Spóźniona! W trzy minuty wskakuje do łazienki, maluje się, zakłada swój płaszcz i botki, a potem wsiada do windy.

2 godzin temu

Spóźniona! W trzy minuty wskoczyła do łazienki, nałożyła makijaż, narzuciła płaszcz i buty, po czym wsiadła do windy.

Jagoda obudziła się gwałtownie już się spóźniała! W kilka minut, z zadziwiającą szybkością, zdołała się przygotować: poprawiając tusz do rzęs, pędziła w stronę drzwi, rzuciła ostatnie spojrzenie w lustro i wciągnęła płaszcz oraz szpilki. Nim zdążyła w pełni otworzyć oczy, była już w windzie.

Gdy wybiegła na ulicę, zorientowała się, iż mży deszcz, ale nie miała czasu wracać po parasol. Budzik zdradliwie zawiódł. Jagoda biegła, by zdążyć na autobus myśl o spóźnieniu do pracy przyprawiała ją o dreszcze. Jej szef był nieugięty spóźnienie traktował jak dzień absencji, a to równało się ryzyku utraty pracy.

Przewidywała już katastrofę żegnała się w myślach z ulubionymi klientami, bonusem i ostatnim dniem urlopu. Przechodnie, równie zabiegani, zdawali się nie zauważać siebie nawzajem. Wszystko wydawało się szare i przygnębiające, a ten deszcz tylko pogarszał sytuację.

Zaledwie sto metrów od przystanku Jagoda zatrzymała się nagle, dostrzegając przemokniętego kociaka przy zniszczonej ławce. Próbował miauczeć, ale wydobywał z siebie tylko ciche, bezsilne westchnienia.

Zawahała się. Biec dalej czy pomóc bezbronnemu stworzeniu? Wybrała serce, wiedząc, iż i tak czeka ją gniew szefa.

Gdy się przybliżyła, zauważyła, iż jedna z łapek kociaka była wykręcona.
Boże! Któż ci to zrobił?

Wątpliwości zniknęły nie mogła go zostawić. Kotek drżał, przemoczony do suchej nitki. Owinęła go delikatnie w biały szalik i ruszyła jeszcze szybciej w stronę autobusa. Postanowiła zabrać go do biura i dopiero tam zdecydować, co dalej. Jej dobre serce nie pozwoliło jej zostawić sieroty.

Próby dyskretnego wejścia do biura spełzły na niczym. Gdy była już blisko swojego pokoju, przy drzwiach numer 12, natknęła się na szefa.
Kowalska! Godzina spóźnienia! Gdzie pani była? Kto ma teraz wykonywać pani obowiązki? Co to ma znaczyć?

Grad pytań spadał na nią, a poczucie winy rosło. Drżąca, z łzami w oczach, czuła, jak gorycz zalewa jej gardło.

Proszę spojrzeć! wykrztusiła w końcu, rozchylając lekko płaszcz.
Kotek wychylił zmokniętą główkę, wydając ciche, żałosne miauki.
Łapka jest zraniona Nie mogłam go zostawić na deszczu Był sam

Łzy płynęły już bez opamiętania, słowa mieszały się, a dłonie trzęsły. Była pewna, iż zaraz usłyszy wymówienie. ale nagle ciepła dłoń zatrzymała ją. Szef wyjął telefon, zapisał adres na kartce i nakazał jej natychmiast udać się tam, by uratować małą, futrzaną łapkę.

Zaskoczona tą nagłą zmianą, Jagoda wzięła kartkę, schowała zmarznięte dłonie do kieszeni i ruszyła ku wyjściu.
I niech pani tu nie wraca dodał.

Serce Jagody ścisnęło się, ale zanim rozpacz zdążyła ją ogarnąć, szef dokończył:
Dzisiaj ma pani wolne. Jutro też. A tak w ogóle gratuluję empatii. I niech pani oczekuje premii za miłość do zwierząt.

Ten szef, którego wszyscy znali jako Krzysztofa Nowaka, słynął z surowości. Ale w gabinecie weterynaryjnym sprawa została załatwiona gwałtownie kotek nie miał złamanej łapki, tylko silne stłuczenie. Gdy weterynarz opatrywał ranę, Jagoda opowiedziała, jak znalazła zwierzę i o niespodziewanej interwencji szefa.

Weterynarz roześmiał się i wyjaśnił, iż zna Krzysztofa od dzieciństwa. Zawsze był bohaterem dla zwierząt ratował szczeniaki z rynsztoków, bronił kociaków przed dręczycielami. Dorosły, wspierał schroniska finansowo, a tę pasję zaczynał od pierwszej wypłaty.

Lecz w stosunku do ludzi Krzysztof zawsze był zdystansowany zmienił się po tragedii, gdy stracił rodzinę. To wyznanie poruszyło Jagodę do głębi. Resztę dnia myślała tylko o nim, czując, iż musi jakoś go wesprzeć.

Wieczorem, gdy kotek spokojnie drzemał na jej łóżku, Jagoda krzątała się, przygotowując mu kąt. Nazwała go Puszkiem to imię idealnie do niego pasowało. Jej spokój przerwał telefon dzwonił Krzysztof.
Jak się miewa nasz pacjent?

Zarumieniona, Jagoda z przejęciem opowiedziała o kocie i podziękowała mu. Krzysztof zaprosił ją na kolację rozmawiali całymi godzinami.

To zrozumienie i miłość do zwierząt ich połączyły. Razem opiekowali się Puszkiem, a niedługo wspólnie ratowali inne bezdomne zwierzęta. Dla Jagody i jej czworonożnego przyjaciela skończyła się samotność odnalazła euforia i pocieszenie w tej nowej, nieoczekiwanej przyjaźni.

Idź do oryginalnego materiału