Syn potajemnie wziął ślub za granicą i nas o tym nie poinformował: rodzice nie zostali zaproszeni, a powodem była chęć oszczędzenia im nerwów.

1 dzień temu

No wiesz, u nas w rodzinie wszystko zawsze było poukładane, spokojnie, stabilnie. Mój Kacper to jedyny syn. Jego biologiczny ojciec odszedł, gdy miał niecałe trzy lata. A mój drugi mąż, Marek, stał się dla niego prawdziwym tatą – wychowywał go, wspierał, był przy nim przez wszystko. Z Markiem nie mieliśmy już więcej dzieci, więc cała nasza miłość i nadzieje skupiały się na Kacperku. Wyrosłem na dobrego, mądrego, kulturalnego chłopaka. Takim, za którego żadna matka nie musi się wstydzić. Ale wszystko się posypało, gdy w jego życiu pojawiła się ona.

Kinga. Zapamiętałam ją od razu, jeszcze zanim pierwszy raz przyprowadził ją do domu. Stała przy kasie w sklepie, kłóciła się z kasjerką o jakieś bzdury. Pomyślałam wtedy: to z takimi dziewczynami zaczynają się problemy. Zadziorna, ostra, zimna. Nigdy bym nie pomyślała, iż pewnego dnia wejdzie do mojego domu.

Gdy Kacper przedstawił ją jako swoją dziewczynę, oniemiałam. Od razu wiedziałam: będzie wbijać między nami klin. I nie pomyliłam się. Po tej pierwszej wizycie syn pojawiał się w domu coraz rzadziej. Zawsze miał wymówkę: praca, sprawy, zmęczenie. Na rodzinne spotkania przychodził bez niej. Gdy próbowałam rozmawiać, unikał kontaktu, nie patrzył w oczy, zmieniał temat. Czulam, iż go tracę. I nie mogłam nic zrobić.

A potem stało się coś, co kompletnie przewróciło mój świat do góry nogami.

Było lato, obchodziliśmy urodziny mojej młodszej siostrzenicy. Wieczór, upał, ogród, rozmowy. Moja siostra, śmiejąc się, rzuciła: “No to kiedy wreszcie doczekamy się wnuków? Kacper przecież od pół roku jest żonaty, najwyższy czas!” Zamarłam. Nie przesłyszałam się – powiedziała “żonaty”. Okazało się, iż pół roku temu Kacper i Kinga wzięli ślub. Za granicą. Bez obrączek, bez przyjęcia, bez zdjęć. I bez nas. Po cichu, potajemnie, jakbyśmy – jego rodzice – przestali dla niego istnieć.

Ścisnęło mnie w piersi. Nie mogłam choćby słowa wykrztusić. Wstałam i wyszłam do domu. Później zadzwonił. Mówił, iż nie chciał nas martwić. Że i tak nie lubię Kingi, po co psuć wszystkim humor. Mówił tak spokojnie, jakby chodziło o kupno nowego odkurzacza, a nie własny ślub. Słuchałam jego głosu i nie poznawałam własnego dziecka.

Z jednej strony rozumiem. Nie chciał konfliktu. Chciał uprościć, nie psuć relacji. Ale rodzina to nie wygoda. To uczucia. To dzielenie się tym, co ważne. Bycie razem. A on zrobił to za naszymi plecami. Przecież kiedyś trzymałam go za rękę, gdy bał się ciemności. Kiedyś mówił, iż ożeni się tylko z dziewczyną, którą pokocham jak córkę. Jak gwałtownie wszystko się zmienia…

Teraz choćby nie wiem, co robić. Nie mam do Kacpra żalu. To mój syn. Kocham go. Zawsze będę kochać. Ale tej, którą wybrał – nigdy nie wybaczę. Nie za ślub. Za to, iż zabrała mi go. Po cichu, podstępnie. I wmówiła mu, iż rodzinę można wymazać jednym biletem lotniczym.

On myśli, iż uniknął kłótni. Ale tylko pogorszył sprawę. Mógł spróbować nas zbliżyć, dać szansę. A teraz między mną a tą kobietą stoi mur. Nie złość, nie. Zimno. Obojętność. I to jest najgorsze.

Minie czas. Może się pogodzę. Dla niego. Dla przyszłych wnuków. Ale moje serce już nigdy nie będzie takie samo. Bo pewnego dnia zrozumiałam: przestałam być częścią życia własnego syna. I tego bólu nie zagłuszy żadne “dzień dobry”.

Idź do oryginalnego materiału