Wyjeżdżam na wakacje i nie zamierzam nikogo niańczyć: Teściowa zostawiła nas w kłopotach

1 dzień temu

W każdej rodzinie zdarzają się trudne chwile. Jedni toczą boje o spadek, inni zmagają się z nałogami lub zdradami, a jeszcze inni po prostu poddają się pod ciężarem bezradności. My z mężem, Wojciechem, wydawaliśmy się wolni od większych problemów. Gdyby nie jedno ogromne „ale” – teściowa. To właśnie Halina Władysławówna zatruwała nasze codzienne życie.

Przez długi czas starałam się znaleźć z nią wspólny język, przyzwyczaić, przymykać oczy na jej wybryki. Ale im dłużej to trwało, tym wyraźniej widziałam – to niemożliwe. Jakaś niewidzialna ściana rosła między nami. Im bardziej się starałam, tym stawała się wyższa i grubsza.

Rozumiem, jak silna bywa więź między matką a synem. Ale gdy trzydziestosiedmioletni mężczyzna pozostaje maminsynkiem, to już tragedia. Mój mąż i jego matka żyli jakby w swoim własnym świecie: szeptali za moimi plecami, knuli coś w sekrecie, wtajemniczając mnie tylko wtedy, gdy nie dało się już wykręcić.

Aż w końcu stało się coś, co przelało czarę goryczy.

Nasz syn, Kacper, spędzał każde wakacje u moich rodziców na wsi. Moja mama, lekarka, rzadko mogła wziąć urlop – choćby w czasie pandemii pracowała non stop. Tata zaś, niestety, ze względu na zdrowie nie dawałby rady sam zajmować się wnukiem.

Pracuję w dużej firmie i o długim urlopie mogłam tylko pomarzyć. Dlatego uzgodniliśmy z mężem – w tym roku poprosimy o pomoc jego matkę. Przez cały miesiąc dogadywałam szczegóły z Haliną Władysławówną. Chętnie zgodziła się zaopiekować Kacprem. Uwierzyłam, iż mogę na nią liczyć.

Ale tydzień przed wakacjami zadzwoniła:

— Kinga – oznajmiła radośnie – dostałam wycieczkę! Jadę odpocząć! Więc jakoś sama się zajmij wnukiem.

Byłam tak zaskoczona, iż nie od razu zrozumiałam, co adekwatnie powiedziała. Wystawiła nas. Zwyczajnie zdradziła.

Później okazało się, iż żadnej „wycieczki” nie dostała. Wszystko zaplanowała sama: wybrała kurort, kupiła bilety, zarezerwowała pokój. I to wszystko, doskonale wiedząc, iż miała pomagać z Kacprem!

Co więcej, tuż przed wyjazdem Halina Władysławówna przyszła do Wojtka z kolejną prośbą: żeby podlewał jej szklarnię i doglądał ogród w jej nieobecności.

Oczywiście, mąż pracował od świtu do nocy i zrzucił obowiązki na mnie. Ale wtedy postanowiłam – dość. Powiedziałam stanowczo:

— Nie kiwnę palcem. Twoja matka zostawiła nas w najgorszym momencie. Skoro jej odpoczynek jest ważniejszy – niech jej pomidory usychają razem z jej egoizmem. To jej problem, nie mój.

Naturalnie, gdy teściowa dowiedziała się o mojej decyzji, wybuchła awantura. Oskarżenia, pretensje, skargi – wszystko spadło na mnie. Ale pociąg już odjechał. I tak pojechała na wakacje, zostawiając nas z dzieckiem i swoim gospodarstwem.

Teraz błądzę po mieście, próbując znaleźć dla Kacpra jakikolwiek obóz czy świetlicę. W końcu on też zasługuje na prawdziwe wakacje, a nie wieczne siedzenie w mieszkaniu.

Jeszcze raz się przekonałam – w potrzebie można liczyć tylko na siebie. I na własne sumienie. Teściowa wybrała odpoczynek. Ja wybrałam syna.

I wiesz co? Ani przez chwilę tego nie żałuję.

Idź do oryginalnego materiału