Uciekając od męża z zapomnianej wsi, wpadłam w niedźwiedzią pułapkę i myślałam, iż to koniec, tracąc przytomność…

polregion.pl 1 dzień temu

Uciekając przed mężem z zapomnianej wioski, wpadła w niedźwiedzią pułapkę i pomyślała, iż to już koniec, tracąc przytomność
Obudziła się w nieznanym pomieszczeniu, cicho jęknęła. Głowa wirowała, jakby ktoś uderzył ją w potylicę, a pamięć zdawała się rozpływać w pustce nie mogła sobie przypomnieć, co się stało ani jak tutaj trafiła. Ciało bolało, jak po długim leżeniu, i nie chciało jej słuchać. Próbując wstać, ze zgrozą odkryła, iż jest skrępowana ręce i nogi mocno związane. Ogarnęła ją panika, zaczęła się szarpać na łóżku, wywołując nieprzyjemny skrzyp.
No, w końcu oprzytomniałaś rozległ się zimny głos. Nic się nie martw. Posiedzisz jeszcze trochę. Zrozumiesz, jak bardzo się myliłaś, a potem cię wypuszczę. I wrócimy do domu.
Wtedy wszystko sobie przypomniała. Dogadała się z mężem, Dominikiem, co do rozwodu. Zgodził się, ale potem uderzenie. Nie zamierzał jej puścić. Jesteś moja mówił a jeżeli tego nie pojmujesz, nauczę cię rozumieć. Ale Alina już nie mogła znieść jego ciągłych zdrad. Po pierwszej wybaczyła, dała szansę. Po drugiej nie. Miłość dawno wygasła, został tylko strach i odraza do tej toksycznej relacji, w której jeden cierpiał na obsesję, a druga na samotność.
Puść mnie szepnęła, drżąc. To nic nie zmieni. Nie zmusisz mnie, żebym cię kochała siłą. Dominik, proszę
Pogódź się z tym. Teraz jesteś w fazie zaprzeczenia, ale zrozumiesz, iż jesteśmy dla siebie stworzeni. Dasz mi drugą szansę. A uciec nie masz gdzie. Pamiętasz, jak opowiadałem o opuszczonej wsi, gdzie żyli moi dziadkowie? Tu nikt nie zagląda. Nikt ci nie pomoże. I nie drażnij mnie wiesz, do czego to może doprowadzić.
Alina zadrżała. W oczach Dominika widziała obłęd i to przerażało ją najbardziej.
Półtora tygodnia a może dłużej? spędziła w tym domu. Dominik uwalniał ją tylko na kilka godzin dziennie, śledząc każdy ruch jak drapieżnik ofiarę. Alina wiedziała: przed nią nie człowiek, ale chory, który pilnie potrzebuje psychiatrycznej pomocy. Ale udawała. Grała uległość, nadzieję na pojednanie, byle tylko wrócić do cywilizacji. W pracy nikt by jej nie zauważył szefowa marzyła, by się jej pozbyć, odkąd Alina przyłapała ją z mężem. Rodziców nie miała, przyjaciółki przywykły do jej długich zniknięć zazdrosny mąż wzdychały, nie wnikając w szczegóły.
Pewnego dnia, gdy Dominik się odwrócił, uderzyła go ciężką figurką. Upadł nieprzytomny, ale oddychał. Nie miała czasu sprawdzać, czy się ocknie. Wiedziała: jeżeli się obudzi, nie będzie szans. Mówił, iż zostaną tu na długo, a ona nie mogła już żyć z kimś, czyj gniew przypominał bombę gotową wybuchnąć w każdej chwili.
Narzuciła na siebie, co znalazła w domu, i wybiegła na mróz. Zimno ciąło płuca, ale biegła. Samochody, drogi to wszystko było gdzieś daleko. Bała się, iż Dominik wytropi ją po śladach, ale uciekać musiała. Las, wilcze wycie w oddali wszystko to przerażało, ale lepiej stać się zdobyczą zwierza niż więźniem maniaka.
Siły ją opuszczały. Nie wiedziała, ile czasu minęło, dokąd biegnie. Myśl, iż może zamarznąć lub zabłądzić, dręczyła ją. Nagle ostry ból, krzyk. Noga wpadła w niedźwiedzią puł

Idź do oryginalnego materiału