociągu wsiadł pies. Konduktor początkowo przypuszczał, iż psiak jest pod opieką któregoś z pasażerów, jednak zaniepokoił go fakt, iż zwierzę nie ma kagańca i nie jest na smyczy. gwałtownie okazało się, iż w pociągu nie ma opiekuna psa. W takiej sytuacji konduktor postanowił skontaktować się z naszą jednostką. Na stacji Świdnica Miasto na peronie czekał już patrol straży, który uwolnił obsługę pociągu od kłopotliwego pasażera.
Oba zwierzaki trafiły do świdnickiego schroniska dla bezdomnych zwierząt, gdzie czekają na swoich właścicieli.
/opr. red./
fot. Straż Miejska w Świdnicy