Przeciwnicy łowiectwa tocząc swoją ideologiczną wojenkę przekraczają granice śmieszności, co jest ewidentnym dowodem, iż przegrywają na całej linii.
Tematem dzisiejszego felietonu miało być wrzosowisko, na którym 40 lat temu zakazano polowania. Wyniki badań pokazują skalę degradacji. Myśliwi alarmują i wzywają brytyjskie władze do działania. Jednak podesłano mi artykuł, który moim zdaniem należy się komentarz.
Nowa rzeczywistość
Dwumiesięcznik „Press” opublikował tekst „Licencja na zabijanie”, który jest częścią antyłowieckiej kampanii, jaką prowadzą weganie, aby storpedować próbę nowelizacji ustawy łowieckiej przywracającej myśliwym prawo wyboru władz w PZŁ.
Wszystkie teksty i reportaże, jakie się ukazują, to również atak na Polskie Stronnictwo Ludowe, którego prezes Władysław Kosiniak-Kamysz wspiera myśliwych i jednocześnie kieruje ministerstwem obrony…
Przeciwnicy polowania widzą, iż zaczynają przegrywać, ale chyba nie do końca rozumieją przyczyny. Tymczasem pandemia, wojna na Ukrainie a teraz jeszcze decyzje Prezydenta Trumpa otrzeźwiły europejskich polityków…
Cały „zielony ład” powędrował do kosza. Szykujemy się do obrony Unii Europejskiej i w tej całkowicie nowej rzeczywistości aktywiści organizacji antyłowieckich się pogubili. Strach przed utratą społecznej akceptacji „odbiera” im rozum. Nie potrafią znaleźć nowej narracji. Używają cały czas tych samych kłamstw i próbują zaklinać rzeczywistość.
„Licencja na zabijanie”
Na łamach dwumiesięcznika „Press” Aleksandra Pucułek zebrała opinie o łowiectwie. Tekst „Licencja na zabijanie” to doskonały przykład „depresji”, w jakiej znajdują się nasi przeciwnicy i dlatego warto go omówić.
Dziennikarka prezentuje oklepaną już tezę, iż wizerunek myśliwych „jeszcze nigdy nie był tak zły”. Jak zwykle w tego typu publikacjach – dla podniesienia rangi – wypowiadają sie osoby z tytułami naukowymi, ale ich teza, iż można manipulować wynikami sondaży – zadając „odpowiednie” pytanie – jest żenująco słaba…
Dlaczego? W moich tekstach nie raz już udowodniłem, iż łowiectwo w ekspresowym tempie odzyskuje społeczną akceptację i to nie jest to żadna manipulacja. Szczególnie to widać w naszym kraju, gdzie społeczeństwo czuje realne zagrożenie wojną. Tylko w ciągu ostatniego roku poparcie dla myśliwych wzrosło o 11 procent i ten fakt wywołuje panikę w szeregach ekotalibów!
Strach przed wojną
Pod koniec 2023 roku na zlecenie FACE i CIC przebadano opinię europejczyków, aby obalić powszechnie lansowaną tezę wegan, iż zabijanie dzikich zwierząt nie są akceptowane. Między innymi sondaż przeprowadzono w Polsce i okazało się, iż 52 procent społeczeństwa akceptuje polowanie zgodne z prawem…
To było ewidentnie potwierdzenie, iż należy, co roku robić badania. Jednak prezes NRŁ Marcin Możdżonek chce wydawać miliony i zatrudnić agencję PR, aby profesjonaliści budowali pozytywny wizerunek. Zarząd Główny PZŁ przed podjęciem tej decyzji postanowił przeprowadzić bardzo rozbudowane badanie. Zadanie zostało zlecone renomowanej pracowni PBS, która przebadała reprezentatywną grupę. Okazało się, iż w tej chwili aż 63 procent Polaków akceptuje polowanie zgodne z prawem!
Zespół układający pytania miał pełną świadomość, iż 140 tysięcy myśliwych w oczach społeczeństwa stanowi realną siłę, która może i powinna być wykorzystana w ramach obrony cywilnej naszego kraju. Aż 72 procent Polaków w pełni akceptuje wykorzystanie naszej grupy w działaniach kryzysowych…
Bardzo słaby celebryta
Niestety zapytany przez Aleksandrę Pucułek o wizerunek myśliwych prezes NRŁ Marcin Możdżonek nie tylko nie potrafił obalić głównej tezy dziennikarki, ale ją potwierdził: „Zamknęliśmy się, zrobiliśmy się hermetyczni, nie wyszliśmy na zewnątrz ze swoją narracją. Występowaliśmy z pozycji jakby urzędniczej, a to nigdy dobrze się nie kojarzy. Dziś dla jednego źródłem informacji jest istagram dla drugiego TikTok. Inni będą oglądać telewizję, a niektórzy kanały na You Tube. Każda duża firma i organizacja musi, więc tam istnieć, a nas tam w zasadzie nie ma – stwierdza. Dlatego prezes Możdżonek nie ma wątpliwości, iż zmiany są konieczne, bo tego dziś wymaga społeczeństwo.”
Pomijam, iż wypowiedź prezesa rady jest mało zrozumiała. Pewnie większość czytelników magazynu „Press” niemających wiedzy o polowaniu i łowiectwie kompletnie nic nie mówi.
Dlaczego w sytuacji, gdy mamy wielki sukces, prezes Naczelnej Rady Łowieckiej deprecjonuje naszą pozycję? Wybór znanego sportowca Marcina Możdżonka na prezesa NRŁ w 2023 roku został przyjęty w naszym środowisku bardzo pozytywnie. Były kapitan reprezentacji Polski miał wielką szansę na sukces, ale prawie z każdą publiczną wypowiedzią sie pogrąża.
Z wiadomych powodów dziennikarze pisząc o łowiectwie zwracają się do znanego celebryty. Niestety rada pod jego przewodnictwem Marcina Możdżonka przez półtora roku zajmuje się wyłącznie powoływaniem członków komisji problemowych i nie może się „podpiąć” pod ewidentny sukces wizerunkowy…
Prezes rady nie ma wiedzy łowieckiej, doświadczenia, ale za wszelką cenę chce udowodnić, iż przed 2023 rokiem Polski Związek Łowiecki nic nie robił, a to jest jedno wielkie kłamstwo!
Kłamstwa i manipulacje
Marcin Możdżonek zamiast budować swoją polityczną karierę powinien dogłębnie przestudiować wyniki badania, jakie przeprowadzono na zlecenie Zarządu Głównego PZŁ. Tym bardziej, iż tekst Aleksandry Pucułek jest pełny kłamstw i manipulacji, które należało obalić.
Mój „ulubiony” przeciwnik polowań i wegański aktywista Marcin Kostrzyński twierdzi, że: „Już nie jesteśmy krajem trzeciego świata nie musimy się opierać na rabunkowej gospodarce zasobami przyrodniczymi.” Po pierwsze nigdy nie byliśmy krajem trzeciego świata, a po drugie odo odzyskania niepodległości w 1918 roku nie prowadzimy rabunkowej gospodarki – szczególnie w kwestii szeroko rozumianego łowiectwa. Między innymi żubry, łosie, bobry, sokoły wędrowne zostały uratowane przez myśliwych, a populacja jeleni i saren nigdy nie była tak liczna, co pozwoliło na odbudowę wilczych watah…
Kolejnym autorytetem Aleksandry Pucułek jest pani prof. Hanna Mamzer z Wydziału Socjologii UAM, która zajmuje się postawami ludzi wobec przyrody. Jej zdaniem podczas polowań dewizowych zabijamy najcenniejsze osobniki: „Ani selekcja nie jest dobra, ani nie ma dbałości o gospodarkę łowiecką i zachowanie dobrego gatunku dla przyszłych pokoleń.”
Ten cytat doskonale ilustruje „dogłębną” wiedzę pani profesor. Chciałbym nie tylko jej przypomnieć, iż populacja jeleni i saren – na które polują dewizowcy – w naszym kraju NIE jest zdegenerowana genetycznie, co ma miejsce między innymi u naszych zachodnich sąsiadów. Nasze jelenie i sarny są zdrowe i bardzo liczne i jeżeli im ktoś zagraża, to aktywiści antyłowieckich organizacji!
Świat bez myśliwych
Każdy akapit artykułu „Licencja na zabijanie” jest materiałem na obszerne merytoryczne opracowanie. Takie mieszanie kłamstw z opiniami – do których każdy ma prawo – jeszcze parę lat temu skutecznie budowało negatywny obraz łowiectwa.
Marcin Możdżonek prawdopodobnie nie znał całego tekstu i kontekstu, w jakim zostaną użyte jego wypowiedzi. Gdyby miał doświadczenie, to po „zestawie” pytań mógł się domyśleć, jaki będzie finał, a jest wyjątkowo słaby.
Główna teza – którą prezes NRŁ potwierdził – iż nie ma społecznej akceptacji dla zabijania dzikich zwierząt opiera się na ideologii nie jedzenia mięsa. Zieloni aktywiści wierzą, iż człowiek nie ma prawa ingerować w świat przyrody. Myśliwy w tej opowieści zabijają dla zabawy, są arogantami i niszczą przyrodę. Zaprezentowane w tekście cytaty Marcina Możdżonka doskonale to ilustrują…
Obudzić polityków
Przeciwników polowania merytoryczne argumenty nie interesują. Na szczęście są jeszcze prawdziwi naukowcy badają wpływ człowieka na przyrodę i dają nam kolejne dowody. Między innymi brytyjskie stowarzyszenie Moorland Association po raz kolejny wzywa do działania i pokazuje szkody wyrządzone bioróżnorodności na walijskich wrzosowiskach po zaprzestaniu tam polowania na pardwy…
Obszar specjalnej ochrony Berwyn obejmuje powierzchnię 24 tysięcy hektarów w hrabstwie Denbigshire. w tym miejscu od dziesięcioleci prowadzone są badania nad dziką przyrodą. Raporty szczegółowo opisują zmiany, jakie tam zachodzą po zaprzestaniu kontroli drapieżników i wypalania wrzosowisk.
Czajka, która kiedyś tam występowała całkowicie zniknęła, populacja sieweczki złotej zmniejszyła się o 90 procent, a populacja kulika wielkiego spadła o 79 procent. Populacja krukowatych wzrosła, a pardwy znikają!
Pomimo statusu chronionego wszystkie populacje ptaków – dla których ustanowiono ten obszar ochrony – uległy całkowitemu załamaniu. Teraz mamy tam już bardzo krytyczną sytuację i teoretycznie nadszedł czas, aby politycy się obudzili i pozwolili myśliwym działać.
Lindsay Waddell, była przewodnicząca National Gamekeepers Organisation ostrzega że: „Nikogo, kto ma choćby odrobinę wiedzy, nie powinno dziwić, iż populacje chronionych gatunków ptaków wyginą. Rośnie lista miejsc, które spotka ten sam los z bardzo prostego powodu: Zarządzanie łowieckie, które było niezbędne jest powszechnie negowane. Zaskakuje mnie to, iż ci, którzy mają władzę i mogą naprawić sytuację, nie podejmują decyzji, ponieważ słuchają aktywistów, którzy uważają, iż „nie należy tego robić”. Organy ustawowe, które mogłyby interweniować też wierzą, iż bezczynność jest drogą naprzód, a aktywne zarządzanie jest już przeżytkiem.”
Sprawdzone metody zarządzania, jakie mogą prowadzić wyłącznie myśliwi spełniały swoją funkcję przez ponad sto lat. Dla dzikich zwierząt „zielone” wizje oznaczają wyłącznie śmierć i to musimy pokazywać społeczeństwu oraz politykom. Konkretne przykłady w zestawieniu z bajdurzeniem Marcina z lasu nie pozostawiają żadnych wątpliwości.