Szamotulskie ośmioraki
Przez cały okres PRL-u poważnym problemem był brak mieszkań. Ten stan spowodowany był – na niektórych terenach – zniszczeniami wojennymi, a wszędzie – przez szybki wzrost liczby ludności i częste braki materiałów budowlanych. Z takimi trudnościami zmagały się także Szamotuły. Podaż mieszkań zdecydowanie nie nadążała za popytem.
Odpowiedzią na narastający problem mieszkaniowy było stworzenie w Szamotułach w 1956 roku Spółdzielczego Zrzeszenia Budowy Domów Jednorodzinnych – pierwszej tego typu organizacji w Polsce. Spółdzielnię założyli pracownicy różnych szamotulskich zakładów pracy, głównie Cukrowni „Szamotuły”, inicjatorem jej powstania był główny księgowy tego ostatniego zakładu – Henryk Molski (1908-1978). Jednym z budowlanych osiągnięć spółdzielni były ośmioraki przy ulicy Mariana Buczka (dzisiejsza ulica Pływacka, 32 domy). W późniejszych latach identyczne ośmioraki powstały przy al. Niepodległości (24 domy) i ul. Krasickiego (24 domy, wówczas patronem ulicy był Janek Krasicki, w tej chwili – Ignacy). Przy ul. Jana Kasprowicza powstał budynek składający się z sześciu segmentów, czyli sześciorak. Dziełem tej samej spółdzielni były domy jednorodzinne i tzw. bliźniaki w obrębie ulic Kiszewskiej, Okrężnej, 22 Lipca (obecnie 11 Listopada), Obornickiej i Spółdzielczej (por. artykuł http://regionszamotulski.pl/spoldzielnia-pracowniczych-domkow-jednorodzinnych-w-szamotulach/).


Ośmioraki przy ul. Buczka podczas budowy. Kronika Prezydium Powiatowej Rady Narodowej w Szamotułach

Przed rozpoczęciem budowy, w tle ul. Marcina Kasprzaka (obecnie Wioślarska), z tyłu widoczny dach domu dziecka

Rysunek poglądowy na projekcie budynków gospodarczych, z ówczesnymi nazwami ulic

ul. Pływacka, Mapy Google, 2025 r.

al. Niepodległości, Mapy Google, 2025 r.

ul. Krasickiego, Mapy Google, 2025 r.

ul. Kasprowicza, Mapy Google, 2025 r.
Ośmioraki, jak sama nazwa wskazuje, to budynki składające się z ośmiu jednorodzinnych domów szeregowych, o niewielkim metrażu, połączonych ze sobą ścianami oraz działkami zarówno z przodu, jak i z tyłu domu. Budowę realizowano w technologii oszczędnej, co przejawiało się w minimalistycznym kształcie budynków oraz zastosowaniu płaskich dachów, charakterystycznych dla PRL-u.
Przy ulicy Buczka powstały cztery budynki, czyli razem 32 domy szeregowe. Ich budowa rozpoczęła się około 1964 r., a domy w niektórych przypadkach zostały oddane właścicielom już w 1967 r. Po kolejnych trzech latach powstały takie same segmenty budynków przy al. Niepodległości, a jeszcze później przy ul. Krasickiego. Taki system wznoszenia ośmioraków pozwalał na stworzenie gęstej zabudowy na stosunkowo niewielkim terenie, co było bardzo istotne w okresie permanentnego w PRL-u kryzysu.

al. Niepodległości w latach 70. XX w.
Projekt domu przewidywał cztery poziomy: piwnicę, parter, pierwsze i drugie piętro. Budynki postawiono na niewielkim terenie (ok. 294 m²), z czego powierzchnia użytkowa domu wynosiła ok. 76 m². Działka miała kształt regularny, zbliżony do wydłużonego prostokąta. Z czasem posesje zostały wzbogacone o garaże (w przypadku ośmioraków na ulicy Pływackiej znajdują się one od strony ul. Szachowej).
Aby móc zapisać się do spółdzielni i ubiegać o przydział lokalu, trzeba było najpierw dowiedzieć się o jej działaniu, co wcale nie było proste – jedynie niewielka grupa obywateli miała świadomość, iż taka możliwość powstała. Następnie należało uiścić określoną kwotę, a dopiero potem odbywało się losowanie, w którym wyłaniano osoby brane pod uwagę przy przydziale domów. Wszystko to nie było łatwe, ponieważ wymagało nie tylko formalnego zaangażowania, jakim była bezwzględna obecność na każdym zebraniu, ale również sporego, jak na tamte lata, udziału finansowego. Dla wielu członków spółdzielni najtrudniejsze było jednak jeszcze coś innego – własny udział w pracach budowlanych. Członkowie spółdzielni wykonywali znaczną część prac samodzielnie, co również miało wpływ na czas finalizacji budowy. Odbywało się to w ramach realizacji narzuconych przez spółdzielnię 1250 godzin do odpracowania. Wymagania dotyczące obowiązkowego czasu pracy były często trudne do pogodzenia z codziennymi obowiązkami zawodowymi. Ze względu na zobowiązania wobec pracodawców oraz te związane z normalnym życiem rodziny potencjalni właściciele często decydowali się na zatrudnienie i samodzielne opłacanie pracowników budowlanych.

Pomiędzy ulicami Buczka a Kasprzaka (Pływacką i Wioślarską) – w miejscu dzisiejszego parku

Dokument – przydział działki przy ul. Buczka


Przed domem nr 31 przy ul. Buczka (Pływackiej), połowa lat 70.

Pomiędzy ulicami Buczka a Kasprzaka (Pływacką i Wioślarską) – w miejscu dzisiejszego parku


Park pomiędzy Pływacką a Wioślarską – widok wiosną, zdjęcie Piotr Mańczak. Kilka lat temu mostek wymieniono na nowy. Ten sam park – widok jesienią, zdjęcie Robert Kołdyka
Interwencja Warszawy
Socjalizm, pomimo swoich teoretycznych założeń o równości społecznej, w praktyce funkcjonował według specyficznych zasad, często sprzyjając wybranym grupom obywateli. Tak też było w przypadku przydziału domów mieszkalnych na ulicy Buczka. Mieszkania w pierwszym segmencie zostały przyznane głównie osobom o wyższym statusie społecznym. Z powodu niekoniecznie sprawiedliwego „losowania” mieszkań duża część członków spółdzielni, pomimo swojego wkładu własnego w budowę na ul. Buczka, musiała czekać na powstanie kolejnych ośmioraków. Okres oczekiwania na nie wynosił kolejne trzy lata, a nowe budynki o takiej samej strukturze powstały przy al. Niepodległości. Był to ogromny problem dla wszystkich, kto przez cały ten okres oczekiwania musiał wynajmować miejsce do życia, gdyż wiązało się to ze sporymi kosztami.
Nie wszyscy potencjalni mieszkańcy jednak poddali się niekorzystnej dla nich decyzji spółdzielni. Jedna z członkiń spółdzielni postanowiła przejąć inicjatywę i zawalczyć o swoje prawo do otrzymania domu. Pomimo iż zapisała się i wpłaciła odpowiednią kwotę oraz odrobiła wraz z mężem wszystkie godziny na budowie, mieszkanie zostało przydzielone komuś innemu. Wtedy właśnie postanowiła napisać list, którego adresatem był Władysław Gomułka – 1 sekretarz Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, czyli najważniejsza osoba w państwie. Jego treść dotyczyła niesprawiedliwego procesu rozdzielania mieszkań i skargi na bezpodstawną decyzję spółdzielni. Cała sytuacja poskutkowała interwencją urzędników warszawskich oraz sprowokowaną przez nich kontrolą spółdzielni przez pracowników Urzędu Wojewódzkiego w Poznaniu. Miała ona na celu sprawdzenie całego systemu oraz dokumentacji dotyczącej na przykład list obecności na zebraniach spółdzielczych. Brak przydziału lokalu tej rodzinie został uargumentowany nieobecnością małżeństwa na jednym z zebrań spółdzielni. Jednak po wnikliwej ocenie sytuacji urzędnicy zdecydowali interweniować i rozstrzygnąć całą sytuację na korzyść poszkodowanej rodziny. Pani, która opowiedziała mi tę historię, mieszka w wywalczonym domu po dziś dzień.


Przy Łąkowej w pobliżu Buczka (Pływackiej) często stawał cyrk. Zdjęcia Mariana Różańskiego z 1968 r.
Dużo pracy za nami, jeszcze drugie tyle przed nami
Czas oczekiwania na własny dom był długi, a praca na budowie żmudna. Choć chęć przeprowadzki była duża, to jeszcze większa była ilość prac, które trzeba było wykonać, żeby w tym domu zamieszkać. Dom oddany właścicielom nie różnił się zbytnio z zewnątrz od obecnego stanu. Zrobiona była elewacja, wstawione drzwi wejściowe i okna tzw. szwedzkie (skręcane). Ogrodzenia mieszkańcy musieli postawić we własnym zakresie, podobnie jak garaż, który w niemalże każdym przypadku ulokowany jest na końcu działki. W środku natomiast zamontowane były grzejniki, piec węglowy w kuchni oraz urządzenia sanitarne w łazience. Do samodzielnej instalacji pozostawał piec do ogrzewania centralnego oraz podłogi, na które niektórzy mieszkańcy otrzymali drewno. Z relacji właścicieli domów wynikało, iż drewno to często było mokre i nie nadawało się natychmiastowego wykorzystania.
Przy wykończeniu, a adekwatnie dokończeniu budowy – jak wspomina jeden z dawnych mieszkańców – największym problemem był brak dostępności materiałów budowlanych:
Wtedy wszystko trzeba było zdobyć, „załatwić”, „załatwić po znajomości”. Pamiętam, iż większość materiałów Ojciec „załatwił” w składzie budowlanym przy ulicy Dworcowej koło kościoła Św. Krzyża.
Życie pokazało, iż użyte do budowy materiały były kiepskiej jakości i mieszkańcy przez wiele lat musieli borykać się, na przykład, z przeciekaniem dachów. Ten ostatni problem udało się usunąć dopiero w latach dziewięćdziesiątych, kiedy dostępne stały się nowsze technologie w budownictwie.

Przed domem nr 17 przy ul. Buczka (Pływackiej), zdjęcie z okazji uroczystości komunijnej, połowa lat 70.



Pierwsze lata życia na Buczka
Każda z trzech lokalizacji, w której powstały ośmioraki, była i przez cały czas jest bardzo atrakcyjna dla jej mieszkańców. Dla młodych właścicieli szczególnie ważna była niewielka odległość od szkół i przedszkoli oraz zakładów pracy, takich jak cukrownia czy też meblarnia, dziś już – niestety – nieistniejących. Minusem z pewnością była nieutwardzona droga, gdyż do połowy lat siedemdziesiątych po obu stronach szeregowców na ulicy Pływackiej były pola.
W dzieciństwie bardzo lubiliśmy się bawić w głębokich kałużach, które tworzyły się na środkowym odcinku ulicy. Nazywaliśmy je naszymi stawami – wspomina jedna z dawnych mieszkanek ulicy. W miejscu dzisiejszego parku między Pływacką a Wioślarską my – ekipa dzieci z ośmioraków rozgrywaliśmy walki z tymi „z bloków”. My byliśmy Polakami, a oni Krzyżakami – wspomina jedna z dawnych mieszkanek.
Wraz z powstaniem bloków przy ulicy Lampego (Szachowej) zaczęły się problemy z zalewaniem posiadłości, które spowodowane były wyższym umiejscowieniem bloków, co tworzyło spadek. W przypadku większych opadów ośmioraki miały zalane całe piwnice. Dlatego właśnie z czasem część mieszkańców postanowiła usunąć spadek do garażu i wyrównać tę powierzchnię, co miało zapobiec dalszym powodziom. Problemy z wilgocią były spowodowane także brakiem izolacji fundamentów.

Mieszkańcy z gośćmi przed domem nr 3, ul. Pływacka, 1992 r.
Dawni mieszkańcy wspominają, jak po wybudowaniu bloku – deski na ul. Lampego (Szachowej) znacznie pogorszył się odbiór telewizji. Każdy z domów miał własną antenę na dachu. Aby poradzić sobie z pogorszeniem jakości sygnału telewizyjnego, na dachach stawiano nowe anteny:
W szeregowcach trwała swoista rywalizacja w wysokości masztów antenowych. Wygrywał ten, kto był dumnym właścicielem najdłuższej rury – wspomina jeden z pierwszych mieszkańców dawnej ul. Buczka. Inna mieszkanka dodaje: Mój tata był inicjatorem negocjacji ze spółdzielnią lokatorsko-własnościową z ul. Łąkowej, która w ramach zadośćuczynienia włączyła nasze ośmioraki do tzw. anteny zbiorczej, umieszczonej na bloku przy ul. Szachowej. Podłączenie to umożliwiło również odbiór fal radiowych FM w stereo! W tym momencie nasze anteny dachowe zostały zdemontowane.
Linia telefoniczna została położona w 1975 r., początkowo tylko dla dwóch abonentów: doktora Jerzego Malinowskiego (pediatrę, dom nr 4) oraz rodziny Kierończyków (nr 31). Początkowo był to jeden numer telefonu, dzielony w sposób towarzyski. Wymagało to specjalnego aparatu telefonicznego!
Dziś trudno uwierzyć w to, iż w przydomowych ogródkach mieszkańcy hodowali różnego rodzaju zwierzęta domowe, łącznie z kurami, kaczkami, nutriami, królikami i… świniami! Niektórzy wyrzucali odchody bezpośrednio do kanalizacji (każdy dom miał studzienkę w ogrodzie), co powodowało jej regularne zapychanie.
Te niedogodności w niczym nie umniejszyły szczęśliwego dzieciństwa moich rówieśników. Chodziliśmy do tej samej szkoły, byliśmy w mniej więcej tym samym wieku, biegaliśmy od rana do wieczora po dworze. Cudny czas! – podsumowuje dawna mieszkanka.

Fasada domu nr 4 przy ul. Pływackiej w 2006 r. (moment kupna przez nowych właścicieli)

Wejście do domu nr 4 przy Pływackiej, 2006 r.

Fasada tylna, 2006 r.

Garaż od ul. Szachowej, 2006 r.

Projekt budynku gospodarczego z garażem
Dawniej a dziś
Chociaż domy od zewnątrz wyglądają niemalże identycznie jak wtedy, gdy zostały oddane do zamieszkania, to większość z nich zmieniła się znacznie w środku. Na planie poniżej przedstawiony jest układ pomieszczeń na poszczególnych piętrach. Najczęściej zachodzącą zmianą wprowadzaną zwykle przez nowych, a nie pierwotnych właścicieli, było przesunięcie klatki schodowej. Taki zabieg pozwalał bardziej otworzyć przestrzeń i stworzyć długi prosty korytarz oraz zaoszczędzić miejsce na ostatnim piętrze, w którym duża część mieszkańców umiejscowiła dodatkową toaletę. W domach, w których klatka schodowa pozostała na pierwotnym miejscu, na dolnym piętrze znajduje się dodatkowe niewielkie pomieszczenie, które zwykle pełni rolę skrytki.

Szkic poglądowy rozkładu pomieszczeń sporządzony przy sprzedaży jednego z domów w 2006 r.
Jeden z dawnych mieszkańców ośmioraków wspomina: Pierwsze pomieszczenie na parterze, po wyjściu z „wiatrołapu” zostało urządzone jako mała jadalnia. Było to logiczne ze względu na to, iż kuchnia była na tym samym poziomie. Jednak czasem kiedy wpadł jakiś gość, to wchodził prosto na rodzinę siedząca akurat przy stole… Dalszy ciąg komunikacyjny był taki, iż – aby dostać się na drugie piętro – trzeba było przejść przez główny pokój na pierwszym piętrze i dopiero drugimi schodami na górę. Ja miałem pokój właśnie na górze i odwiedzający mnie koledzy – o ile nie trafili akurat na posiłek przy stole – to musieli przedefilować przed siedzącymi tam Rodzicami… Trochę to było krępujące.
Z wywiadu przeprowadzonego z mieszkańcami wynika, iż układ pomieszczeń nie zmienił się znacznie, ale czy to oznacza, iż jest on dla nich funkcjonalny? Jako mieszkanka jednego z tych szeregowców uważam, iż układ pomieszczeń z pewnością nie spełnia nowoczesnych standardów. Będąc dzieckiem, nie zauważałam żadnych problemów, jednak dziś jestem w stanie wskazać kilka z nich. Podczas wymiany większych gabarytowo mebli przeszkodą staje się frontowe wejście. Sposób jego zabudowy uniemożliwia wnoszenie tak dużych przedmiotów, co zmusza nas do przetransportowania rzeczy do drugiego wejścia od strony ogródka. Duża część mieszkańców zapytanych o układ pomieszczeń przyznaje, iż nie stanowi on większego problemu, jednakże kłopotem zwykle staje się liczba pięter, zwłaszcza dla osób starszych. Dość trudno jest też utrzymać tę przestrzeń w czystości. Znaczna część mieszkańców skarży się również na brak miejsca do przechowywania rzeczy. Faktycznie, muszę przyznać, iż także dla mnie i mojej rodziny jest to niedogodność. Domy te, poprzez sposób budowy, nie dają możliwości składowania rzeczy na przykład na strychu, a w piwnicy, podobnie jak u mnie, często zaaranżowany jest dodatkowy pokój – zwykle sypialnia, co również na to nie pozwala. Sąsiedzi podkreślają, iż pomimo małej powierzchni niewątpliwym atutem jest jego położenie w pobliżu stacji kolejowej, marketów, apteki i biblioteki.
Ośmioraki w Szamotułach to element lokalnej historii. Choć ich budowa wiązała się z licznymi trudnościami, dla wielu rodzin stały się one miejscem życiowej stabilizacji. Dziś, mimo iż domy wymagają modernizacji i nie zawsze spełniają współczesne standardy, przez cały czas służą mieszkańcom, będąc świadectwem czasów PRL-u.
Sonia Niegolewska – mieszkanka ośmioraków od 2006 r.
Współpraca: Agnieszka Krygier-Łączkowska (redakcja), Magdalena Kierończyk, Magdalena Mikołajczak-Maciaszczyk, Michał Sitowski oraz obecni mieszkańcy ul. Buczka – Pływackiej
Szamotuły, dnia 2 sierpnia 2025 r.
Ośmioraki współcześnie




ul. Pływacka


al. Niepodległości


ul. Ignacego Krasickiego