Starszy pan oddaje psa do uśpienia z powodu braku środków na jego leczenie.

11 godzin temu

Starszy pan przyniósł swojego psa do eutanazji, bo nie miał pieniędzy na jego leczenie. Widząc łzy właściciela i cierpiącego psa, weterynarz podjął jedyną słuszną decyzję…

Mówi się, iż pieniądze szczęścia nie dają, ale czasem decydują o naszym losie. Starszy mężczyzna nie miał ani grosza, gdy weterynarz wystawił rachunek za życie jego czworonożnego przyjaciela.

W gabinecie weterynaryjnym panowała cisza. Lekarz obserwował parę: psa kundelka leżącego na stole i staruszka pochylonego nad nim, delikatnie głaszczącego pupila za uchem. Słychać było tylko ciężki oddech psa i szlochy człowieka. Starszy mężczyzna nie chciał się rozstać ze swoim przyjacielem i płakał.

Marek Nowak, młody weterynarz, często spotykał się z podobnymi emocjami, kiedy ludzie przyprowadzali swoje zwierzęta na eutanazję. Rozumiał, iż jest to naturalne, przecież człowiek potrafi całym sercem przywiązać się do swojego zwierzaka. Tym razem jednak czuł, iż to szczególny przypadek.

Marek przypomniał sobie, jak po raz pierwszy zobaczył tę parę w drzwiach swojego gabinetu, zaledwie trzy dni wcześniej. Cichy staruszek przyniósł swojego 9-letniego psa Azora na pilną wizytę. Zwierzę od dwóch dni nie wstawało na nogi, a starszy mężczyzna był tym bardzo zaniepokojony. Wyjaśnił, iż poza Azorem nikogo nie ma.

Marek Nowak przeprowadził badanie. Rzeczywiście, pies miał poważną infekcję i wymagał pilnego, kosztownego leczenia. W przeciwnym razie czekała go bolesna śmierć. „Dlatego – powiedział wtedy rzeczowo lekarz – jeżeli nie chce pan leczyć psa, to humanitarniej będzie go uśpić”. Teraz Marek łatwo mógł sobie wyobrazić, co wtedy czuł mężczyzna, ale w tamtym dniu nie mógł tego pojąć.

Po słowach weterynarza staruszek drżącymi rękami wysypał na stół drobne monety i zmięte banknoty – zapłatę za usługi. Ostrożnie wziął swojego psa na ręce i odszedł. A dziś znów pojawił się w drzwiach gabinetu. „Przepraszam, doktorze, znalazłem tylko pieniądze na eutanazję” – powiedział starszy klient, spuszczając wzrok.

Teraz, gdy staruszek poprosił o jeszcze 5 minut, by pożegnać się ze swoją przyjaciółką, Marek patrzył na tę parę i nie mógł zrozumieć, skąd w świecie tyle niesprawiedliwości. Często ludzie posiadający miliony bezlitośnie traktują wszystkie żywe istoty, a tutaj — biedny staruszek i umierający kundelek, i tyle uczuć.

Marek poczuł gulę w gardle. Podszedł do staruszka i położył mu rękę na ramieniu. „Wyleczę go – powiedział drżącym głosem – pokryję koszty leczenia Azora. Przecież on jeszcze nie jest staruszkiem. Jeszcze pobiega”. Marek poczuł jedynie, jak pod jego ręką staruszek drży w bezgłośnych łzach.

Po tygodniu Azor znów stał pewnie na nogach. Kroplówki i adekwatna opieka zrobiły swoje. Młody lekarz czuł się szczęśliwy. Może i zrobił małą rzecz dla nieszczęśliwego staruszka i bezdomnego psa, ale było to wielkie i szlachetne działanie.

Dobrze, iż na świecie są ludzie czuli i wrażliwi!

Idź do oryginalnego materiału