7-12 lipca Grupa Kajakowa „Przyjaciele Zimorodka” pod przewodnictwem byłego dyrektora LO Słupca Tadeusza Raczkowskiego vel „Admirała” pływała kajakami po Gwdzie, Piławie, Dobrzycy i Rurzycy w województwie zachodniopomorskim. W sumie pokonała 63 km. Była to kolejna lokalna wyprawa popularyzująca turystykę kajakową.
„Admirał” pływa kajakiem 45 lat. Połknął bakcyla jako 17-latek. Wychowawca zabrał jego klasę na Czarną Hańczę i wtedy wszystko się zaczęło. Od pierwszego ruchu wiosłem „Admirał” wiedział, iż będzie pływał. Dotychczas przepłynął kajakiem ponad 5 tys. kilometrów. Kilka razy w roku wyrusza na spływ z przyjaciółmi, pokazując im interesujące odcinki rzek i stanice.
Każdy wyjazd „Zimorodków” jest szczególny i obfituje w różne motywy przewodnie. Z tegorocznego spływu, oprócz zjawiskowych rzek, z pewnością zapamiętają własnoręcznie przygotowane pstrągi na ognisku, urodziny i przekąski solenizantki, wiatę z paleniskiem otoczonym fotelami, szukanie powodu awarii auta, podobiadek na jednej polanie, pierogi z jeżynami i truskawkami, zatrzymanie przez policję i życzenia miłego dnia, kalarepę jako przekąskę, kilka godzin płynięcia w deszczu i przeprawę przez przewrócone drzewo na rzece oraz częste kukanie kukułki.
– Cały rok czekamy na spływ z „Admirałem”. To czas szczególny, gdyż jesteśmy 24 h razem jako grupa, blisko natury, z dala od zasięgu sieci komórkowej i możemy poznawać dziewicze przyrodniczo miejsca- powiedziała jedna z kajakarek. – Nie sądziłam, iż są w Polsce tak piękne rzeki, na których nie widać ingerencji człowieka – dodała.
– To nie był tylko spływ, ale podróż łącząca ludzi ponad podziałami, kulturami i religiami. To spotkanie udowodniło, iż ludzie mający różne profesje, będący w różnym wieku i pochodzący z różnych miast i miejscowości, mogą działać jak kolagen utrzymujący układ sercowo – naczyniowy w dobrej kondycji -powiedział kajakarz debiutujący na eskapadzie „Zimorodków”.
– Wolno płynie rzeka, obok rosną niskie i wysokie drzewa dające cień. Wszystko jest na swoim miejscu, pełne spokoju i w stu procentach takie, jakie powinno być. Będąc nad rzeką, płynąc po niej, zjednujemy się z naturą i zapominamy o problemach. I to jest piękny reset i ożywczy wypoczynek! Nic nie musimy, tylko płyniemy, a w sumie to rzeka za nas płynie, a my na niej unosimy się jak listek-podzielił się wrażeniami inny kajakarz. -Zapach ziemi, trawy, wody, drzew, nadrzecznych i wodnych roślin, wnętrza namiotu… Pływanie jest bardzo zmysłowe. A kawa jak smakuje o poranku! Do tej kawy, jak się weźmie gryza mielonki z puszki, to jej słoność i nieco mdławy smak są o niebo lepsze od szwarcwaldzkiej szynki-dodał.
– Super, iż nie ma zasięgu. Telefony to nie jest świat. Rzeka, drzewa, ludzie, ci w realnym świecie, to jest życie i to jest świat, nie jest nim na pewno telefon. Jak dobrze, iż na spływie ma się detoks od mediów – wspomniała kolejna kajakarka. – I te rozmowy przy ognisku… Patrzymy w ogień i widzimy lepiej siebie, swoje myśli. Widzimy lepiej innych.
A jak się słucha fajnie, gdy ktoś opowiada przy ognisku. Słucha się każdą komórką ciała, każdym włoskiem na ciele. A jak się dobrze mówi przy ognisku. Otwierają się w głowie szufladki, które na co dzień są zamknięte. Ognisko wyzwala i jednoczy-dodała.
– Rozmawianie, rozmawianie, rozmawianie. Szczere, bez konwenansów. Na lądzie i na wodzie. Śmianie się częste. I te głupoty, które się gada, a one jakby wiedziały, iż nad rzeką mogą znaleźć najlepsze ujście. I to gadanie prowadzi do lepszego poznania się- podkreślił następny kajakarz.
“Wiosłuj, wiosłuj lekko po rzeki korycie. Radośnie, radośnie, snem tylko jest życie”. Te słowa amerykańskiego aktywisty Berniego Glassmana doskonale korespondują z wrażeniami kajakarek i kajakarzy z Grupy Kajakowej „Przyjaciele Zimorodka” podczas spływów kajakowych.
„Zimorodki” dziękują bardzo „Admirałowi” za perfekcyjne zorganizowanie tegorocznej „rzecznej przygody” i nie mogą doczekać się kolejnej. (ŁP)



