Szczęście w czasie świątecznych promocji

1 dzień temu

– Dziękuję, mamo. – Radosław wstał od stołu i przeciągnął się. – Pójdę sobie trochę pojeździć. Nie martw się, będę ostrożny, a i samochodów wieczorem już niewiele.

– Odkąd kupiłeś to auto, tylko z nim spędzasz czas. A powinieneś już myśleć o założeniu rodziny. Mówią, iż mężczyźni kochają swoje samochody bardziej niż kobiety.

– Mamo, nie zaczynaj – Radosław podszedł do matki i przytulił ją. – Wiesz przecież, jak marzyłem o własnym aucie. Najpierw się nim nacieszę, a potem pomyślę o rodzinie. Słowo honoru.

– Dobrze już. Prawie trzydziestoletni mężczyzna, a bawi się jak dziecko. – Matka pogłaskała go po głowie. – Idź już.

Radosław wyszedł z klatki schodowej, podszedł do swojego samochodu i strzepnął puszyste płatki śniegu z przedniej szyby. Prawo jazdy miał od dawna, ojciec pozwalał mu jeździć starym Fiatem, dopóki go nie rozbił. Doświadczenie było. Po prostu Radosław nie nacieszył się jeszcze w pełni tym, iż ma własne auto.

Długo zbierał, potem dokładnie wybierał. Teraz każdego wieczora jeździł po mieście, czasem wyjeżdżał na trasę. jeżeli ktoś łapał stopa, podwoził i nie brał pieniędzy.

Wsiadł za kierownicę, przekręcił kluczyk i z przyjemnością posłuchał mruczenia silnika. Podgłośnił radio i wolno wyjechał z podwórka.

W świetle reflektorów iskrzyły się płatki śniegu uderzające w szybę. Zima w tym roku przyszła nagle, w ciągu kilku dni nawiało sporo śniegu. Radosław jechał bez celu, klucząc po ulicach. Na jednej z nich zobaczył kobietę z dzieckiem, łapiącą stopa. Ściszył radio, zatrzymał się i opuścił szybę po stronie pasażera.

– Można na ulicę Budowlaną? – Kobieta zajrzała przez okno.

Była młoda i ładna.

– Wsiadajcie – Radosław wskazał głową miejsce obok siebie.

– A ile to będzie kosztować? – zapytała, wciąż pochylona w stronę okna.

– Spokojnie. Od ładnych dziewczyn nie biorę pieniędzy. – Widząc, iż cofnęła się zaniepokojona, gwałtownie dodał: – No dobra, powiedzmy dwadzieścia złotych? Wsiadajcie, nie gryzę – roześmiał się.

Kobieta otworzyła tylne drzwi, wpuściła przodem synka, który miał koło pięciu lat, i usiadła obok niego. Radosław wyjechał na główną ulicę.

– A ile ma koni? – zapytał chłopiec z tyłu.

– Kon”Niech się spełnią wasze marzenia, jak moje dzisiaj się spełniły” – powiedział Radosław, patrząc na uśmiechnięte twarze przy stole.

Idź do oryginalnego materiału