Interwencja fundacji prozwierzęcych i Policji w Trzemesznie.
Fundacja Przyjaciele Zwierząt w Gnieźnie od pewnego czasu dostawała informacje o kotach trzymanych w ciemnej piwnicy w budynku wielorodzinnym na terenie Trzemeszna. Zgłaszający prosili o anonimowość. Wskazywali, iż zwierzętami opiekuje się rodzina z dysfunkcjami, której w przeszłości zabierano zwierzęta. - Postanowiono najpierw sprawdzić wstępnie czy zgłoszenie jest celowe. I pojechano do piwnicy znajdującej się w kondygnacji podziemnej. Jedynie latarki z osobistych telefonów pozwoliły trafić na miejsce. A tam ukazał się obraz łamiący serca. Koty miauczące przy drewnianych raszkach drzwi piwnicznych. Wyciągające łapki, aby je stamtąd zabrać. Patrzące błagalnymi oczami o zabranie - podają członkowie fundacji interweniujący na miejscu.
Natychmiast zapadła decyzja, by przeprowadzić interwencję w tym miejscu. Sprawa nie była łatwa, bo policzono, iż w piwnicy znajduje się choćby 10 kotów potrzebujących pomocy. - Dopiero TOZ Grupa Interwencyjna Mogilno podjęła się połączenia sił! ZA TO IM Z CAŁEGO SERCA DZIĘKUJEMY! Serdecznie dziękujemy również Policji z Trzemeszna, która nie odmówiła pomocy. Kiedy już zaczęliśmy załatwiać sprawy formalne, zbierać siły i szykować duże klatki kennelowe na możliwość zabezpieczenia zwierząt na dniach - nagle doszły do nas słuchy, iż są jeszcze inne zwierzęta! Nie w piwnicy! Ale w zagrażającej zawaleniem ruderze - dodają.
Z ustaleń wolontariuszy wynika, iż zwierzęta zamknięto tam celowo, by nikt się nimi nie interesował. Ostatecznie w piątek odbyła się akcja pomocowa. Najpierw zabrano koty z piwnicy. - Głodne, zziębnięte ale z włączonym "trybem przetrwania". W fetorze, w ciemnościach leżały na śmieciach, gazetach, brudnych rzeczach. Znęcanie się na najwyższym poziomie! Dwa z nich prawdopodobnie nie widzą. Dlaczego? To trzeba dopiero zdiagnozować.
W ruderze znaleziono kolejne koty "chude niczym patyk". - Nie chcielibyście słyszeć tego miauku! Tego błagania o jedzenie! Z nimi nie było kompletnie kłopotu ze schwytaniem ponieważ były tak osłabione, iż po prostu pchały się w ręce. Były tak głodne, iż jadły w powietrzu.
Ale na tym się nie skończyło. - Nagle słyszymy drapanie w drzwi w innym pomieszczeniu. Z trwogą otwieramy. Naszym oczom ujawnia się pies. Skrajnie wychudzony, ze skołtunioną sierścią czarny owczarek. Upodlony, zagłodzony, żebrzący o zainteresowanie i jedzenie, którego raczej nie widział bardzo długo.
W sumie wolontariusze uratowali 11 zwierząt. Uruchomiono zbiórkę na leczenie i pomoc zwierzakom. Pomóc można TUTAJ. Poszukiwana też jest karma dla wygłodzonych kotów. Szczegóły poniżej: