„W tych pomieszczeniach nigdy nie widzi siebie wyraźnie jak na fotografii, ale jako rozmazany obraz, niczym film na zakodowanym kanale – sylwetka, uczesanie, poza: wygląda przez okno, myje głowę, siedzi przy biurku, leży na łóżku […] Nie wie, czego szuka w tych inwentarzach, być może tego, by zebrawszy wystarczająco dużo wspomnień o przedmiotach, stać się z powrotem sobą z danej chwili.” (Annie Ernaux, Lata, s. 172-173).
Raport straży pożarnej wspomina o kobiecie, która z pożaru wyniosła jedynie ogromny wazon:
– Nie wiem, dlaczego to zrobiłam, dlaczego nie zabrałam zdjęć, ani dokumentów. Może chciałam uratować to, co najbardziej kruche?
Pamięć można wyćwiczyć i poszerzyć jej pole. I nie chodzi tu o przyswojenie mechanizmów, jak skutecznie zapamiętywać, a o proces wytężonej eksploracji naszych zasobów obfitujących we wspomnienia. Spróbujcie, to działa jak przypominanie sobie trasy, którą się przebiegło, ulica po ulicy.
Każdy człowiek nosi w sobie procesor pełen danych o przeszłości. Migawki widzianych na ulicy twarzy, widok mamy tańczącej przed lustrem, twarze noworodków, choć dziś są już dorosłymi ludźmi.
Niestety, przeszłość blednie, z biegiem czasu wspomnienia i obrazy stają się coraz mniej wyraźne.
W naszym, tak bardzo materialnym świecie, w którym wiecznie nienasyceni poruszamy się jak po magazynie rzekomo niewyczerpanych dóbr, a beneficjenci systemu konsumują bez miary, zapominanie i tracenie ostrości wspomnień, jak i poczucie utraty i rozstania, są paradoksalnie czymś demokratycznym i wszystkim nam tożsamym.
Pamięć bywa rzecz jasna zbiorem nie tylko szczęśliwych wspomnień, zapełniona jest często przez osoby i miejsca, które nas raniły, jak teraz ranić potrafi samo ich wspomnienie. Trzeba to przepracować, trzeba niekiedy przeszłość uciąć jak ostrym cięciem noża.
Czy jednak można to zrobić? Myśli biegną niekiedy innymi trajektoriami niż nasze decyzje i czyny. Absolutnie szczęśliwa przeszłość jest dana nielicznym: szczęśliwcy wspominają błogość dzieciństwa, większość z nas stany słodko-gorzkie, niektórzy czarną otchłań nieszczęścia.
Jak porządkuje się pamięć? Dlaczego z czasem tak wielu rzeczy i ludzi po prostu nie pamiętamy? Czy idąc za słowami Stefana Zweiga z jego autobiograficznej książki „Świat wczorajszy”, powiemy: „Uważam bowiem pamięć naszą nie za żywioł przypadkowo zatrzymujący jedne i przypadkowo gubiący inne elementy, ale za siłę, która świadomie porządkuje jedne i mądrze eliminuje drugie. To wszystko, co uchowało się samo, ma prawo ocaleć dla innych”?
Być może. Bo co tak naprawdę zostaje? I co zrobić, gdy uporczywie szukamy w pamięci śladów utraconych chwil?
Istnieją magiczne przedmioty, których magiczność przydajemy im sami, wierząc w ich szczególną moc. Amulety. Talizmany. Rzeczy łączące nas z ludźmi, których już nie ma lub są od nas daleko. Pomagają uśmierzyć ból tęsknoty lub potrafią ją przywołać. Niekiedy to bardzo małe przedmioty urastające do naszych świętości. Jak niewielki kawałek drewna pochodzący ze starego falochronu. Znaleziony po sztormie, który ten falochron ostatecznie unicestwił, jest łącznikiem z chwilami z przeszłości, które potrafią dać siłę. Jak zasuszone między stronami książek liście, dziś już cieniutkie jak pergamin, które pochodzą z drzew dzieciństwa. Te drzewa zostały już ścięte, ale wciąż czuć pod palcami ich gałęzie, po których się wspinałyśmy. Nasze oczy i dłonie zapamiętały ich kolor i fakturę, wciąż tam jesteśmy. Niekiedy chcemy wierzyć, iż te drzewa przez cały czas rosną, rozrastają się, plotą swe misterne korzenie i nasze z nimi losy.
Kto choć przez chwilę nie chce znów być dzieckiem. Kto w momencie słabości nie przywołuje chwil poczucia bezpieczeństwa, jak odgłos radia cicho słuchanego przez ojca w kuchni, gdy my przez cały czas śpimy. Kto nie chciałby znów przez chwilę posiedzieć na drzewie z dzieciństwa.
Kto nie wzruszy się na wspomnienie osoby, która odeszła, a my przez cały czas na skórze czujemy ciepło jej swetra.
Ludzie i miejsca znikają, a my potem nosimy ich obraz w sobie.
Szukając ich śladów, tak naprawdę szukamy nas samych.
Cztery artystyczne narracje powiodą nas subtelnymi, zamglonymi, a niekiedy dramatycznymi ścieżkami pamięci, wspomnień, utraconych ludzi, miejsc i rzeczy. Artystki zapytają, gdzie w naszej pamięci są wszystkie osoby, sytuacje, lustrzane odbicia, miejsca, powtarzane rytuały i okruchy codzienności. Jak radzimy sobie ze zmianami, rozstaniem, utratą i żałobą po wszystkich i wszystkim, nieobecnych lub poddanym zmianie. Co przechowuje nasz mózg, jak działają mechanizmy pamięci? Co wreszcie uważamy za nasze amulety, czy potrafią nas z czymś lub kimś połączyć?