Nie tak jak w telewizji, ale zbliżone

2 godzin temu

Nie jak w serialu, ale podobnie

Wanda uwielbiała seriale i marzyła, by jej życie było tak piękne jak na ekranie. ale to były tylko marzenia, rzeczywistość okazała się prostsza, a dni mijały cicho i nudno.

Wyszła za mąż za Kazika, niby z miłości, ale tylko tak jej się wydawało. Kazik, niestety, od dzieciństwa był niestały i wiecznie błądził. Zamieszkali w jego małym domku. Po trzech latach małżeństwa oznajmił:

– Wyjeżdżam do miasta, żyj sobie jak chcesz. Duszno mi tu na wsi, moja dusza pragnie czegoś więcej.

– Kazik, o co ci chodzi? Przecież wszystko było dobrze próbowała go zatrzymać, nie rozumiejąc sytuacji.

– Tobie było dobrze, nie mnie

Wziął paszport i kilka rzeczy, które zmieściły się w starą torbę, i wyszedł. Wieść rozniosła się gwałtownie po wsi, baby szeptały na każdym rogu:

– Kazik porzucił Wandę i pojechał do miasta, pewnie jakaś nowa go zwiodła.

Wanda znosiła to w milczeniu, nie płakała, nie narzekała, po prostu żyła dalej w domu Kazika. Nie miała dokąd iść w rodzinnym domu mieszkał brat z liczną rodziną, dla niej nie było miejsca. Nie doczekała się dziecka.

– Pewnie Bóg uznał, iż z Kazika byłby kiepski ojciec, i dlatego myślała, patrząc na wiejskie dzieci.

Każdego wieczora, po skończonych obowiązkach, siadała przed telewizorem, oglądała serial pełen namiętności i zdrad. Wszystko przeżywała mocno, potem długo nie mogła zasnąć.

Nowy dzień zaczynał się od karmienia świni, gęsi, kur i młodego byczka, Burego. Nie puszczała go do stada, trzymała za ogrodem.

– Wanda! usłyszała głos sąsiadki Bury się wyrwał, pędzi przez wieś!

Wyskoczyła za bramę i zobaczyła, jak byczek szarżuje na płot, próbując podważyć go świeżo wyrosłymi rogami.

– Bury, Bury łagodnie go przekonywała, podając kawałek chleba, ale on tylko rzucał głową. Żebyś ty przepadł! krzyknęła w desperacji. Byczek, jakby urażony, rzucił się w bok, płosząc stado sąsiedzkich kaczek.

Nie wiadomo, jak długo by go goniła, gdyby nie traktorzysta Jurek. Zręcznie złapał za sznur, przyciągnął Burego i przywiązał. Wanda patrzyła na jego sprawne ręce i muskularne ramiona widoczne przez brudną koszulę. Nagle poczuła nagłą chęć, by te silne ręce ją objęły.

Ale natychmiast otrząsnęła się z tych myśli:

– Co mi się stało? Jakby kotka, co się mizdrzy.

Zawstydziła się.

– To chyba jakieś uroki. Nigdy nic takiego nie czułam do Jurka, mojego byłego kolegi z klasy. Zawsze uśmiechnięty, trochę drwiarz. Zresztą choćby nie jest wolny. Żyje z tą swoją potężną Zosią tuż obok. Spuściła wzrok i odeszła.

Rozwiodła się z Kazikiem zaraz po jego ucieczce do miasta. Byli i inni zalotnicy, choćby o małżeństwo prosili, ale nie podobali się jej. Żyła samotnie, niekochana.

Jurek wycierał dłonie o trawę, gdy nagle powiedziała:

– Chodź, umyjesz ręce w domu. Poszedł za nią w milczeniu, a ona czuła na plecach jego palące spojrzenie.

Od razu zauważyła, iż patrzy na nią inaczej niż zwykle.

– O co mu chodzi? Ale Jurek tylko umył ręce pod kranem, wytarł w wiszący ręcznik i wyszedł, rzucając jej jeszcze jedno znaczące spojrzenie.

Od tej chwili obydwoje czuli, iż między nimi ciągnie się jakaś niewidzialna nić, iż mają wspólną tajemnicę. Gdy Jurek przechodził, Wanda rumieniła się. On zaś specjalnie zaczynał wcześnie rano, by iść obok jej ogrodu choć nigdy tak nie robił.

Wanda wstawała o świcie, tłumacząc sobie, iż to przez poranną świeżość. Ale prawda była taka liczyła, iż spotka Jurka idącego do pracy. Zamieniali spojrzenia, a w jego przebiegłych oczach czytała szczere zainteresowanie, może choćby adorację.

Odpędzała te myśli, bojąc się Zosi.

– Boże, niech tylko zobaczy myślała skończy się na wstydzie dla całej wsi.

Mimo to Jurek wciąż przechodził, rzucając jej gorące spojrzenia, a ona odpowiadała mu ciepłym uśmiechem. To było jak w serialu M jak miłość i jak w serialu, nie było wiadomo, jak się skończy.

Pewnego dnia, gdy zamiatała podwórko, usłyszała znajomy głos:

– Witaj, Wandziu. Tak kiedyś mówił do niej Kazik.

Oburzyła się. Przed nią stał były mąż ta sama bezczelna mina i przymrużone oczy, od których niegdyś serce jej drżało.

– Wróciłem Przyjmiesz mnie?

– A co się stało? Miasto ci nie smakowało?

Tym razem serce choćby nie drgnęło. Okazało się, iż nie było miłości. Albo była, ale odeszła. Drzwi zamknęły się przed nim na zawsze opuścił ją, szukając lepszego życia.

Kazik wrócił do swojego domu. Wandzie nie było gdzie iść, musiała go wpuścić. Na noc przesuwała ciężką szafę, by nie mógł wejść. Były mąż spał w drugiej części domu. Ona zaś wymykała się przez okno.

Jurek chodził ponury, aż zobaczył, jak Wanda wychodzi przez okno. W nim znów coś zawrzało.

– Więc nie przyjęła go z powrotem pomyślał.

Następnego ranka, gdy się wymykała, zauważyła przy oknie dwie drewniane stopnie.

– Któż to się postarał? zdumiała się. Na pewno nie Kazik. On teraz tylko pije z kumplami.

Jurek pod osłoną nocy zrobił jej te stopnie, by miała łatwiej. Nie był żonaty z Zosią żyli tak od lat. Ona była starsza, miała córkę z poprzedniego związku. Ale Jurek dobrze traktował dziewczynkę.

Zosia pewnego razu, po pijaku, przyprowadziła się do niego i została. Później przywiodła córkę.

Minęła zima. Kazikowi skończyły się pieniądze, wieś już go nie utrzymywała, więc znów wyjechał. Wanda odetchnęła. Ale i w życiu Jurka coś się zmieniło Zosia zachorowała. Zdrowa i silna kobieta nagle osłabła.

Matka zabrała wnuczkę, a Jurek opiekował się nią, ale niedługo trafiZosia jednak nie wróciła ze szpitala, a Jurek z Wandą w końcu zbudowali swoje szczęście, podczas gdy Kazik wciąż błąkał się po świecie, nigdy nie znajdując tego, czego szukał.

Idź do oryginalnego materiału