Starszy mężczyzna przyniósł swojego psa do uśpienia, ponieważ nie miał pieniędzy na uratowanie zwierzęcia. Widząc, jak człowiek płacze, a pies jest przygnębiony, weterynarz podjął jedyną słuszną decyzję…
Mówi się, iż pieniądze szczęścia nie dają, ale czasami to one decydują o naszych losach. Staruszek nie miał ani grosza, kiedy lekarze wystawili rachunek za życie jego czworonożnego przyjaciela.
W gabinecie weterynarza panowała cisza. Lekarz patrzył na parę: kundelka leżącego na stole i starca, który pochylał nad nim głowę, delikatnie głaszcząc zwierzaka za uchem. Słychać było tylko ciężki oddech psa i ludzkie szlochy. Starszy pan nie chciał się rozstać ze swoim przyjacielem i płakał.
Tomasz Kowalski, młody weterynarz, często stykał się z podobnymi przejawami ludzkich emocji przed uśpieniem zwierząt. To zrozumiałe, przecież ludzie przywiązują się do swoich małych przyjaciół całą duszą. Jednak specjalista czuł, iż to był wyjątkowy przypadek.
Mężczyzna teraz przypominał sobie, jak po raz pierwszy zobaczył tę parę w drzwiach swojego gabinetu. To było trzy dni temu. Cichy staruszek przyniósł swoją 9-letnią sukę, Nadię, na pilną wizytę. Zwierzę już od dwóch dni nie wstawało na nogi, a starszy klient był tym bardzo zaniepokojony. Jak wyjaśnił staruszek, oprócz Nadii, nie miał nikogo.
Tomasz Kowalski przeprowadził badanie. Faktycznie, pies miał poważną infekcję. Konieczne było pilne, kosztowne leczenie. W przeciwnym razie zwierzę czekała bolesna śmierć. „Dlatego — powiedział wtedy sucho lekarz — jeżeli nie zamierza pan leczyć psa, bardziej humanitarne będzie go uśpić”. Teraz Tomaszowi łatwo było sobie wyobrazić, co wtedy czuł ten pan, ale na tamten dzień młody specjalista tego nie rozumiał.
Po słowach lekarza staruszek drżącymi rękami wysypał na stół drobne i pomięte banknoty — opłatę za usługi. Delikatnie wziął swoją sukę na ręce i wyszedł. A dziś ponownie pojawił się w drzwiach gabinetu weterynarza. „Przepraszam, doktorze, udało mi się zdobyć tylko na uśpienie”, powiedział starszy klient, opuszczając wzrok.
Teraz, gdy staruszek poprosił o jeszcze 5 minut, żeby pożegnać się ze swoją przyjaciółką, Tomasz patrzył na tę parę i nie mógł zrozumieć, skąd na świecie taka niesprawiedliwość. Bardzo często ludzie, którzy mają miliony, są bezlitośni wobec wszystkiego, co żyje, a tutaj — biedny staruszek i umierający kundelek. Tyle emocji.
Gula podeszła do gardła młodego lekarza. Podszedł do staruszka i położył mu rękę na ramieniu. „Wyleczę, — powiedział głosem pełnym emocji — za własne pieniądze wyleczę twoją Nadię. Przecież ona jeszcze nie jest staruszką. Jeszcze pobiega”. Weterynarz poczuł, jak pod jego ręką drgnęły ramiona starszego pana w bezgłośnych łzach.
Po tygodniu Nadia stała już mocno na nogach. Kroplówki i odpowiednia opieka zrobiły swoje. Młody lekarz czuł się szczęśliwy. Może wykonał mały gest wobec nieszczęśliwego starca i jego kundelka, ale był to w rzeczywistości czyn wielkiej i szlachetnej duszy.
Dobrze, iż na świecie są ludzie czuli i empatyczni!