Zauważywszy psa leżącego przy ławce, podbiegła do niego. Jej wzrok padł na pozostawioną niedbale przez Natalię smycz.

5 godzin temu

Zauważywszy psa leżącego przy ławce, podbiegła do niego. Jej wzrok padł też na pasek, który Natalia niedbale rzuciła. Gdy tylko zobaczyła zwierzę, rzuciła się w jego stronę. W polu widzenia pojawiła się również skórzana smycz, porzucona przez Natalię. Mars spojrzał na swojego pana opuchniętymi oczami, jakby skarżąc się
Z siostrą prawie nie rozmawiali od dwóch lat. Helena do dziś nie rozumiała, jak z błahostki wybuchł tak ostry konflikt.
Helena i Wojtek Rumianek urodzili się w odstępie roku. Od dzieciństwa byli nierozłączni, zawsze stawali za sobą murem. Nieważne, co wyczyniali, odpowiedzialność dzielili po równo, nigdy nie chowali się za plecami drugiego.
Ich rodzinna wieś, Jaroszewo, z roku na rok rozkwitała. Mieli szczęście z wójtem Paweł Michałowski, rodowity jaroszewianin, okazał się świetnym gospodarzem.
Po skończeniu studiów rolniczych wrócił do rodzinnej wsi i zabrał się do roboty. niedługo doceniono jego starania, a po dziesięciu latach Paweł został wójtem Jaroszewa.
W życiu osobistym też mu się układało. Helena, po ukończeniu szkoły medycznej, zaczęła pracować w wiejskiej przychodni jako pielęgniarka. Paweł nie mógł przejść obojętnie obok takiej urody. Helena odwzajemniła zainteresowanie. Pobrali się, a wesele świętowała cała wieś. Wojtek szczerze cieszył się z euforii siostry, choć jego własne małżeństwo z Natalią nie było już tak beztroskie.
Dopóki Helena była panną, Natalia czasem mruczała pod nosem, nazywając ją zarozumialą albo nicponiem. Ale po ślubie narzekania zastąpiła zazdrość. Natalia żądała od męża coraz więcej nowego domu, większego samochodu, lepszego futra
Coraz częściej rzucała mu w twarz: *Inni mają wszystko, a my nic!* Mężczyzna starał się, jak mógł, ale ani pieniędzmi, ani siłą nie był w stanie zaspokoić jej pragnień.
Częściowo Natalia była nieszczęśliwa Pan Bóg nie obdarzył ją euforią macierzyństwa. Tymczasem Helena z powodzeniem wyszła za mąż, urodziła syna, potem córkę, wybudowała duży dom, a mąż piął się po szczeblach kariery
Rodzinne spotkania coraz częściej kończyły się kłótniami. Za każdym razem, gdy Wojtek odwiedzał Helenę, Natalia zaraz zaczynała go besztać.
Ostatnia awantura wybuchła w urodziny Wojtka. Helena przywiozła mu w prezencie szczeniaka labradora od dawna marzył o takim psie. Paweł podarował mu nowy motocykl.
Wszystko było w porządku, dopóki pijana Natalia nie wpadła w szał i nie wylała na Helenę nagromadzonej złości:
No i co, Hela? Pies to ma być aluzja? Skoro dzieci nie ma, to chociaż psa sobie kupimy, co?!
Helena próbowała załagodzić sytuację:
Natalka, uspokój się. Później i tak będziesz się wstydzić
Ale słowa nie trafiały. Wybuchła wielka kłótnia, goście podzielili się na dwa obozy. Paweł szepnął żonie, żeby wyszli, i po pożegnaniu opuścili przyjęcie.
Minęły dwa lata. Od tamtego wieczoru Wojtek zaczął unikać siostry, ich kontakt ograniczał się do krótkich, rzadkich spotkań. Tymczasem między nim a Natalią narastało napięcie.
Wieczorami Wojtek coraz częściej zabierał Marsa nad rzekę. Wyglądali na szczęśliwych: Wojtek rzucał patyk, Mars radośnie gonił, a potem kładł się u jego stóp i słuchał cichych opowieści pana.
Helena wiedziała o tym od sąsiadów, ale nic nie robiła Wojtek był uparty.
Po nieszczęsnej kłótni Natalia coraz bardziej nienawidziła zarówno Heleny, jak i podarowanego Marsa. Gdy Wojtka nie było w domu, wypędzała psa na podwórko, krzyczała na niego, a czasem choćby biła.
Ciekawskie sąsiadki tylko dolewały oliwy do ognia:
Słuchaj, Natalka, twój mąż znowu spaceruje z psem nad rzeką
Wczoraj spotkał się z Heleną, jej mężem i dziećmi Śmiali się, cieszyli!
Zazdrość całkowicie ogarnęła Natalię. Pewnego dnia Wojtek zapytał:
Natalka, nie krzywdzisz Marsa?
A potrzebny mi ten twój pies?! warknęła i wyszła z pokoju.
Mars coraz częściej chował się przed Natalią i drżał, gdy się pojawiała.
Wszystko skończyło się pewnego ranka, gdy Wojtek rzucił gniewnie przed wyjściem:
Mam dość tej wiecznej zazdrości!
Zostawiona sama sobie, kipiąc złością, Natalia wywlekła Marsa na podwórko, przywiązała do ławki i zaczęła okładać paskiem. Biedne zwierzę skomlało z bólu. Gdy wyładowała złość, rzuciła pasek, spakowała się i na zawsze opuściła dom.
Wieczorem Wojtek wrócił, ale nie zastał psa przy bramie. W domu panował bałagan. Przy ławce znalazł Marsa, jego pięści się zaci

Idź do oryginalnego materiału