Z życia wzięte. "Dzieci sprzedały to, na co ich ojciec oszczędzał przez całe życie": Wyjechały za to na wakacje

2 dni temu
Zdjęcie: Zawiedziona matka, źródło: YouTube/ Inner Toxic Relief


Dawno się nie widziałyśmy. Ona i jej rodzina mieszkali na wsi, a my na przedmieściach.
Spotkałyśmy się więc. Postanowiłyśmy usiąść w kawiarni, napić się kawy i porozmawiać. Powspominać naszą młodość, iż tak powiem.

I Olga wylała mi swoją duszę... Za jej zgodą i w jej imieniu opowiadam.

Wiesz, iż mój mąż i ja pobraliśmy się bardzo wcześnie, oboje pochodziliśmy z biednych rodzin i chcieliśmy lepszego życia.

Ponieważ zdaliśmy sobie sprawę, iż nasi rodzice nie mogą nam pomóc, zaczęliśmy bardzo ciężko pracować, aby zapewnić sobie i naszym dzieciom lepsze życie.

Założyliśmy dużą farmę, krowy, cielęta, dużo drobiu. Posadziliśmy ogród warzywny, zbudowaliśmy szklarnie, uprawialiśmy truskawki. Wszystkie nadwyżki sprzedawaliśmy na rynku.

Tak, było dużo pracy, mało spaliśmy, prawie nigdy nie odpoczywaliśmy, ale zbudowaliśmy duży dom, kupiliśmy samochód i traktor.

Myśleliśmy, iż naszym dzieciom będzie łatwiej, a mieliśmy ich dwoje, syna i córkę. Mieliśmy już traktor i samochód, mogliśmy sami uprawiać ziemię, siać, sadzić, zarabiać i dobrze żyć.

Ale jakim szokiem było dla nas, gdy nasza córka, a potem syn kategorycznie odmówili życia na wsi, pracy na roli i wyjechali do miasta. Dostali pracę w fabryce, wynajęli mieszkania i tak sobie żyli.

Syn już się ożenił, a córka również spotyka się z chłopakiem i wychodzi za mąż. Żadne z nich nie ma najmniejszej ochoty mieszkać na wsi i pracować na roli.

Mój mąż był bardzo zdenerwowany takim obrotem spraw. Mówi: "Po co budowaliśmy taki duży dom, podwórko, garaż, różne budynki gospodarcze, szklarnie?

Przecież w to wszystko zainwestowaliśmy tyle pieniędzy, wysiłku i zdrowia, a teraz okazuje się, iż nikt niczego nie potrzebuje? Jak to możliwe?"

Od takich zmartwień mój mąż odszedł, a dzieci przyjechały, gwałtownie sprzedały ciągniki i samochód, podzieliły pieniądze i pojechały na wakacje gdzieś na wyspy. choćby nie wiem, dokąd pojechały.

Mówią, iż żyje się raz, a ojciec żył przyszłością, wszystkiego sobie odmawiał, wszystko odkładał na później i co z tego wyszło?

Ja mogę tylko zaakceptować moje dzieci takimi, jakie są, żeby ich całkowicie nie stracić. Chcieliśmy dla nich jak najlepiej. Robiliśmy wszystko, by uczynić ich życie lepszym....

Oto cała historia.

Zrobiło mi się żal mojej przyjaciółki. I tak naprawdę nie wiadomo, co ona i jej mąż zrobili źle... Przecież starali się, jak mogli, a wyszło jak zwykle...

Idź do oryginalnego materiału