Mało kto odróżni wronę od gawrona, ale wróbla z niczym nie pomyli
Pełno ich wszędzie; choćby jak ich nie widać, to wystarczy rzucić na ziemię garstkę okruszków, a za chwilę kilkanaście szaro opierzonych maleństw zjawia się jak deux ex machina, ćwierkaniem dodając sobie animuszu w tej nieustającej pogoni za pokarmem.
Wróble! Są pierwszymi lub jednymi z pierwszych ptaków, które uczy się rozpoznawać każde dziecko. Nie ma też dorosłego, który nie znałby wróbli. (…) Mało kto potrafi odróżnić wronę od gawrona lub od kawki, ale wróbla z niczym nikt nie pomyli. A jednocześnie nic adekwatnie o nich nie wiemy. Ot, po prostu mały ptaszek!
W Polsce są dwa gatunki wróbli: domowy i mazurek. Zwykle widzimy tego pierwszego, natomiast mazurek w miastach spotykany jest dosyć rzadko, głównie w większych parkach, na terenach ogródków działkowych i zadrzewionych cmentarzy.
Jest poranek. Na parapecie mojego gabinetu we Wrocławiu siedzą tylko dwa wróble; szare kruszyny na tle sytej zieleni ogrodu botanicznego. Ale na pobliskim krzewie laurowiśni i na zwisających ze ściany pędach winobluszczu jest ich ponad dwadzieścia. Czekają. Każdego dnia od rana czekają na swoją porcję okruchów. Już tak się przyzwyczaiły, iż nie przestrasza ich moja sylwetka za szybą (moje doktorantki twierdzą, iż w czasie, gdy mnie nie ma – choćby o ile wyrzucą jedzenie na parapet – wróble przylatują niechętnie i są bardzo bojaźliwe). Nie mogę też za długo zwlekać z przygotowywaniem im śniadania, bo co odważniejsze rozpoczynają przypominanie od lądowania na parapecie, niecierpliwego ćwierkania, a potem postukują dziobkami w szybę. Po najedzeniu się kilka jeszcze przez jakiś czas baraszkuje w pobliżu okna; ich akrobacje na cienkich gałązkach są jak najciekawszy film.
Cały tekst można przeczytać w „Przeglądzie” nr 45/2023, dostępnym również w wydaniu elektronicznym
Fragmenty książki Wiesława Fałtynowicza O czym szumią wężymordy, Paśny Buriat, Kielce 2023
Fot. Shutterstock