Wiosna w Nowym Zoo w Poznaniu. Kulisy pracy z dzikimi zwierzętami

1 rok temu

Po długiej zimie nadeszła wreszcie wiosna. Pora roku tak bardzo wyczekiwana przez pracowników i zwierzęta mieszkające w poznańskim zoo. Te ostatnie wychodzą na zewnętrzne wybiegi ku uciesze własnej i zwiedzających. To też okres narodzin. Niedawno na świat przyszedł Ayo, czyli gereza białobroda. W kwietniu urodziły się również dwa wielbłądy, Khalid i Azmar. Ten drugi pobił rekord Nowego Zoo. Po urodzeniu ważył, aż 52 kg.

Nowe Zoo to miejsce, które idealnie sprawdza się jako cel wycieczki: z maluchami, z drugą połową, z rodzicami lub dziadkami. Poza funkcją rekreacyjną i turystyczną pełni też bardzo istotną rolę edukacyjną i ochronną. Dba o różnorodność biologiczną. Prowadzi programy hodowlane zagrożonych gatunków, wspiera badania naukowe i działania na rzecz ochrony środowiska naturalnego. Żeby to osiągnąć musi mieć odpowiednią kadrę: wyspecjalizowaną i złożoną z entuzjastów. Bo bez odpowiedniego zacięcia, rutynowe dbanie o zwierzęta, gwałtownie stałoby się wyczerpujące.

– Nareszcie wiosna można rzec! Bardzo się cieszymy: i my pracownicy, i zwierzęta. Wszyscy na to bardzo czekaliśmy. W końcu jest ciepło, dłużej jest słońce i staje się bardziej optymistycznie. Możemy przykręcić kurki z ogrzewaniem, które kosztuje straszliwe dużo. Zwierzaki po długim wyczekiwaniu, wychodzą na wybieg. A dla pracowników to też okres, gdy praca odbywa się w łatwiejszych warunkach od tych jesienno-zimowych. Wówczas zwierzęta są w pomieszczeniach, a pracę wokół nich trzeba zrobić tak samo. Teraz jest lżej. Przychodzi też więcej gości, są wycieczki, zoo żyje zupełnie innym życiem – mówi nam Małgorzata Chodyła, rzeczniczka poznańskiego zoo.

Zwierzęta nie mogły się doczekać wiosny (fot. Łukasz Gdak)

Praca od kulis i wiosenne narodziny

W poznańskim ogrodzie zoologicznym jest 150 pracowników, z czego 90 to opiekunowie, którzy mają pod opieką ok. 2,5 tysiąca zwierząt. A każdym z nich trzeba się zająć. Żaden nie może zostać pozostawiony sam sobie. Obowiązki pojawiają się od samego rana. Jest wtedy najwięcej współpracy między człowiekiem a zwierzęciem. Zaczynają się treningi, badania zdrowia i pora pierwszego karmienia. Często jednak jest też tak, iż trzeba przyjechać wcześniej lub zostać dłużej. Pracownicy zoo pamiętają niejedną nockę przy transporcie i rozładunku nowych zwierząt.

– Do pracy przyjeżdża się o 7 rano. Po odprawie pielęgniarze rozjeżdżają się do poszczególnych zwierząt, aby zobaczyć, czy nic złego się nie wydarzyło: czy nie ma urazów, upadków, urodzin, czy wszystko, ogólnie mówiąc, jest w porządku. Do godz. 9 trzeba objechać wszystkie zwierzęta, za które jest się odpowiedzialnym. W moim przypadku, czyli przy opiece kopytnych, należy w stajence sprawdzić stan zdrowotny zwierzaków i przystąpić do prac porządkowych, a także do karmienia, podania leków i suplementacji. To zajmuje od pół godziny do dwóch godzin – mówi nam Marcin Pikosz – opiekun zwierząt kopytnych.

W Nowym Zoo Gaja urodziła Azmara. Najcięższego wielbłąda dwugarbnego w historii poznańskiego ogrodu zoologicznego. Po urodzeniu ważył 52 kg. Tydzień później Amira urodziła Khalida. Zwierzęta te żyją w stanie dzikim jedynie w południowo-zachodniej Chińskiej Republice Ludowej i Mongolii. Udomowiono je na Bliskim Wschodzie, Afryce i części Azji Środkowej.

– Rodzą co dwa lata. Gaja ostatnio urodziła Galię dwa lata temu, a teraz Azmara. Wielbłądy, zwłaszcza forma udomowiona, to zwierzaki dosyć kontaktowe. Inteligentne emocjonalnie. Moim zdaniem są podobne do koni. Każdy z nich ma inny charakter, z każdym da się nawiązać więź. Podchodzą do człowieka osobno, oceniają go po swojemu. Wystarczy być spokojnym, dać sobie czas i później mu ufają, pozwalając, żeby wraz z nim na wybieg wchodziły osoby nieznajome – tłumaczy Marcin Pikosz.

Nowym mieszkańcem jest też Ayo. Syn Googie i brat Neo – gerez białobrodych – małp pochodzących z Afryki Zachodniej. Na świecie jest ich coraz mniej. To gatunek zagrożony wyginięciem. W Polsce znajdują się jedynie w Poznaniu. O narodziny kolejnego zwierzęcia nie jest trudno, zdecydowanie bardziej skomplikowany jest proces jego odchowania. Matka potrafi porzucić swoje dziecko po paru tygodniach, a ono nie jest w stanie przetrwać samo. Pracownicy nic nie mogą na to poradzić, gdyż małe traci wolę życia i niestety umiera.

– Hodowla, rozmnażanie i odchów młodych w warunkach ogrodu zoologicznego to ogromne wyzwanie dla opiekunów. Im zwierzęta bardziej inteligentne, np. słonie, zwierzęta naczelne tym jest to trudniejsze, ponieważ więzi społeczne i rodzinne odgrywają u tych gatunków bardzo istotną rolę – tłumaczy Małgorzata Chodyła.

Rutynowa praca to podstawa w poznańskim zoo (fot. Łukasz Gdak)

Zwierzęta i człowiek są w stanie się porozumieć

Słoniami i żyrafami zajmuje się Robert Dąbrowski. Przy pracy zastaliśmy go w momencie, gdy słonia Ninio bolał brzuch, bo miał kolkę. Był przez to niespokojny, a stan ten udzielał się otaczającym go samicom. Ich więź jest o tyle wyjątkowa, iż Robert i 24-letni Ninio znają się bardzo długo, od kilkunastu lat. Dlatego, gdy doświadczony opiekun spogląda w oczy słoniowi, chwilę go obserwuje, to już wie, iż coś jest nie tak. Jak tłumaczy opiekun: „to typowy samiec, gdy choruje, zachowuje się, jakby umierał”.

– Zdarza się, tak jak teraz, iż jakieś zwierzę ma kłopoty i zwykle zmienia to nasz harmonogram. Pojawiają się też inne nieplanowane sytuacje: drobne remonty, poprawa pawilonów, posadzek, wybiegów itd. – opowiada Robert Dąbrowski, szef działu słonie, nosorożce, żyrafy i dodaje: – Ze słoniem pracujemy tak długo, jak to możliwe, żeby opiekunowie spędzili długie lata razem ze zwierzęciem. Zdrowie zwierzęcia potwierdzamy szczegółowymi badaniami krwi i innymi, które dają pełen obraz tego, w jakiej kondycji jest zwierzę, w tym m.in. prześwietleniami czy badaniami moczu i odchodów.

Słonie są uważane za jedne z najinteligentniejszych zwierząt na świecie. Ich mózg jest bardzo rozwinięty, co pozwala im na wykonywanie skomplikowanych zadań, takich jak rozpoznawanie ludzkich twarzy czy rozwiązywanie problemów. Dlatego ważne jest, żeby zwierzę się nie nudziło w sztucznych warunkach.

– Zabawkami są różne rzeczy. Muszą spełniać tylko wymogi bezpieczeństwa. Zabawki dla słoni muszą być przede wszystkim wytrzymałe i odporne na dużą siłę, ale też pobudzać ich inteligencję. Dlatego są najbardziej złożone, skręcone przy użyciu śrubek, oczywiście zabezpieczonych, ponieważ w przeciwnym razie słoń by trąbą rozkręcił zabawkę i tyle by z niej było – objaśnia Robert Dąbrowski.

Inaczej jest z żyrafami. Te są z natury ciekawskie, a ich zabawki mają na celu przede wszystkim wydłużenie czasu żerowania. Stąd częste zachęty smakowe. Zwierzę poświęca czas aby wydobyć smakołyk i w ten sposób się nie nudzi.

– Niedawno dołączył nowy opiekun, który uczy się, jak zachowywać się przy żyrafach. Poznaje nasz pawilon, „dziewczyny” [samice żyraf – przyp. red.], harmonogram dnia. Jak przy wszystkich zwierzętach, trzeba zacząć od rana. Teraz mamy dobrą, wiosenną aurę, dzięki czemu zwierzęta wychodzą na zewnątrz i korzystają z dnia, póki jest ciepło. Przy żyrafach jest dużo sprzątania. Trzeba też zapewnić im sporo jedzenia, bo to liściożercy, a więc dajemy im gałęzie suche i świeże – kontynuuje Robert Dąbrowski.

Żyrafy to najwyższe zwierzęta lądowe. Osiągają choćby 6 metrów wysokości. Są zwierzętami stadnymi i socjalnymi, co oznacza, iż przywiązują się do innych członków stada. Długa szyja i nogi umożliwiają im dostęp do liści drzew, którymi żywią się na co dzień. A także przeglądanie terenu w poszukiwaniu drapieżników. Mimo swojego olbrzymiego rozmiaru potrafią być bardzo płochliwe. Z powodu polowań i niszczenia środowiska naturalnego, populacja żyraf na świecie jest zagrożona i wymaga ochrony. W Poznaniu są żyrafy ugandyjskie, objęte Europejskim Programem Ochrony Zwierząt. Ich liczebność na świecie to ok. 2 tysiące osobników.

– Każda ma inny charakter. Z każdą trzeba inaczej współpracować. Najmłodszy samiec, Takari jest ciekawski i odważny. Interesuje się nami i ćwiczeniami. Elsi chodzi za nami, jak duży pies, jest odważna i wszędzie pierwsza. Prowadzi stado. Soroti jest delikatna i płochliwa, a Wilma najbardziej strachliwa, najdłużej obserwuje, zanim, gdzieś podejdzie – wyjaśnia Dąbrowski.

Żyrafa wszystko bacznie obserwuje (fot. Łukasz Gdak)

Cierpliwość popłaca

W podejściu do zwierząt w zoo najważniejsze są: cierpliwość i czas. Bez nich nie sposób przekonać zwierzęcia, iż ma się wobec niego dobre zamiary. Tak jest też w przypadku rodziny kangurów olbrzymich, które oswajane były stopniowo.

– Nasze stado składa się z samca Roo i dwóch samic Lili i Lary, które przyjechały bardzo nieufne – opowiada Michał Piechowiak, opiekun zwierząt, który zajmuje się kangurami: – Rok zajęło mi, żeby się przyzwyczaiły. Teraz jedzą mi z ręki, mógłbym je też pogłaskać. W relacji człowiek i zwierzę można być bardzo blisko, ale trzeba pamiętać, iż mimo, iż są to zwierzęta oswojone, to przez cały czas są dzikie.

Kangury olbrzymie żyją we wschodniej części Australii i stanowią symbol tego kraju, Ich nawyki żywieniowe zbliżone są do naszych krów, są natomiast zwierzętami bardziej płochliwymi, a tym samym, bardziej niebezpiecznymi. W Poznaniu można je oglądać od 2019 roku. Samiec przyjechał z Belgii, a samice z Niemiec.

– Na drugim wybiegu pozostało jeden samiec, ale on niedługo wyjedzie do innego ogrodu zoologicznego. Wymiany między ogrodami uzgadniają nasi asystenci, po ustaleniu, jakie są możliwości i zapotrzebowania – tłumaczy Michał Piechowiak i dodaje: – W stadzie to właśnie samiec dowodzi. Ostatnio znowu połączyliśmy rodzinę, bo gdy samice były młode, musieliśmy rozdzielić matkę z synem i ojca z córką, żeby się nie skojarzyły w okresie rui.

Na wiosnę długo czekały też kapibary, bo oznacza ona dla nich pierwszą kąpiel w tym roku. Nazywane są też karłowatymi hipopotamami. Zamieszkują Amerykę Południową. Są to największe gryzonie na świecie, osiągające długość około 1,3 metra i wagę do 60 kg. Ich wygląd przypomina trochę świnię, ale posiadają one krótką, gęstą sierść o barwie brązowej lub szarobrązowej.

– Jak chcą być kontaktowe, to są, a jak wolą być ostrożne, to siedzą w wodzie kilkadziesiąt minut – opowiada o kapibarach Maciej Górczyński, opiekun zwierząt działu naczelne i z Ameryki Pd. – Dają się wyprowadzać i wprowadzać na wybieg. Pod względem opieki są łatwe. Dajemy im żyć swoim życiem, my je obsługujemy. Nie robimy z nich domowych zwierzątek, ale są nauczone, żeby podejść przy karmieniu i do badań.

Poznański ogród zoologiczny jest otwarty codziennie, także w święta. Warto, więc zobaczyć jego nowych mieszkańców i to, jak wiosną obudziło się do życia.

Pora karmienia to ulubiony czas każdego zwierzaka (fot. Łukasz Gdak)

Czytaj też: Ogródki na Starym Rynku na majówkę? Pierwszy już stoi

Idź do oryginalnego materiału