Jest podobno grupa ludzi, która uwielbia samodzielne koszenie trawy klasyczną kosiarką. Absolutnie do niej nie należę, więc przeważnie mój trawnik koszony jest w kompletnie losowych odstępach czasu – na przykład dwa razy w tygodniu, a potem dopiero po trzech miesiącach. Na szczęście z odsieczą przybył do mnie STIGA Stig.
Trafił przy tym na wyjątkowo dobry okres, bo komu chce się kosić przy ponad 30 stopniach Celsjusza? Komu chce się też co chwila przerywać koszenie, kiedy z nieba zaczyna się lać deszcz, a potem wracać, kiedy trawa wyschnie?
Odpowiedź: robotowi koszącemu STIGA Stig się chce.
STIGA Stig – co trzeba wiedzieć na początek?
Stig to cała rodzina robotów koszących, różniących się przede wszystkim – ale nie tylko – tym, do jakiej powierzchni trawnika są przeznaczone. W tym roku dostępne są dwa modele – Stig 600 oraz 1200. Czym dokładnie się różnią?
- pojemnością akumulatora – co z kolei przekłada się na to, jaką powierzchnię trawnika są w stanie skutecznie skosić;
- Stig 1200 wyposażony jest w funkcję ECO, która umożliwia ograniczenie koszenia w okresie, kiedy trawa słabiej rośnie;
- Stig 600 oferuje 3 punkty startowe na przewodzie ograniczającym obszar koszenia, natomiast Stig 1200 – 5
W ofercie w przyszłym roku pojawi się także model Stig 300, z jednym punktem startowym oraz opcją powrotu do stacji bazowej po przewodzie ograniczającym – Stig 600 oraz Stig 1200 mogą wracać do bazy albo po przewodzie, albo obok niego.
Na szczycie gamy ulokowały się jeszcze trzy najbardziej zaawansowane modele – Stig-A 1500, Stig-A 3000 i Stig-A 5000. Ale iż do mnie dotarła zwykła wersja, to na niej się skupimy.
Jeśli chodzi o parametry techniczne, to wyglądają one następująco (dane dla wersji 600/1200):
- szerokość koszenia: 18 cm
- wysokość koszenia: od 20 do 60 mm
- prędkość koszenia: 22 m na minutę
- wymiary: 545 x 405 x 245 mm
- masa: 7,5 kg
- akumulator: 2,5 Ah (600), 5 Ah (1200)
- czas koszenia: 90 minut (600), 150 minut (1200)
- czas ładowania: 60 minut (600), 120 minut (1200)
- ostrza: 4 sztuki (wymienne)
- silnik bezszczotkowy
- maksymalne nachylenie: 45 stopni
- czujnik deszczu, czujnik podnoszenia
- Bluetooth
- stacja bazowa
A skoro zaplecze techniczne już mamy, czas przejść do wrażeń.
Stiga Stig – jak to zamontować?
Można prawdopodobnie zamówić profesjonalnego instalatora, ale – o ile kupimy odpowiedni zestaw montażowy – nie jest to absolutnie niezbędne. Żeby kosiarka wiedziała, jaki obszar powinna kosić, potrzebne jest jego ogrodzenie odpowiednim przewodem, co w większości przypadków przy samodzielnej instalacji nie powinno zająć więcej niż jedno popołudnie. Plus może jeszcze jakąś część popołudnia później, jeżeli będziemy chcieli coś poprawić.
Instalacja przewodu może być przy tym realizowana na dwa sposoby. Możemy go albo zakopać płytko pod ziemią, albo – z wykorzystaniem szpilek widocznych na powyższym zdjęciu – zamontować na powierzchni.
W pierwszym przypadku przyda nam się jakaś mała łopatka albo coś do wykopania płytkiego zagłębienia, natomiast w drugim – młotek. To adekwatnie tyle – no i może coś do obcinania przewodu (da się przeciąć nożyczkami, sprawdziłem) oraz kombinerki do zapięcia końcówek.
Więcej narzędzi nie potrzeba. Większość pracy będzie zresztą polegała na odpowiednim zaplanowaniu rozlokowania przewodu – tak, żeby skoszony był jak największy fragment trawnika i jak najbliżej krawędzi. I tu od razu informacja/porada w kontekście planowania – STIGA Stig w moim ogrodzie kosił adekwatnie idealnie do granicy wyznaczonej przewodem.
Oczywiście instrukcja szczegółowo wyjaśnia, co, gdzie i jak zamontować, zalecając odpowiednie odległości od różnych typów przeszkód. Przy okazji druga rada – zgodnie z instrukcją, w przypadku twardych przeszkód nie zawsze trzeba stosować przewód okalający. I tak na przykład mam na trawniku dwa stare pnie po ściętych drzewach – nie musiałem ich obrysowywać przewodem, a Stig ani razu nie miał z nimi problemów.
Którą opcję instalacji przewodu wybrać? Ja wybieram powierzchniowy – po kilku tygodniach w ogóle już go nie widać, a jeżeli chcemy wprowadzić jakieś poprawki albo dodać kolejną strefę (jest taka opcja, w zestawie montażowym są niezbędne elementy) – będzie to dużo łatwiej zrobić niż w przypadku zakopanego przewodu.
Przewód zainstalowany – co dalej?
Podłączamy do przewodu stację dokującą. Potem zostaje nam już tylko postawić robota koszącego na stacji dokującej, podłączyć wszystko do prądu, uruchomić kosiarkę i… pobrać aplikację (STIGA.GO). Po co? Głównie po to, żeby móc sprawdzać jej status bez wychodzenia z domu (połączenie przez Bluetooth) oraz żeby ustawić harmonogram koszenia tak, żeby nie kolidował z naszym rozkładem dnia.
Harmonogram możemy przy tym ustawić manualnie albo zdać się na automatyczną konfigurację na bazie wprowadzonych przez nas podstawowych informacji:
I to adekwatnie tyle, jeżeli chodzi o obsługę robota koszącego STIGA Stig – szczęśliwie to jeden z tych sprzętów, które konfigurujemy raz, a potem możemy o nim zapomnieć. Swoją robotę zrobi i tak.
Opcji konfiguracyjnych i informacyjnych jest oczywiście więcej. Możemy chociażby wyznaczyć pięć punktów Go To Cut, czyli punktów na przewodzie, skąd robot będzie zaczynał koszenie (przydatne przy większych albo bardziej skomplikowanych trawnikach). Można też ustawić czułość czujnika deszczu (robot nie będzie kosił podczas opadów) oraz sprawdzić, co aktualnie porabia Stig, ile energii zostało mu w akumulatorach i czy nie napotkał na swojej drodze żadnych problemów.
Przeważnie pewnie jednak i tak skonfigurujemy go raz, a potem będziemy się cieszyć ładnie skoszonym trawnikiem.
Pierwsze wrażenia z użytkowania STIGA Stig? Są dwa.
Pierwsze – to jest naprawdę lekki sprzęt. Nie podejrzewam, żeby trzeba go było zbyt często przenosić (sam głównie nosiłem go… do zdjęć), ale jeżeli będziemy chcieli zanieść go np. do mycia, to nie nadźwigamy się, a dodatkowo obudowę przygotowano tak, żeby było gdzie chwycić.
Po drugie, dużo ważniejsze – Stig jest naprawdę cichy. Według deklaracji producenta podczas pracy robot generuje ok. 59 dB i choć nie mierzyłem tego dokładnie, to mogę potwierdzić, iż generowany przez niego hałas całkowicie ginie w hałasie tła niewielkiego, raczej spokojnego osiedla. Mógłbym bez problemu włączyć nocny harmonogram koszenia i nie sądzę, żeby którykolwiek z sąsiadów miał z tym problem.
Natomiast wiem, iż nocą buszują po moim ogrodzie jeże, więc nie bedę im przeszkadzał. W związku z tym Stig startuje u mnie do pracy rano – na długo, zanim sam jeszcze wstanę.
Jak STIGA Stig radzi sobie z koszeniem?
Bardzo dobrze – to ocena w skrócie. A teraz czas na ocenę bardziej szczegółową.
Jeśli chodzi o standardowe kwestie, to trudno mieć jakiekolwiek zastrzeżenia. Stig przycina równomiernie końcówki trawy, bez szarpania ich czy wyrywania, a przy codziennym koszeniu te podcięte końcówki są tak drobne, iż nie ma najmniejszej konieczności grabienia trawnika czy jakiejkolwiek innej formy sprzątania. adekwatnie to nie widać, iż cokolwiek było robione, pomijając oczywiście fakt równego ścięcia.
Stig nie ma też większych problemów z przycinaniem czegoś innego niż trawa – mój trawnik jest radośnie łąkowy, znajdzie się na nim i trawa, i koniczyna, i trochę innych roślin, a po przejeździe robota wszystko jest ścięte tak, jak trzeba. Co dla mnie bardzo ważne – bo nie lubię mieć trawnika ściętego na zero – Stig ma maksymalną wysokość koszenia na poziomie 6 cm, więc można mieć i ładny, równy trawnik, i nie sprowadzać wszystkiego do poziomu zielonego gruntu. Ale jeżeli ktoś chce – może tak zrobić (minimalna wysokość koszenia – 2 cm).
Wyzwaniem nie okazał się też fakt, iż niektóre fragmenty mojego ogrodu są dużo bardziej zarośnięte niż inne. Po kilku koszeniach całość była już wyrównana – pewnie gdybym teraz na chwilę zapauzował robota, gwałtownie przypomniałbym sobie, gdzie są te strefy, w których trawa rośnie wyższa i gęstsza. Teraz nie byłbym w stanie tego stwierdzić.
Z nierównościami i przeszkodami Stig też radzi sobie bardzo dobrze. Mam jeden podłużny uskok z dość gwałtowym spadkiem – Stig przejeżdża po nim bez większego problemu. Mam też wspomniane dwa pieńki – Stig dojeżdża do nich, stwierdza przeszkodę i odjeżdża. Swoją drogą – zrobiłem mu zdjęcia w większości przed koszeniem, bo obawiałem się, iż po kilku przejazdach będzie już brudny i porysowany, i nie będzie czego fotografować. Niesłusznie – po kilku tygodniach regularnej pracy wygląda tak, iż mucha nie sia… chociaż nie, akurat do zdjęć jakaś usiadła. Ale po lekkim przetarciu szmatką miałbym problem ze stwierdzeniem, czy to jest używany, czy nowy sprzęt.
W ciągu kilku tygodni testów ani razu nie spotkałem się z sytuacją, żeby robot gdzieś się zakopał albo nie mógł wyjechać – choćby pomimo tego, iż zdarzało mu się jeździć po wilgotnym mchu. Z racji niezbyt wielkiej masy i celowo losowego przejazdu, nie widać też śladów zostawianych za robotem – chyba iż idziemy tuż za nim i bacznie się przyglądamy. Ale już chwilę po zakończeniu koszenia trawnik wygląda na nietknięty żadnym kołem.
A jak jest z krawędziami?
Tak jak wspomniałem – robot wyjeżdża wprawdzie odrobinę za przewód ograniczający i potem się cofa, ale samo koszenie jest realizowane adekwatnie idealnie do granicy przewodu.
Nie trzeba się więc obawiać o to, iż przytnie cokolwiek poza wskazanym obszarem – trzeba tylko przy planowaniu ogrodzenia strefy koszenia zadbać o to, żeby została zachowana wskazana odległość od ewentualnych przeszkód znajdujących się w pobliżu. Dlatego właśnie preferuję instalację na powierzchni trawnika – jeżeli ktoś nie ma dużego doświadczenia, to pewnie będzie musiał wprowadzić tu i tam drobne poprawki, a w wersji napowietrznej tak będzie najłatwiej.
Upał? Deszcz? Nie ma znaczenia.
Chyba moja ulubiona cecha robota koszącego – przy kiepskiej pogodzie człowiekowi po prostu nie chce się samodzielnie kosić trawy. Upał – niedobrze. Deszcz – trzeba przerywać i potem jakoś nie ma zapału do tego, żeby wrócić do pracy po wyschnięciu trawy.
Stig za to nie boi się 30-stopniowych upałów. Nie boi się też deszczu – jeżeli zacznie padać, wykryją to jego czujniki, a ten – po przewodzie – wróci prosto do bazy i odczeka, aż deszcz się zakończy.
Przy okazji – samemu robotowi i stacji dokującej deszcz niespecjalnie przeszkadza. Oba urządzenia przetrwały już na moim ogródku niejedną burzę i dalej działają całkowicie prawidłowo. Zasilacz też spełnia normę IP67, a górną część robota możemy zdemontować i umyć wodą.
Robot koszący STIGA Stig – czy warto?
Trudno adekwatnie znaleźć jakiś powód, żeby nie odpowiedzieć na to pytanie twierdząco. Stig jest lekki, niewielki, jego instalacja jest prosta (choć czasem metodą prób i błędów, jeżeli nie mamy doświadczenia), kosi jak trzeba, spokojnie wystarcza mu energii na zadeklarowaną przez producenta powierzchnię trawnika (o ile nie jest to pierwsze koszenie z bardzo wysokiej trawy – nie powinno się tego zresztą robić), nie niszczy trawnika w deszczu i jest niesamowicie cichy, a do tego można zaprogramować jego harmonogram wygodnie z poziomu telefona.
Czego jeszcze można wymagać od sprzętu, który przede wszystkim wyręczy nas od konieczności regularnego wyciągania zwykłej kosiarki i mozolnego pchania ją w jedną i drugą stronę po trawniku? Wolę już tych kilkadziesiat minut poświęcić na spacer czy wypad na rower, jednocześnie ciesząc się ogarniętym trawnikiem. A samodzielnego koszenia każdego dnia choćby sobie nie wyobrażam.