Właściwie zdefiniował problem i prawidłowo wyznaczył kierunek zwalczania ASF śp. Bartłomiej Popczyk, którego dorobek naukowy próbuje podważać Sabina Pieróżek-Nowak.
W tym roku wokół Warszawy zostanie odstrzelonych kilka tysięcy dzików. Tylko w samym Kampinoskim Parku Narodowym 2100 sztuk! To doskonały przykład, aby pokazać w jakim tempie potrafi przyrastać populacja dzików.
Atak na myśliwych
Jedenasty rok walczymy z afrykańskim pomorem świń. Dziki są rezerwuarem dla tego wirusa, dlatego jednym z głównych celów służb weterynaryjnych jest utrzymywanie populacji na jak najniższym poziomie.
Wszyscy wiemy, iż całkowite wytępienie dzików nie jest możliwe, ale dzięki dużej presji utrzymujemy populację tego gatunku na względnie niskim poziomie. Jednak wysoki odstrzał oraz wypłacenie przez państwo myśliwym zwrotu kosztów za pobieranie próbek jest krytykowane przez organizacje antyłowieckie oraz Państwową Radę Ochrony Przyrody(PROP).
Przez osiem lat byliśmy atakowani przez polityków „zjednoczonej prawicy” za ich zdaniem niewystarczającą redukcję dzików, a teraz krytykują nas przeciwnicy polowania, których wspierają naukowcy powołani przez Minister Klimatu i Środowiska – spośród koleżanek i kolegów podsekretarza Dorożały – w skład PROP-u…
Podważanie wiarygodności
Doskonale pamiętam prezentację śp. dr Bartłomieja Popczyka, w której udowadniał, iż przyrost zrealizowany dzików może być wyższy niż 200 procent wiosennego stanu. Publikacja dr Popczyka (pracownika naukowego SGGW) między innymi została przytoczona przez resort rolnictwa w projekcie „Krajowego planu działania dotyczącym zarządzania populacją dzików w ramach prewencji, kontroli i zwalczania afrykańskiego pomoru świń (ASF)”.
Przewodnicząca PROP pani dr Sabina Pieróżek-Nowak w opinii napisanej w zeszłym roku na zlecenie resortu środowiska podważa wiarygodność śp. dr Popczyka pisząc: „Plan wskazując w rozdz. IV źródła wiedzy naukowej wykorzystanej przy jego tworzeniu wymienia m.in. publikację B. Popczyka (2016) pt. „Zarządzanie populacją dzika Sus scrofa w Polsce”. Wykorzystanie tej publikacji w planowaniu budzi najwyższy niepokój, z uwagi na zawarte w niej fundamentalne błędy, przekreślające możliwość traktowania jej jako źródła wiedzy naukowej. W publikacji przedstawiono uproszczony model demograficzny populacji dzika niepoddanej eksploatacji łowieckiej, który wykorzystano do prognozowania zmian jej liczebności. Model ten opiera się na zupełnie nierealistycznych założeniach, wśród których najważniejszym jest przyjęcie, iż zwierzęta są efektywnie nieśmiertelne (jak to opisał autor: „nie uwzględniono śmiertelności”). Prognozowane przez różne warianty modelu roczne przyrosty populacji wynosiły m.in. 157% i 237% stanu początkowego. Jako takie, są oczywiście nie tylko nierealistyczne (niespotykane w badanych populacjach), ale i niemożliwe do zaakceptowania, gdyż założona nieśmiertelność dzików ogromnie zawyża uzyskiwane wartości. Wystarczy powiedzieć, iż posługując się tak sformułowanym modelem do prognozowania wzrostu krajowej populacji dzika uzyskujemy już przed upływem 10. roku symulacji populację, której biomasa przekracza biomasę wszystkich wolno żyjących ssaków na Ziemi. Brak jest też w literaturze przedmiotu wiarygodnych informacji o możliwości potrojenia lokalnej populacji dzika w ciągu jednego roku (przyrost roczny >200% stanu wyjściowego). Publikacja Popczyka wprowadza zatem w błąd, zupełnie fałszywie przypisując dzikowi zdolność do wzrostu populacji w tempie co najmniej dwukrotnie wyższym niż możliwe do osiągnięcia w oparciu o dostępną wiedzę naukową. Pomimo tego w ramach Planu wykorzystywane jest – podczas uzasadniania algorytmu szacowania liczebności wiosennej – założenie, iż populacja dzika wykazuje roczny przyrost liczebności na poziomie 200%. Publikowane w recenzowanych artykułach naukowych modele demograficzne populacji dzików wskazują, iż maksymalne wartości przyrostu rocznego populacji doświadczającej wyłącznie naturalnej śmiertelności (bez pozyskania łowieckiego) układają się na poziomie ok. 100% (tzn. lambda wynosi ok. 2, populacja ulega podwojeniu). Tak wysokie wartości uzyskiwano dla lat charakteryzujących się szczególnie sprzyjającymi warunkami środowiskowymi, przede wszystkim obfitym owocowaniem (masting) dębu i łagodną zimą, podczas gdy dla lat przeciętnych lub niekorzystnych maksymalne wartości przyrostu rocznego populacji – bez pozyskania łowieckiego – były wyraźnie niższe, na poziomie odpowiednio 20–50%, lub 0–20%.”
Nie mam żadnej wątpliwości, iż gdyby dr Bartek Popczyk żył nie zostawiłby na pani Sabinie ani jednej suchej nitki. Bardzo dobrze się znaliśmy i współpracowaliśmy przez wiele lat, więc czuję się w obowiązku bronić jego imienia. Nie mam takiej wiedzy jak Bartek, ale posługując się dostępną literaturą oraz matematyką postaram się udowodnić, iż nasz kolega miał w stu procentach rację!
Kto kłamie?
Dziki mają ekstremalną zdolność rozrodczą, co skutkuje wykładniczym wzrostem populacji. W ramach swojej pracy badawczej dr Friederike Gethöffer monitorowała rozród dzików w trzech regionach zachodnich Niemiec (Dolna Saksonia, Nadrenia Północna-Westfalia i Nadrenia-Palatynat) w sezonach łowieckich 2003/2004 i 2004/2005 (Gethöffer i in. 2007). Przeanalizowała łącznie 1757 narządów rozrodczych upolowanych dzików w różnym wieku.
Zwierzęta żyły w krajobrazie mozaikowym z intensywnym rolnictwem, gdzie w czasie badań najczęściej uprawiano pszenicę, rzepak i kukurydzę. We wszystkich obszarach do rozrodu wchodziły zasadniczo wszystkie dorosłe lochy i loszki oraz warchlaki. Odsetek zaproszonych loch – które nie ukończyły 12 miesięcy życia – wahał się od 60 do 85 procent, a ich zaangażowanie w rozród wzrastało w latach następujących po bardzo silnym roku nasiennym buka i dębu.
Czyli wiosną 95 procent dorosłych loch i loszek przelatkowych oraz 85 procent warchlaków były zaproszone. Autorzy tego badania wspominają, iż na tych obszarach warchlaki-lochy miały 80 procent szans na osiągnięcie dojrzałości płciowej już w wieku ośmiu miesięcy, czyli osiągały wagę 40 kilogramów!
Podsumowując wyniki tych badań, możemy stwierdzić, iż przyrost naturalny u dzików jest w tej chwili dużo większy niż sugestia pani Sabiny Pieróżek-Nowak. Jak daleko mija się z prawdą przewodnicząca PROP?
Eksplozja populacji
Dorosłe lochy średnie rzucają 7,6 warchlaków, loszki przelatkowe rodzą 6,7, a warchlaki mają 5,2. Wyobraźmy sobie zatem populację liczącą wiosną 100 sztuk o idealnej strukturze wiekowej i strukturze płci 1:1, gdzie odyńców jest 21procent, loch 21 procent, przelatków 16 procent i warchlaków 42 procent.
Przyrost w tych warunkach wyniósłby 329 warchlaków (159 urodziłoby się dorosłym lochom, 53 przelatkom, a warchlakom 117 młodych). Stan populacji wyniósłby 429 dzików! W tym wyliczeniu nie ma naturalnej śmiertelności, której dr Bartłomiej Popczyk również nie uwzględnił, ponieważ w obecnych warunkach łagodnych zim jest niewielka, a pokazywał, jaka jest górna granica przyrostu zrealizowanego.
Wspomniana prezentacja dr Popczyka, jak i jego praca badawcza miała uzmysłowić myśliwym konieczność wyższego odstrzału dorosłych loch, ponieważ jeżeli będziemy je „oszczędzać” (powszechna praktyka łowiecka) populacja dzików eksploduje!
Zachwiana struktura
Zdecydowana większość myśliwych przez ponad siedem miesięcy w roku (wiosna – lato) strzela wyłącznie samce. Jesienią i zimą również chętniej wybiera osobniki, u których widzi pędzel.
Zgodnie ze swoimi przyzwyczajeniami wykonujemy plan odstrzału we wszystkich kategoriach z wyjątkiem… Dorosłych loch. Załóżmy zatem, iż w tym „naszym” modelowym łowisku w pierwszym roku odstrzelimy nie 329 dzików – tylko 321 „oszczędzając” osiem loch…
Plan odstrzału będzie zrealizowany w 97,5 procent. Większość myśliwych powie, iż pozostawienie w łowisku tych kilku loch nie będzie miało znaczenia na przyrost zrealizowany i to jest nasz podstawowy błąd!
W drugim roku wiosną mamy 108 dzików. Jednak zamiast przyrostu na poziomie 329 warchlaków będzie ich już 390! jeżeli dalej będziemy oszczędzać lochy, to w kolejnym roku – gdzie wiosną będzie 116 dzików – będziemy ich mieli 451!
Prowadząc taką politykę odstrzału w piątym roku naszego matematycznego eksperymentu przyrost wyniesie 572 warchlaków, więc aby przywrócić pierwotne 100 sztuk o idealnej strukturze, musielibyśmy zastrzelić 40 dorosłych loch, 8 odyńców, 26 przelatków i 530 warchlaków!
W tym teoretycznym modelu warto przeanalizować kilka aspektów. W ciągu pięciu lat liczebność populacji wzrosłaby tylko o 32 procent (ze 100 do 132 osobników), ale przyrost zrealizowany może się podwoić z 321 do 564. Udział warchlaków w planie odstrzału wzrósłby z 89 procent do 94 procent. Przeciwnicy myśliwych – z lewej i prawej strony sceny politycznej – będą opowiadać, iż zaniżamy wiosenną inwentaryzację, a przyrasta wyłącznie liczba dorosłych loch…
Praktyka łowiecka
Dr Bartłomiej Popczyk w 2016 roku przekonywał, iż walka z ASF wymaga utrzymywania populacji dzików na jak najniższym poziomie. W zachwianej strukturze, gdzie w naszych łowiskach jest więcej dorosłych loch jego zdaniem należało przyjąć znacząco wyższy przyrost zrealizowany.
Opowieści pani Sabiny Pieróżek-Nowak, iż populacja przyrasta maksymalnie 100 procent można wrzucić do kosza, bo lekkie zimy w połączeniu z wielkołanowymi uprawami kukurydzy oraz latami nasiennymi dębu i buka mają bardzo duży wpływ na populację dzika w Polsce.
Doskonałym przykładem są okolice Warszawy, gdzie ASF dotarł i zdziesiątkował dziki w 2017 roku, ale mamy tu Kampinoski Park Narodowy o powierzchni 30 tysięcy hektarów, gdzie nie prowadzi się planowej gospodarki łowieckiej. Po ośmiu latach populacja się odbudowała, a być może pozostało większa, co wymusza wprowadzanie odstrzału sanitarnego.
Występowanie ASF spowodowało, iż myśliwi w swoich łowiskach jeszcze bardziej oszczędzają lochy, więc tam gdzie nie ma ognisk wirusa strzelamy coraz więcej dzików i mamy ich coraz więcej…
Diagnoza Bartka Popczyka była zgodna z rzeczywistością. Wielkość odstrzału jaką realizowaliśmy nie była zbyt niska, ale była wykonywana w złej grupie. Chronienie dorosłych loch przy stale rozprzestrzeniającym się wirusie było i jest błędem.
Wielokrotnie rozmawiałem z Bartkiem i byliśmy zgodni, iż należy strzelać więcej dorosłych loch. Należy to robić od października do grudnia i mieliśmy do tego przekonywać myśliwych, aby zmniejszać szkody w rolnictwie, chronić zwierzynę drobną oraz ograniczać występowanie śmiertelnego dla dzików wirusa ASF.