Wilcze Doły

wildmen.pl 1 tydzień temu

Ekosie hulają po Internecie bez opamiętania. My jesteśmy w tym słabi. Szkolimy różnych sędziów oraz instruktorów, ale nie ma ani jednego szkolenia na temat prowadzenia mediów społecznościowych.

Reklama

Gdy Mikuś powiedział, iż myśliwi „wywrócili stolik”, iż „strzelają 300 jeleni dziennie”, a potem Raduś wygłosił złotą myśl, iż należy zakazać polowania na kaczki pomyślałem sobie, iż dwie godziny później internet powinny zalać linki do tych wypowiedzi, a pod nimi trzy infografiki…

Reklama

Myśliwska bańka

Pierwsza pokazująca wzrost populacji jelenia w ciągu ostatnich lat z pytaniem: A może jednak wzrost jest za duży? Druga pokazująca odstrzał kaczek w Polsce z tekstem: „Polscy myśliwi strzelają 0,38% kaczek w Europie” oraz przekazem – „Żaden gatunek do którego strzelają myśliwi w Polsce nie jest zagrożony wyginięciem w Europie” i trzecia w wykazem „zespołów eksperckich” mocno eksponująca wykształcenie i prace zawodową. Możecie mi wierzyć, nic tak nie wkurza ludzi jak zapis „zawodowy aktywista”.

Ktoś powie: Ależ te przekazy były! Prawda. Tyle, iż adresowane do naszego środowiska! Ciągle nie umiemy wyjść z „myśliwskiej bańki” i przekonujemy samych siebie. Ba, uwierzyliśmy, iż nie jesteśmy w obecnym stanie przebić przekazu TVN i gazety wybiórczej. Naprawdę?

Reklama

Mamy 133 tys. myśliwych – sądzę, iż jakieś 80 tysięcy kont na fejsbuku. Gdyby jednego dnia o jednej porze na tych kontach ukazały się przygotowane przez nasz związek informacje, to przeczytałoby je jakieś 800 tysięcy osób. Zakładam, iż każde z tych kont obserwuje tylko 10 osób niezwiązanych z łowiectwem…

Zespół medialny

Ale żeby tak się stało MUSI być zespół medialny przy Naczelnej Radzie Łowieckiej, który każdego dnia opracowuje przekaz informacyjny, a myśliwi każdego dnia ten przekaz powielają.

Reklama

To wymaga zrobienia paru prostych rzeczy jak na przykład stworzenie newsletteru dla myśliwych prezentującego teksty związane ze stykiem łowiectwo – ochrona przyrody. Aplikacja PZŁ, to nie to samo – po pierwsze jest to przekaz o pracy organizacji i nie ma tam szeroko pojętej problematyki „ochroniarskiej”, a po drugie potrzebujemy w obecnym czasie dużo większej aktywności.

Jestem „prenumeratorem” wielu newsletterów organizacji „ekologicznych” nie tylko polskich. Każdego dnia otrzymuję maila, którego treść zawsze zaczyna się od słów: Andrzeju ostatnio robimy to i to, zamierzamy zrobić, to i tamto”, a kończy na słowach „ale to wymaga pieniędzy, czy dorzucisz się do tej inicjatywy?” Po tekstem jest link przekierowujący do konta…

A dlaczego od Polskiego Związku Łowieckiego każdy myśliwy nie może dostać takiego newsletteru zaczynającego się od słów: Droga Koleżanko i Kolego przedstawiamy Ci, co w ostatnim czasie w łowiectwie i ochronie przyrody dzieje się w Polsce oraz świecie, a kończącego się słowami: Czy mógłbyś o tym opowiedzieć swoim znajomym niezwiązanym z łowiectwem?

To musi być typowy newsletter, wysyłany mailem, nie ekepem, krótki i bogato ilustrowany.

Spece od socjalmediów

Kiedy Platforma Obywatelska była w opozycji, to stworzyła portale wyśmiewające przeciwników. Słynny „Sok z buraka” czy „Sarka Farka”. Ta aktywność miała moim zdaniem znaczący udział w zwycięstwie koalicji 15 października. Dlaczego nie skorzystać z tych doświadczeń?

Ale… Takich rzeczy nie może robić każdy. Satyra to broń trudna i obusieczna. Jednak chyba mamy w 133-tysięcznej organizacji kilku dobrych w te klocki…

Ekosie hulają po naszych forach, hulają bez opamiętania, my jesteśmy w tym raczej słabi. W ostatnich miesiącach odbyło się kilkanaście szkoleń dla sędziów oraz instruktorów strzelectwa i ani jedno na temat, jak prowadzić media społecznościowe.

Więcej się o robieniu „rolek” dowiedziałem od Agaty Kaman (a co, kupiłem sobie u niej szkolenie) niż ze szkoleń naszego związku, bo… Takich szkoleń nie ma. Ostatnie i jedyne szkolenie z podobnej tematyki robiła Diana Piotrowska wiele lat temu. Od tego czasu posucha. Tymczasem w każdym zarządzie okręgowym powinno być, co najmniej dwóch speców od prowadzenia socjalmediów (nie musza być na etatach, wielu kolegów popracuje społecznie), ale musi to być spięte organizacyjnie. Jest? Nie jest!

O tym, iż należy walczyć w Internecie wie każdy… Ale czy coś z tą wiedza robimy?

Jest lepiej

Tu muszę oddać sprawiedliwość „Wspólnej sprawie”, iż co rusz ma jakieś pomysły, a bez urazy, w dyskusjach sejmowych dr Perzyna przebija oficjalnych reprezentantów PZŁ, ale mimo to ciągle jesteśmy w defensywie.

I my walimy ich bukłaczkiem w oni nas w Wilcze doły. Najwyższy czas by było odwrotnie: my ich bukłaczkiem i w Wilcze Doły

PS. Wiem, iż oryginalny cytat z „Czarnych chmur” brzmiał nieco inaczej, ale ta jego transformacja wydaje mi się w tej sytuacji trafna.

Idź do oryginalnego materiału