Nie mam na to najmniejszej ochoty, ale pakuję rzeczy i jadę z synem Jakubem do mojej mamy, Elżbiety Nowak. A wszystko dlatego, iż wczoraj, gdy spacerowałam z dziekiem, mój mąż Marek, proszę sobie wyobrazić, postanowił okazać gościnność i wpuścił do naszego pokoju rodzinę — kuzynkę Kasię z mężem Piotrem oraz ich dwójką dzieci, Zosią i Kacprem. I co najgorsze: choćby nie pomyślał, żeby ze mną o tym porozmawiać! Po prostu stwierdził: “Możecie z Jakubem zamieszkać u twojej mamy, tam jest wystarczająco miejsca”. Do tej pory jestem w szoku z powodu takiej bezczelności. To nasz dom, nasz pokój, a ja mam się teraz pakować i ustępować miejsca obcym ludziom? Nie ma mowy, to już przesada.
Wszystko zaczęło się, gdy wróciłam do domu po spacerze z Jakubem. Jak zwykle był zmęczony, marudził, a ja marzyłam tylko o to, żeby go położyć spać i napić się herbaty w ciszy. Wchodzę do mieszkania, a tam — istny chaos. W naszej sypialni, gdzie śpimy z Markiem i Jakubem, już rozłożyli się Kasia z Piotrem. Ich dzieci, Zosia i Kacper, biegają po pokoju, rozrzucając zabawki, a moje rzeczy — książki, kosmetyki, choćby laptop — starannie poukładane w kącie, jakbym już tu nie mieszkała. Stoję jak rażona piorunem i pytam Marka: “Co to ma znaczyć?” A on, z takim spokojem, jakby rozmawiał o pogodzie: “Kasia z rodziną przyjechała, nie mają gdzie się zatrzymać. Pomyślałem, iż wy z Jakubem możecie pojechać do Elżbiety Nowak, tam przecież jest miejsce”.
Omal nie udusiłam się ze złości. Po pierwsze, to nasz dom! Razem z Markiem płaciliśmy za to mieszkanie, urządzaliśmy je, wybieraliśmy meble. A teraz mam wyjeżdżać, bo jego krewnym zachciało się pobyć w mieście? Po drugie, dlaczego choćby mnie nie zapytał? Może i zgodziłabym się pomóc, ale przynajmniej moglibyśmy to omówić. A tak — po prostu postawił mnie przed faktem dokonanym. Kasia, nawiasem mówiąc, choćby nie przeprosiła. Tylko się uśmiechnęła i powiedziała: “Ewuniu, nie martw się, to tylko na parę tygodni!” Parę tygodni? choćby dwóch dni nie chcę, żeby obcy ludzie grzebali w moich rzeczach!
Piotr, mąż Kasi, w ogóle milczy jak zaklęty. Siedzi na naszej kanapie, pije kawę z mojego ulubionego kubka i tylko przytakuje, gdy Kasia coś mówi. A ich dzieci — to osobna historia. Zosia, która ma około sześciu lat, już rozlała sok na nasz dywan, a czteroletni Kacper uznał, iż moja szafa to świetne miejsce do zabawy w chowanego. Próbowałam delikatnie zasugerować, iż to nie hotel, ale Kasia tylko machnęła ręką: “Oj, dzieciaki, czego od nich wymagać!” No tak, tylko sprzątać pewnie będę ja.
Próbowałam porozmawiać z Markiem na osobności. Powiedziałam, iż jest mi przykro, iż podjął taką decyzję za moimi plecami. Wytłumaczyłam, iż Jakub potrzebuje stabilności, swojego kąta, własnego łóżka. A wozić trzyletnie dziecko do mamy, gdzie będzie spał na rozkładanym łóżku, to nie jest rozwiązanie. Ale Marek tylko wzruszył ramionami: “Ewa, nie dramatyzuj. To przecież rodzina, trzeba pomagać”. Rodzina? A ja z Jakubem to już nie rodzina? Byłam tak wściekła, iż omal nie wybuchnęłam płaczem. Zamiast tego zaczęłam pakować rzeczy. jeżeli myśli, iż będę milczeć i znosić to w pokorze, to się myli.
Moja mama, Elżbieta Nowak, gdy tylko dowiedziała się, co się stało, wpadła w furię. “Co to, Marek teraz decyduje, kto ma mieszkać w waszym domu? — oburzała się przez telefon. — Przyjeżdżaj, Ewuniu, ja was z Jakubkiem przygarnę, a z mężem później się rozliczysz”. Mama to kobieta z charakterem, już szykowała się, żeby przyjechać i wyrzucić nieproszonych gości. Ale na razie nie chcę awantury. Po prostu pragnę, żeby mój syn miał komfort, a ja mogła spokojnie przemyśleć, co dalej.
Pakując walizkę, wciąż analizowałam w myślach tę sytuację. Jak to możliwe, iż Marek tak łatwo wymazał nas z Jakubem z naszego własnego życia? Zawsze starałam się być dobrą żoną: gotowałam, sprzątałam, wspierałam go. A on choćby nie pomyślał, jak się poczuję, gdy zobaczę obcych ludzi w naszej sypialni. I najboleśniejsze — choćby nie przeprosił. Tylko rzucił: “Nie rób z komara wielbłąda”. No przepraszam bardzo, Marku, ale to nie komar, tylko cały wielbłąd, który rozłożył się w moim łóżku.
Teraz jadę do mamy i, szczerze mówiąc, czuję choćby pewną ulgę. U Elżbiety Nowak zawsze jest przytulnie, pachnie ciastem, a Jakub uwielbia bawić się w jej ogrodzie. Ale nie zamierzam odpuścić tej sprawy. Już postanowiłam: gdy wrócimy, porozmawiamy z Markiem na poważnie. jeżeli chce, żebyśmy byli rodziną, musi szanować mnie i naszego syna. A Kasia z Piotrem niech poszukają wynajmowanego mieszkania albo hotelu. Nie jestem przeciwna pomaganiu, ale nie kosztem mojego komfortu i bez mojej zgody.
Gdy wkładam zabawki Jakuba do torby, on patrzy na mnie swoimi wielkimi oczami i pyta: “Mamo, długo będziemy u babci?” Przytulam go i mówię: “Nie na długo, kochanie. Tylko trochę pobędziemy u babci, a potem wrócimy do domu.” Ale w głębi serca wiem: wrócę tylko wtedy, gdy będę pewna, iż to znów nasz dom, a nie przytułek dla obcych krewnych. A Marek niech się zastanowi, co jest dla niego ważniejsze — jego “gościnność” czy nasza rodzina.