Krystyna chodziła tam i z powrotem po mieszkaniu, nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Już któryś dzień z rzędu Tomek wracał do domu późno. A wczoraj w ogóle zjawił się nad ranem. Wyrzuciła mu, iż mógłby przynajmniej zadzwonić, żeby się nie martwiła. Pokłócili się. I znów czeka, mierzy krokami pokój, co chwilę zerka na zegarek.
„Kocha mnie. Ale mógłby zadzwonić. Wcześniej czy później się ożeni. Trzeba się przyzwyczaić. Jeszcze nie wiadomo, na kogo trafi, tylko zmartwień przybędzie. Oj, lepiej o tym nie myśleć. Dorosły przecież, a serce i tak boli.” Krystyna nie potrafiła przestać nakręcać się coraz bardziej.
Dawniej śmiała się z takich matek, które za bardzo rozpieszczają dorosłych synów, a teraz sama stała się jedną z nich. Każdą dziewczynę, z którą Tomek się spotykał, jeżeli ją poznała, uważała za niegodną jego. I jak każda matka myślała, iż syn powinien się z nią poradzić w tak ważnej sprawie jak wybranie żony. Przecież ona wie najlepiej, czego mu trzeba. Myśli kotłowały się w głowie bez końca. Żeby już tylko wrócił.
W drzwiach zaskoczył zamek, a Krystyna drgnęła, choć przecież nasłuchiwała. „W końcu!” Rzuciła się do przedpokoju, ale w połowie drogi zatrzymała się, weszła do kuchni i usiadła przy stole, splatając ręce.
– Mamo, dlaczego nie śpisz? – Tomek stanął w progu.
– Wiesz przecież, iż się martwię. Mogłeś chociaż zadzwonić – powiedziała z wyrzutem.
– Mamo, jestem dorosły i nie zamierzam się tłumaczyć z każdego kroku.
– Gdzie byłeś? – Krystyna patrzyła wyzywająco.
– U Oli. – Głos Tomka złagodniał i stał się cieplejszy.
– Masz kolejną dziewczynę, i pewnie nie ostatnią. A matkę masz tylko jedną. – Krystyna nie mogła ukryć zazdrości.
– Dlaczego kolejną? Jest tylko jedna, tak jak ty, mamo. – Tomek podszedł, pochylił się i pocałował ją w policzek. – I nie mów o niej źle. Po kłótni będziesz żałować. A poza tym, jak miałbym wybrać żonę, gdybym nie spotykał się z dziewczynami? Sama mówiłaś, iż nie można żenić się z byle kim. Prawda?
– Mówiłam – przyznała Krystyna. – Więc rozumiem, iż już wybrałeś?
Tomek przykucnął obok niej, zajrzał jej w oczy. Serce Krystyny wypełniła czułość. Jak bardzo podobny do ojca! Ten sam wzrok, ten sam uśmiech.
– Wybrałem, mamo. – Tomek pochylił głowę i oparł ją na jej kolanach.
– No to przedstawiłbyś mi ją – powiedziała już spokojniej.
– Na pewno, tylko… – Tomek podniósł wzrok.
– Co? Jest z nią coś nie tak? – Krystyna miała ochotę zapytać, czy przypadkiem nie zamierza przyprowadzić do domu jakiejś włóczęgi, tak jak w dzieciństwie ciągnął do domu znalezione koty i psy.
Współczucie dla zwierząt to dobra cecha. Ale wszystkich nie da się przygarnąć. Wtedy udawała, iż ma alergię, zaczynała kichać. Tomek wynosił znalezione zwierzaki i gdzieś je oddawał, nie zostawiał na ulicy. Teraz ten numer by nie przeszedł.
Słowa już cisnęły się na usta, ale zobaczyła ostrzegawcze spojrzenie syna i zamilkła.
– Z nią wszystko w porządku, mamo. Jest piękna i świetnie gotuje. Przynajmniej mi smakuje. Ale nie jest sama.
– Zakochałeś się w mężatce?
Widocznie na jej twarzy odbił się strach, bo Tomek od razu odpowiedział:
– Nie, oczywiście. Ale ma syna. Ma pięć lat.
– Pięć? – wykrzyknęła Krystyna. – To w jakim wieku ona urodziła?
– Mamo, nie krzycz. Tak, jest ode mnie starsza.
– Rozumiem. – Krystyna prawie się udusiła z wściekłości.
Jej synek, jej słoneczko, które kochała nad życie, dla którego mogła góry przenosić, zakochał się w starszej kobiecie, i to z dzieckiem!
– Co rozumiesz, mamo? Kocham ją. Każdy ma prawo do błędów. Sama tak mówiłaś.
– Tak. Tylko taki błąd zostaje na całe życie. A wolne, młode dziewczyny już ci nie pasują? – warknęła Krystyna.
– Właśnie dlatego nie mówiłem i nie przyprowadzałem jej do ciebie. – Tomek zerwał się na nogi. – Wiedziałem, iż mnie nie zrozumiesz. Pamiętasz, jak opowiadałaś o tej dziewczynie z pracy, którą jakiś facet uwiódł i rzucił? Jak jej współczułaś. Mówiłaś, iż przecież wszystko przed nią, iż na pewno spotka dobrego człowieka, który zostanie ojcem jej córce. Dlaczego tym człowiekiem ma być ktoś inny, ale nie twój syn?
– Synku, miłość przychodzi i odchodzi. Ja też twojego ojca kochałam szaleńczo, a on nas zostawił i odszedł do innej.
– Właśnie, mamo. Nie ma gwarancji, iż z młodą i wolną ułożymy sobie życie na zawsze. Kocham Olę. I jej syna. To wspaniały chłopak. Żebyś go widziała. choćby jeżeli będziesz przeciw, nie zostawię jej. Rozumiesz? Zostawmy to.
– Tomek, wychowałam cię i marzyłam, iż będziesz szczęśliwy…
– Dość. To moje życie, mamo. jeżeli będziesz się wtrącać, odejdę. – Tomek odwrócił się i wyszedł do swojego pokoju.
– Synku…
Rano wyszedł do pracy, choćby nie zjadł śniadania. Nie rozmawiali. Tomek wracał późno, od razu zamykał się w swoim pokoju. Krystyna nie wiedziała, co robić, jak naprawić relacje z synem.
Wydawało się, iż to wczoraj kołysała go na rękach, śpiewała kołysanki, opatrywała rozbite kolana, a teraz on ma swoje własne, dorosłe życie. Nie tak łatwo to zaakceptować.
– Tomek, pogadajmy – zaczęła kiedyś.
– Pogadamy, kiedy będziesz gotowa mnie wysłuchać i zrozumieć.
– Widocznie naprawdę ją kocha. Patrz, odejdzie do niej, a ty stracisz syna, Krystyno – mówiła jej Kowalska, najstarsza z kobiet w pracy.
Krystyna nie mogła dłużej dusić w sobie bólu po kłótni z synem, podzieliła się nim w przerwie na obiad. Chciała współczucia, rady, po prostu wyrzucić to z siebie.
– Wiem, iż nie miałam racji, ale nie mogłam się powstrzymać, poniosło mnie, nabazgrałam mu…Krystyna westchnęła ciężko, otarła łzy i postanowiła, iż następnego dnia pójdzie do Oli, by poznać ją naprawdę i dać szansę swojemu synowi na szczęście.