Wygląda jak koliber, ale nim nie jest. Nie panikujmy, gdy przyleci na nasz balkon lub do ogrodu

8 godzin temu
Fruczak gołąbek, nazywany "polskim kolibrem", nie jest ani gołębiem, ani kolibrem. Nie jest choćby ptakiem. Jest ćmą, ale lata za dnia niczym motyl. To niezwykłe i pełne sprzeczności stworzenie spotykamy w naszym kraju od niedawna. Choć jego dźwięk i ruchy mogą nas przestraszyć, to nie ma żadnych powodów do obaw.


Przez zmiany klimatu w naszym kraju pojawiają się przybysze, których jeszcze parę dekad temu mogliśmy oglądać tylko na zdjęciach w atlasach ze zwierzętami lub w ogrodach zoologicznych. Tak jest np. z gliniarzami czy papugami. Z fruczakami jest trochę inna sprawa, choć wygląda bardzo egzotycznie.

"Polski koliber" może zaskoczyć i zaniepokoić. Jego obecność jest czymś normalnym


Fruczak gołąbek aka dłużniec gwiaździk (Macroglossum stellatarum) nie jest naszym rodzimym gatunkiem, który zimuje w Polsce na stałe. Dr hab. Stanisław Czachorowski z UWM wyjaśnia na swoim blogu "Profesorskie gadanie", iż to gatunek nomadyczny i wędrowny. Przybywa do nas na cieplejsze miesiące (kolejne podobieństwo z ptakami).

"Pojawia się u nas w maju i czerwcu (niektórzy autorzy wskazują, iż już choćby w kwietniu, pewnie do zależy od roku i pogody). Przylatuje z Południowej Europy" – czytamy w artykule.

Pierwsze pokolenie motyli pokonuje setki, a choćby tysiące kilometrów, by dotrzeć do Europy Środkowej. Tutaj składają jaja, z których latem wylęga się drugie, "nasze" pokolenie.

Stąd też pewnie zaczęto go nazywać "polskim kolibrem", bo tych niesamowitych ptaków (jeszcze) u nas nie ma. Fruczak może być jednak z nim łatwo pomylony. Chyba iż się mu przyjrzymy z bliska i zobaczymy, iż ma np. czułki.

Fruczak gołąbek to ćma, która wygląda i zachowuje się jak koliber


To właśnie jego zachowanie sprawia, iż na pierwszy rzut oka możemy pomyśleć, iż to koliber. Jak opisuje blog "Ogrodowa Pasja", fruczak "uderza skrzydłami kilka tysięcy razy na minutę, przez co widzimy je tyle, co skrzydła włączonego wiatraka pokojowego".

Potrafi też niczym koliber zawisnąć nieruchomo nad kwiatem (dlatego też należy do rodziny zawisakowatych), by spić z niego nektar. Robi to dzięki swojej długiej ssawki, którą precyzyjnie wkłada do kielichów kwiatów.

Wygląd: Ma krępą sylwetkę, a rozpiętość jego skrzydeł wynosi od 4 do choćby 7 cm. Przednie skrzydła ma szarobrązowe, co zapewnia mu doskonały kamuflaż w spoczynku. Dopiero w locie ukazuje drugą, pomarańczową parę skrzydeł.

Lot: Jest niezwykle szybki i zwinny, potrafi osiągać prędkość do 50 km/h. Dr hab. Stanisław Czachorowski zapewnia, iż porusza skrzydłami choćby 80 razy na sekundę.

Pora aktywności: W przeciwieństwie do większości ciem, fruczak jest aktywny za dnia, najczęściej w słoneczne, ciepłe popołudnia.


Czy fruczak gołąbek jest szkodliwy lub niebezpieczny? Nie! Wręcz przeciwnie


Porusza się tak szybko, iż czasem możemy najpierw usłyszeć trzepot jego skrzydeł, a dopiero potem zobaczyć, kto za tym stoi, ale fruczak gołąbek jest całkowicie niegroźny dla ludzi i zwierząt.

Nie gryzie, nie żądli i nie przenosi chorób. Jest za to niezwykle pożytecznym owadem. Jako dorosły osobnik zapyla ogromną liczbę kwiatów. Z bloga "Ogrodowa Pasja" dowiadujemy się, iż jeden owad potrafi odwiedzić "ponad tysiąc kwiatów w ciągu godziny".

Jego gąsienice również nie są uważane za szkodniki w uprawach. Żerują głównie na dziko rosnących roślinach, takich jak przytulie i wiciokrzewy, które często uznajemy za chwasty. Posiadanie fruczaka w ogrodzie to znak, iż ekosystem jest w dobrej kondycji i wolny od nadmiaru chemii.

Gdzie i kiedy można zobaczyć fruczaka w Polsce?


Fruczaki gołąbki można obserwować w całej Polsce od maja aż do późnej jesieni. Jednak nie co roku (w tym, tzn. 2025 r. są, co widać na filmikach w social mediach). Szczególnie liczne stają się w drugiej połowie lata (sierpień, wrzesień), gdy pojawia się pokolenie urodzone już u nas. Najłatwiej wypatrzyć je:

W ogrodach, na balkonach, parkach i łąkach.

Na kwiatach bogatych w nektar, takich jak: budleje, pelargonie, petunie, floksy, werbeny, lawenda czy żmijowce.


Niestety, los większości tych fascynujących owadów jest "przesądzony". "Jeśli owad nie odleci w porę na południe Europy, najprawdopodobniej nie przeżyje naszej zimy" – czytamy na wspomnianym blogu.

Tylko nielicznym fruczakom udaje się przetrwać łagodniejszą zimę w postaci poczwarki lub dorosłego motyla. Dlatego jeżeli je zobaczymy, to, zamiast się bać lub przepędzać, nacieszmy się ich widokiem, póki jeszcze możemy.

Idź do oryginalnego materiału