Z życia wzięte. "Wyremontowaliśmy domek letniskowy, który chciała nam podarować teściowa": Teraz go sprzedaje, bo mój szwagier postanowił się ożenić

5 dni temu
Zdjęcie: Dacza, źródło: Pixabay


Tym razem zrobiła to naszym kosztem. Cały zeszły rok spędziliśmy na remoncie domku letniskowego, który moja teściowa wielokrotnie obiecywała przekazać swojemu najstarszemu synowi, czyli mojemu mężowi. A w tym roku nie było o tym mowy, ponieważ młodszy syn postanowił się ożenić, a jego kochająca matka chce dać mu pieniądze na wesele.

Aby to zrobić, musimy sprzedać domek na wsi. Potem okazało się, iż niczego nam nie obiecywała. Staram się jak najmniej komunikować z Grażyną. Nie lubię jej z powodu jej ciągłego narzekania. Coś ją boli, coś swędzi, nie jest doceniana w pracy, ma mało pieniędzy, jest za gorąco lub za zimno — ogólnie zawsze coś jest nie tak.

Mąż jest kompletnym przeciwieństwem, z matką też nie rozmawia zbyt często, ale jest inny powód. Moja teściowa ma ulubionego syna, młodszego. Starszy zawsze był odstawiany na boczny tor. Typowe niekochane dziecko. Utrzymuje jednak relacje z matką, twierdząc, iż po śmierci ojca czuje się w obowiązku jej pomagać.

Jego młodszy brat, Staś, przyjaźni się i komunikuje ze wszystkimi. To dusza towarzystwa, nie ma do nikogo pretensji i nie żywi urazy. Jest dobrym facetem, ale to leniwy drań, aż do kości. Jego i męża dzieli siedem lat różnicy. Żaden z jego przyjaciół nie nazywa go inaczej niż Staś. Tylko jego matka nazywa go Stasieńkiem, ale to nie lepiej.

Moja teściowa nie odwiedzała domku na wsi, nie miała takiego pragnienia, aby też regularnie o niego dbać. Ale trzeba było zapłacić za niego albo go sprzedać, żeby nie stał bezczynnie i nie raził w oczy. Grażyna zdecydowała inaczej: zaproponowała, iż nam ją odda. "Nigdy nie byłam ogrodnikiem, a Staś też tam nie pójdzie, znasz brata. To się całkowicie rozpadnie. I co roku musimy za to płacić". - zaczęła rozmowę moja teściowa.

Potem zasugerowała, iż jeżeli chcemy, możemy korzystać z domku, ale wtedy sami będziemy musieli uiszczać opłaty. Spojrzeliśmy z mężem na siebie i poszliśmy zobaczyć, co chcą nam dać. Nigdy tam nie byłam, a mój mąż nie pamiętał, kiedy był tam po raz ostatni. Obraz, który nas przywitał, nie był przyjemny dla oka. Ogrodzenie gniło w krzakach. Dom ze spróchniałą werandą i powybijanymi oknami, duża działka zarośnięta przerośniętymi roślinami, na której nie wiadomo już, co i kiedy posadzono, a choćby ścieżek już nie było widać. Duży zbiornik na wodę, który już zardzewiał. Obraz był uderzający.

Jednak mój mąż i ja sprawdziliśmy działkę, przyjrzeliśmy się jej i stwierdziliśmy, iż jest obiecująca. Rozmawialiśmy z sąsiadami o elektryczności i wodzie. Byliśmy zadowoleni z ich odpowiedzi. Mój mąż i ja spędziliśmy cały zeszły rok, wykonując to fascynujące zadanie, przerywając tylko na zimę. Zeszłej jesieni wycięliśmy już wszystkie chwasty, postawiliśmy porządne ogrodzenie, zdemontowaliśmy wszystko, co stare w domu, wymieniliśmy okna, pomalowaliśmy wszystko, co wymagało odświeżenia i ponownie pokryliśmy dach.

Zainstalowaliśmy również prąd i wodę w domu. W tym roku chcieliśmy posadzić drzewa i krzewy owocowe. Moja teściowa była w domku ze Stasiem, kiedy zamykaliśmy ostatni sezon jesienny. Poprosili o to, ponieważ byli bardzo ciekawi, co tam robiliśmy przez tak długi czas.

Teściowa była pod wrażeniem, a my przypomnieliśmy jej, iż dobrze byłoby przerejestrować dokumenty własności. Okazało się, iż teściowa już zaczęła to robić, ale były jakieś problemy z gospodarką gruntami i czymś tam jeszcze, więc nie było to tak szybko, jak byśmy chcieli. Ale ona o wszystkim pamięta i wywiąże się z obietnicy.

Nie zdążyła się tym zająć przed zimą, a potem okazało się, iż musi pracować na miejscu, wezwać inżyniera, krótko mówiąc, trochę biurokracji, której nie rozumiałam. Jedyne, co zrozumiałam, to to, iż wszystko zostanie załatwione na wiosnę. Jakoś wyrzuciłam z głowy całe to zamieszanie, dopóki mój mąż nie wrócił ostatnio do domu zły i roztrzęsiony.

Okazało się, iż był u mamy, bo chciała mu powiedzieć coś ważnego. Tym "czymś" była wiadomość, iż Staś postanowił się ożenić. Będzie wesele, na które kiedyś z mężem "skąpiliśmy". Mąż zapytał, skąd będą pieniądze na wszystkie uroczystości, bo Staś nie dostawał dużo, jego matka też nie, więc czy panna młoda była naprawdę aż tak bogata? Grażyna wyjaśniła, iż panna młoda jest taka sama jak Staś, a pieniądze przyjdą, gdy teściowa sprzeda ten sam domek, który wyremontowaliśmy i w który zainwestowaliśmy tyle wysiłku i pieniędzy. Co za zwrot akcji!

Byłam zszokowana, a mój mąż też nie był zadowolony. Przypomniał matce, iż tak naprawdę obiecała nam go dać, a my zainwestowaliśmy dużo pieniędzy, ponieważ zrobiliśmy go tak, aby nam odpowiadał. Mój mąż i ja jesteśmy wściekli na to zachowanie. Sami daliśmy się nabrać, powinniśmy byli najpierw przerejestrować dokumenty, ale kto wie, nigdy wcześniej nie zauważyliśmy oszustwa u teściowej.

Mąż powiedział mamie, iż jeżeli to zrobi, nie może już liczyć na jego pomoc. Niech pomoże jej Staś, dla którego choćby splunęłaby na swoje sumienie. Teraz Grażyna ma nowy powód do narzekań — syn ją szantażuje. I zgadzam się z mężem, moja teściowa całkowicie przesadza.

Idź do oryginalnego materiału