Ta roślina jest na wyginięciu. Znika z Polski, choć niegdyś miała ratować ludzkie życie

1 tydzień temu
Sytuacja żmijowca czerwonego nie jest łatwa. Choć jest to roślina o niezwykłym wyglądzie i fascynującej historii, w tej chwili uznaje się ją za gatunek zagrożony objęty ścisłą ochroną w Polsce. Jego znikanie stanowi powód do niepokoju dla ekologów oraz miłośników przyrody.
Jak czytamy w raporcie Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska, żmijowiec czerwony (Pontechium maculatum) to bylina, która osiąga wysokość około 1 metra. Jej łodyga jest prosta i pokryta szorstkimi włoskami, a kwiatostan składa się z gęsto upakowanych, wielokwiatowych skrętów. Kwiaty nie mają zapachu, ale są intensywnie czerwone i przypominają swoim wyglądem węża. Stąd też nazwa rodzajowa Echium nawiązująca do greckiego słowa oznaczającego "żmija". Liście rośliny są lancetowate, zaostrzone i zebrane w rozetę u podstawy. Wyjątkowości tego gatunku nie da się podważyć, jednakże dziś mówi się o nim, jako o niezwykle rzadkim okazie na terenie Polski.


REKLAMA


Zobacz wideo Roślina Pilea (pieniążek) - jak o nią dbać, by cieszyła oko?


Żmijowiec czerwony znika ze wszystkich siedlisk. Nie pomogła choćby ścisła ochrona
Żmijowiec czerwony zwykle rozkwita pod koniec maja i jest rośliną dwuletnią. W pierwszym roku wyrasta rozetka liści lancetowatych, a w kolejnym pojawia się pęd kwiatowy, który zamiera po wydaniu nasion. Te zaś dojrzewają w sierpniu i wrześniu. Niestety w tej chwili wszystkie populacje żmijowca w Polsce są skrajnie nieliczne. Jak wyjaśnia Główny Inspektorat Ochrony Środowiska, w trakcie ostatnich prac monitoringowych przeprowadzanych w roku 2023 nie potwierdzono występowania gatunku na żadnej z badanych powierzchni. Ponadto wcześniej najbardziej obfite stanowisko znajdujące się w Posadowie liczyło zaledwie cztery osobniki. Trzy ostatnie tereny, na których zaobserwowano żmijowca czerwonego, znajdowały się natomiast w województwie lubelskim. Były nimi Czumów nad Bugiem, Dobużek nad Huczwą i Posadów k. Łaszczowa. W związku z tym już w latach 90. XX wieku Ogród Botaniczny UMCS w Lublinie starał się ratować zagrożony gatunek. Dosadzano okazy ze sztucznej hodowli, jednak to zwiększało ich liczebność jedynie na 2-3 lata. Z czasem roślinę objęto ścisłą ochroną.


Żmijowiec czerwony jest trujący, a niegdyś służył jako lek. Pomagał w walce ze żmijami
Roślina kojarzona jest głównie z południowo-wschodnimi terenami województwa lubelskiego, ponieważ pojawia się wyłącznie w siedliskach otwartych, suchych i mocno nasłonecznionych. W związku z tym podstawowym zagrożeniem dla tego gatunku są zmiany w użytkowaniu ziemi, odejście od tradycyjnych form gospodarki rolnej oraz obecność innych roślin. Siedliska żmijowca czerwonego kurczą się zarówno przez istotne zmiany w podłożu, jak i wskutek zarastania przez krzewy oraz pojawiania się ekspansywnych gatunków, takich jak kłosownica pierzasta czy perz siny. w tej chwili ten gatunek podlega ścisłej ochronie i znajduje się w Polskiej Czerwonej Księdze Roślin (2014) oraz posiada status CR (ang. Critically Endangered), czyli "krytycznie zagrożony".
Sprawdź również: W Danii zakazano ich ponad 20 lat temu. Polacy wciąż je jedzą. WHO mówi o setkach tysięcy zgonów
Co ciekawe, w tej chwili żmijowiec czerwony uważany jest za roślinę trującą, która zawiera alkaloidy i glikoalkaloidy. Niegdyś jednak twierdzono, iż charakteryzuje się leczniczymi adekwatnościami. Wówczas miał działać antybakteryjnie, uspokajająco i przeciwbólowo. W medycynie ludowej stosowano go między innymi jako środek ratujący ludzi po ukąszeniu żmii.


Dziękuje my, iż przeczytałaś/eś nasz artykuł.Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Idź do oryginalnego materiału